wtorek, 29 grudnia 2015

między świętami

minęły szybko i pod znakiem książki
było ciekawie i kobieco: "Fabrykantka aniołków", "Polskie morderczynie","Uwodzicielki, skandalistki i seksbomby PRL", "Żelazne damy..."

w prezencie od Wielkiego Brata i Gościnnej dostałam sagę o Ani z Zielonego Wzgórza, żeby nie było mi zbyt słodko, przełamuję ją pozycją "Drink: intymny związek kobiet z alkoholem".

w perspektywie Sylwester
z wiekiem coraz mniejszą mam ochotę na przymusową (i drogą!) w tym dniu zabawę
nigdzie się nie wybieram i najchętniej spędziłabym go... nad książką :)

poza tym tradycyjnie się objadłam, tradycyjnie przygotowałam za dużo ciast i sałatki, tradycyjnie w drugi dzień rano poszłam biegać :)

do siego dwatysiąceszesnastego :)



poniedziałek, 21 grudnia 2015

jadowita wzruszona (głęboko)

jeśli ktoś w niedzielę był na seansie w kinie helios, w tzw stolicy podbeskidzia
i widział w ostatnim rzędzie rzewnie łkającą babę z rozmazanym makijażem
z lekko zażenowaną asystą w postaci Podlotki i Fochmana
to owszem, jam ci to była

moc się we mnie przebudziła
jestem fanką starych gwiezdnych wojen
i to było po prostu... ech :)

czwartek, 17 grudnia 2015

jadowita remontująca



przepychanki z fachowcami, przepraszam, "fachowcami", doprowadzają nas na skraj czarnej rozpaczy
jakiego trzeba mieć pecha, żeby wiecznie trafiać na ludzi niesłownych, niedokładnych, nie dotrzymujących nawet przez siebie wyznaczonych terminów, nie odbierających telefonów?
(na to wszystko nakłada się wszystkokrytykująca i wszystkowiedząca osoba Wielkiego Brata, który zrobiłby doskonale, lecz nie ma go na miejscu)
jakieś wyjście jest, owszem – robimy sami
na pierwszy ogień pomieszczenia w piwnicy, teraz męczymy się w pokoiku Podlotki
wybrałyśmy piękną tapetę, z dużym wzorem – kto tapetował, ten wie, o co chodzi
gdy trzeba dopasować :)
odnowienie szafy zapewne poszłoby mi doskonale (i drzwi miałyby jednakowy odcień), gdybym porządnie pomieszała farbę w puszce, 
a plamom na podłodze można by było zapobiec, nie zostawiając kuwetki z farbą na pastwę kotów…

uczymy się

wczoraj o 22:30 padłam do wyrka i zamknęłam oko
ale potrząsnął mną Fochman, żebym się jednak umyła, bo mam brązową farbę na policzku
miałam też we włosach, wydłubałam rano w pracy :)

wtorek, 15 grudnia 2015

grzyby

każda zbliżająca się Wigilia to trauma dla Podlotki
- znowu te grzyby we wszystkim - mamrocze dziecię, lekceważąc moje pocieszające argumenty, że do pewnych smaków trzeba dojrzeć
- a przecież - przypominam - byłaś ostatnio na pizzy z koleżankami i podobno jadłaś taką z pieczarkami, to też grzyby?
- bo ja dojrzałam do pieczarek na pizzy, do innych grzybów jeszcze nie - wyjaśnia oczywistą oczywistość

niedziela, 13 grudnia 2015

śledź poszukiwany

wiem, brzmi to absurdalnie, ale zgubiłam śledzia
nabytego w celach spożywczych
przewróciłam dom do góry nogami (a mam co przewracać)
wizja smrodu, jaki roztoczy zapomniany w jakimś kącie smakołyk
sprawia, że chodzę i węszę, co wprawia domowników w niestosowną wesołość
mam nadzieję, że wypadł mi gdzieś na ulicy...

piątek, 11 grudnia 2015

kłopoty to jego specjalność

nasz czarnobiały niniejszym zostaje ochrzczony Filipem
jak Philip Marlowe, bohater kryminałów Raymonda Chandlera
bo kłopoty, to jego specjalność
przeważnie, jak rasowy sybaryta, daje się łaskawie karmić, nosić i drapać po coraz okrąglejszym brzuszku
czasem zajmuje się lizaniem mojego nosa albo oka, zazwyczaj w okolicach 4 nad ranem
niestety, był już ściągany z dachu gołębnika
oraz z wysokiej sosny (co ciekawe, jego siostra zlazła sama)
ostatnio zginął na amen
poszukiwany listem gończym
odnalazł się następnego dnia w szopie drugiego sąsiada
wyglądał jak kupka kociego nieszczęścia, ledwo stojący na nogach i z sierścią pozlepianą żywicą
na szczęście szybko doszedł do siebie :)

poniedziałek, 7 grudnia 2015

myślę o...

wakacjach
tęsknię za ciepłem, ale ciepłe kraje... za gorąco tam ostatnio
marzy mi się mała chatka na skraju lasu
obok duże jezioro i niewielka plaża
leniwe wycieczki rowerowe, konne* i kajaczkowe...
tv może nie być, ale z przyjemnością ujrzałabym na miejscu biblioteczkę
Podlotce też spodobała się ta wizja
zobaczymy, czy wszystkie marzenia się spełniają :)

*byłam ostatnio na ciuchach, gdzie znalazłam piękne spodnie do konnej jazdy. Wzięłam z myślą o Podlotce, jednak jej się nie podobają a ja wyglądam w nich znakomicie ;P ostatnia moja próba konnej jazdy zakończyła się potwornym bólem ud i pokracznym chodem przez tydzień, ale kto mi zabroni pomarzyć?


czwartek, 3 grudnia 2015

co za sen!

śniła mi się dziś Ania,
która, jak zapewne wszystkim wiadomo, jest uosobieniem poezji
ponieważ ja jestem wcieloną prozą, we śnie karmiłam Anię pieczonymi ziemniakami :)

wtorek, 1 grudnia 2015

tetryczeję

dziecko na imprezie andrzejkowej
na noc!
całe dwa domy dalej!
więc spędziłam wieczór przy oknie, wypatrując sama nie wiem czego
bo okna pokoju koleżanki zasłonięte były tujami :)
pozostała mi książka, gorąca herbata i mruczący kot
ale mam ostatnio szczęście do lektur, więc nie było źle
Czystą duszę Bohuslava Brezovskiego wynalazł Fochman
a to znalazłam sama i połknęłam


poniedziałek, 23 listopada 2015

wpadka

zostałam przyłapana przez sąsiana
na trąbieniu w papierową rolkę po ręcznikach, w czasie sortowania śmieci

nie wiem, czy moją sytuację poprawia fakt, że usiłowałam trąbić klasykę?



zważywszy, że latem nie zauważyłam go kręcącego się po ogrodzie i oporządzałam auto z gromką pieśnią na ustach, chyba wolę nie wiedzieć, co o mnie myśli :)

łaciata zagadka

co to jest :
czarno białe i ślizga się po gołębniku sąsiada?
tak, kot jadowitej
porwał się jak szczerbaty na sucharek i trzeba go było z dachu ewakuować
same zgryzoty z tymi kotami :)

poza tym, bardzo proszę osobę, która ukradła mi weekend, o zwrot
nie zgłoszę sprawy na policję, obiecuję

nie mam pojęcia, gdzie podziewają się godziny, dni, tygodnie
nie wiem, co robię z tym czasem
ktoś tak ma, czy tylko ja?

czwartek, 19 listopada 2015

wielkie pieniądze

jakieś 500 metrów dzieli mnie od kolektury lotto w biedronce
w której padła wygrana 4 miliony...
bywam tam dość często
niestety, mam kiepski wewnętrzny głos
nic nie mówił do mnie
już nie wspominam o 6 trafnych liczbach
ale żeby chociaż ryknął "IDŹ I ZAGRAJ"
(żeby mieć jakiekolwiek szanse, dobrze jest jednak kupić kupon)

pozostaje mi na pocieszenie stara prawda
że pieniądze szczęścia nie dają :)

inny świat

szukam ostatnio jakiejś alternatywy
dla ponurej jesieni chyba :)
przytłacza mnie lista rzeczy do zrobienia
malowanie, remonty, niestety nie mogę liczyć na inicjatywę Fochmana
a że fanką takich spraw nie jestem, więc...
uciekam
obejrzałam "magię w blasku księżyca"
klimat owszem, ale cały film jakoś mnie nie urzekł
za to niezawodne są książki
Jane Austen i siostry Bronte rządzą 
zdałam sobie ostatnio sprawę, że gdybym żyła w tamtych czasach,
jako niezbyt dobrze urodzona
byłabym w najlepszym razie podkuchenną :)

wtorek, 17 listopada 2015

tylko ludzi żal


modne się zrobiło kolorowanie zdjęć na fb
wszyscy jesteśmy Francuzami, krzyczy fejsik
przepraszam, ja nie jestem
nie byłam też Charlie
ciekawe, dlaczego wszyscy nie byli Rosjanami, tymi z rozwalonego w Egipcie samolotu?
bardzo, bardzo współczuję ludziom, którzy zginęli w imię cudzych chorych idei
w zamachach, gdziekolwiek
żal mi ich bliskich, rodzin rosyjskich i rodzin francuskich
boję się terrorystów – dowolnej narodowości i dowolnego wyznania
bo terrorystą jest dla mnie rodzimy kibol
i chora z nienawiści plująca jadem fanatyczna katoliczka
ale nie ruszają mnie takie akcje
uważam, że to puste gesty, trochę na pokaz
i nie wiem, czy cokolwiek może w wielkim świecie zmienić zwykły człowieczek
jesteśmy zabawkami w rękach polityków i szaleńców
boję się tej bezradności

sobota, 14 listopada 2015

pouczająca wycieczka

zapoznawcza wyprawa kotów na teren sąsiada skończyła się dla nich sporym zawodem - okazało się bowiem, że nie wszystkie wielkie czarne psy są cieplutkie i przyjazne. Moje rozczarowane towarzystwo wróciło do domu w tempie bardzo przyśpieszonym, w asyście donośnego ujadania, resztę dnia spędziło na poduszkach, wzdychając głęboko i z urazą, a dzisiaj nawet nie wyglądają na zewnątrz. Mam nadzieję, że trochę ograniczą wycieczki :)
usłyszawszy, co dzieje się na świecie, próbowałam obejrzeć coś informacyjnego w tv.
Jak dla mnie - nie da się.
Relacje dziennikarzy wydawały mi się napuszone i egzaltowane, czy tylko ja tak mam?
no i co z tym Paryżem, A?

poniedziałek, 9 listopada 2015

na chandrę sposoby i sposobiki

zumba odwołana, a jadowita sfrustrowana
jak żyć?
więc zwaliłam zakupy na Fochmana
chciałam w tym czasie poćwiczyć z fitness blender
bo wiadomo, endorfiny
dupa blada, internet nie działa
jakby się wszystko sprzysięgło
żeby mi ta blada z powrotem urosła :)

gdy mam chandrę, a za oknami ponuro, zmuszam się do ćwiczeń
lubię też zjeść - cokolwiek, w zasadzie
czekolada przełamana śledziem żarłokowi niestraszna
a może trzecia dzisiejszego popołudnia porcja szarlotki na gorąco z lodami,
polanej sowicie adwokatem?
lubię też zawinąć się w koc i poczytać, na przykład ostatnio - wciągającą cegłę


ale wtedy dom zarasta :)


poniedziałek, 2 listopada 2015

zadusznie

wybrałyśmy się wczoraj z Podlotką na spacer
taki świąteczny, po cmentarzu i nie tylko
bliskich odwiedzamy, jak się tłumy poprzewalają :)
gdy byłam w wieku Podlotki, uwielbiałam chodzić po cmentarzu
w Święta tonął w specyficznym zapachu
który brał się z setek palonych zniczy,
ale nie tych nowoczesnych, przysłoniętych plastikowymi kapturkami i czasem do bólu oczu ozdobnych
tylko takich starych, otwartych, w kubeczkach z kolorowego szkła, z grubymi knotami, czasem kopcących
i jeszcze prawdziwe stroiki i wieńce
tego zapachu mi brakuje
tak jak osób, które odeszły

czwartek, 29 października 2015

poworeczkowa niedieta

sporo osób jest ciekawych diety po wycięciu woreczka
niektóre reagują dziwnymi okrzykami, że właściwie, to jem wszystko
jedna znajoma dziewczyna kobieta jest na diecie (gotowane, delikatne, chude) od dwóch lat :)
więc, jak napisałam powyżej, jem wszystko
czekoladę, jajka, ser, sosy, ciacho z kremem - tłustego nie lubię i tak, więc skóry z kurczaka nie próbowałam
ale, już wcześniej z racji odchudzania byłam przyzwyczajona do małych porcji (obiadu dwudaniowego nie zjem już)


może być kilka przyczyn braku dolegliwości, które podobno miały następować i utrudniać mi życie - jedna, w ograniczonych rozsądkiem i przyzwyczajeniem porcjach

druga, którą omówiłam z operującym mnie chirurgiem
otóż twierdził, że mój woreczek był w strasznym stanie, częściowo zwapniony, przyklejony do wątroby,
i zielonkawy na dodatek :)
(to spowodowało komplikacje przy operacji)
być może mój organizm zwyczajnie obywał się bez woreczka od dłuższego czasu, i nie zauważył różnicy

skłaniam się ku trzeciej przyczynie
kartkę z zaleconą w szpitalu dietą wyciągnęłam i przeczytałam po trzech bodajże dniach
i zdążyłam zjeść już prawie wszystko, co było surowo zabronione
(na przykład solidną jajecznicę na maśle, którą zażyczyłam sobie w dzień powrotu do domu, zlekceważywszy szpitalne śniadanie), nie wiedząc, że mi zaszkodzi. A skoro nie zaszkodziło, to kartkę beztrosko wyrzuciłam.

a na zimę bardzo polecam kaszę jaglaną i kapustę kiszoną. Zamiast suplementów :)


aa - aaaa - aaaaaaaaa, traktory dwa

złoty przed-poranek
przez okna zaglądają czuby żółtych drzew
po obu stronach leżą i głośno terkoczą koty
kapcie grzeje mi (i przy okazji spłaszcza), donośnie chrapiąc, Bigdog
chrapie także Fochman
i jak tu spać?

czy zagląda tu jakiś koci behawiorysta?
namiętnie oblizywana przez Bigdoga Szarapręgowana najwyraźniej dostała jakiejś rotacji wstecznej
i, uznawszy biedaka za mamę, poszukuje źródełka mleka
mam nadzieję, że jej to przejdzie

wtorek, 27 października 2015

całe szczęście :)

że swojego szczęścia nie uzależniam od tego nieszczęsnego bagienka...
Euforia z powodu wygrania JAKIEJKOLWIEK opcji politycznej?
no nie wiem, jak to napisać - po prostu wzruszam ramionami
uważam, że panowie przy żłobie dobrze wiedzą co robią, a tzw wierność zasadom sprowadza się do wierności przysłowiu "pecunia non olet", dotyczy to absolutnie każdej strony
nawet gdyby partia, na którą oddałam głos, wygrała w 100%, ostatnie, co mogłabym zrobić, to podskakiwanie z radości, z bardzo prostego powodu - politycy, orientacja obojętna, budzą mój głęboki niesmak, by nie rzec - obrzydzenie. Wybory? owszem, między kiłą a rzeżączką, zazwyczaj
Dorothea pisze "odpocznijmy po aferach"
niestety, ktokolwiek dorwie się do koryta, traci umiar, i dzieją się rzeczy, za które zwykły człowiek poszedłby siedzieć; państwo politycy tylko zmieniają stołki i pobierają odprawy, wycierając sobie gęby orłem, społeczeństwem, zasadami, służbą, misją, im wznioślej, tym lepiej.
Taka jest nasza rzeczywistość. Polityczna.

całe szczęście, że mamy piękną jesień
że mam rodzinę
cudne zwierzaki
i pana, który wymienił piec na mniej paliwożerny :)


wtorek, 20 października 2015

niebieżnia

zaglądam czasem na taką graciarnię, pisałam kiedyś o tym
(nabywam tam przepiękne kieliszki i takie tam)
zobaczyłam wciśniętą w kąt, zawaloną różnościami, małą, zgrabną bieżnię
składana, w doskonałym stanie, czyściutka, niedroga, no przecież
pomyślałam, biorę
ale coś mnie ostrzegło, żeby sprawdzić parametry tego modelu
i całe szczęście
bo bieżnia bynajmniej nie była bieżnią...

:D

poniedziałek, 19 października 2015

jesiennie szarlotkowo :)

mam przepis na taką, w której ciasto jest cieniutkie a jabłek zacna ilość
upiekłam w sobotę, normalną blachę, w niedzielę rano nie było już :)
a byłyśmy w domu same!
więc, słusznym było
upiec jeszcze jedną :)
a na gorąco z lodami, o rany...

piątek, 16 października 2015

ile kosztuje męska duma?

tyle, ile weźmie Pan złota rączka do wynajęcia, za, na przykład, przykręcenie zamka
zastany w domu zamek robił solidne wrażenie, ale kilka razy nieprzyjemnie mnie zaskoczył
(bo mu coś w środku nie zaskakiwało)
wchodzenie do domu przez garaż było już prawie normą
przy czym Fochmanowi zdawało się to nie przeszkadzać
straciłam cierpliwość, gdy, zapomniawszy klucza od garażu, właziłam do domu po drabinie przez górny taras (jeszcze były wtedy stare okna, które w tym akurat pomieszczeniu otwierały się od solidnego kopa)
zrobiłam dziką awanturę, kupiliśmy zamek, sprawa lekko przycichła
dziś powracający skądśtam Fochman zastał Pana przykręcającego zamek
awantura tym razem odbyła się szeptem - bo on ma przecież swoją dumę, żeby mu tu jakiś...
więc pytam, tłumiąc furię, jak długo ta duma może siedzieć na kanapie, omijając zamek wzrokiem?
zapłacił.
Przyjął do wiadomości, że Pan uzupełni brakujące kafelki i zrobi kilka innych drobiazgów
ale sam zawiesił lampę w sieni
(tak, od przeprowadzki chodzimy tam po omacku) :D



dobrze jest sobie przypomnieć

miałam ciężki, ale przyjemny dzień w pracy
pomogłam (jeśli mogłam), wysłuchałam, uśmiałam się
była Pani z bliźniakami, i Pan z kurami
był Pan wyrażający się kwieciście, przekonujący, że byłby osobnikiem nader niefrasobliwym, gdyby swoją altankę naraził na porwanie przez wiatr, nie umocowawszy jej do podłoża (no przecież) 
był Pan Niemiły, ale poszedł
w takie dni przypomina mi się, że administrare
znaczy nie tylko zarządzać, ale też "służyć, pomagać"
smutne jest to, że ta najniższa urzędnicza kasta (czyli ja, między innymi) zajmuje się głównie stawaniem na głowie - żeby pogodzić sprzeczne przepisy, albo wytłumaczyć przed ludźmi durne zarządzenia
bo każda nowelizacja przynosi zmiany na gorsze
wybory idą. Przydaliby się "prawotwórcy", którzy mają kontakt z rzeczywistością
Podobno cuda się zdarzają :)

wtorek, 6 października 2015

...a po burzy spokój

to znaczy, burzy w przenośni, bo niestety, choćby się przydało, to żadnego deszczu ani burzy ani huhu

ale, jak to zwykle bywa, po nocy przychodzi dzień, a po wymianie okien spokój
(który nie oznacza porządku, nad czym ubolewam)
z codziennych sensacji mogę wymienić jedynie:
radosne kocie przepychanki na wszystkich możliwych meblach
wyprowadzanie kotów na taras w asyście Bigdoga, zachowującego się jak pies pasterski
przesadzenie kaktusów, które od przeprowadzki koczowały w pękniętej donicy
no i byłabym zapomniała
czytam sobie na fochu arcyciekawy artykuł
potem sobie ot tak wstępuję do biblioteki
i co ja paczę?
na półce książka
jakby na mnie czekała :)


wtorek, 29 września 2015

kataklizm nadszedł i trwa

coś, co wg fachowców miało się zrobić w 3-4 dni, robi się aktualnie dni osiem (roboczych!), przysparzając mi siwizny oraz zarostu na łydkach. Bo niestety, tymczasowość, która ogarnęła mój dom, rozwlekła się na mnie, na meblach folie, na podłogach kartony, wszędzie gruz i pył, i ja też czuję się tak byle jak i gnuśnieję. I naprawdę cieszę się, że wracam do pracy, po tak długim chorobowym, które właściwie w przeważającej części zmieniło się w obsługowe - ktoś tę kawę Panom musiał parzyć. Na szczęście, powoli, powoli wychodzimy z gruzowiska.
Pojawili się w końcu dawno oczekiwani nowi domownicy. Obiecałam sobie stanowczo, że to absolutnie ostatnie koty, nie zniosę więcej zgonów gwałtownych lub po chorobie. Nie wiem jak przebiegać będzie proces przekształcania ich w kanapowych leniwców, bo na razie skaczą na siebie nawzajem, a gdy tylko Bigdog ruszy zachęcająco ogonem, chowają się pod komodą. Osobnik płci męskiej ma naturę odkrywcy, zwiedził już wszystkie pomieszczenia, natomiast szara kotka odbywa biegi po salonie jedynie w towarzystwie brata, jest bardzo nieufna.
Tak sobie siedzę i zastanawiam się, czy sprzątać, czy może poczytać? wszak gruz nie ucieknie, niestety...

środa, 16 września 2015

jadowita pocięta

żyję, chodzę :)
jelitówka okazała się atakiem woreczka, który i tak miałam wyciąć
jednak zaplanowane laparoskopowe wycięcie się przeplanowało w trakcie operacji - podobno to się nazywa konwersja - i zamieniło w brzuch rozcięty na pół
no przecież, nie zawsze wszystko idzie zgodnie z planem :)
jutro wyciąganie szwów, czternastu
(może wreszcie będę mogła założyć biustonosz?)
każdego dnia jest lepiej
sukcesem na dziś jest kilometrowy spacer, własnoręczne zawiązanie butów i spanie na prawym boku
do porażek zaliczam nadmierne oglądanie tv, czasem wręcz czuję, jak mózg zamienia mi się w gąbkę
całe szczęście że jest tak pięknie i ciepło
mogę się bujać na tarasie i patrzeć w chmury i drzewa
i czekać na kataklizm, czyli odwlekającą się wymianę okien



no i na razie nie poczytam kanionka, albowiem obawiam się pęknięcia...



czwartek, 3 września 2015

czyli o względności bólu

podobno tak jest, że jak Cię boli łokieć, to trzeba się uderzyć w palec, to łokieć przestanie
przez całe trzy dni nie miałam żadnych dolegliwości kręgosłupowych, więc kiedy poczułam znajome ciągnięcie w karku, myślę sobie -  po jelitówce :)
niestety, skutkiem tejże jest odwodnienie, ogólne osłabienie i odwołanie operacji, zaplanowanej na poniedziałek
mniejsza o to - było, nie minęło całkiem, ale prawie

Podlotka ogarnia nową szkołę
okazało się, że poznawanie nowych ludzi nie jest aż TAKIE straszne
nie podoba się jej wychowawczyni
ale za to nie może się doczekać kamieniarstwa i sztukaterii

poza tym - pada deszcz
deszcz, nie jakieś mizerne pokapujki
zieleń jest... zielona
a niebo szare
na tych odkrywczych stwierdzeniach kończę i wracam do leżenia plackiem :)

wtorek, 1 września 2015

oddam za darmo

jelitówko-żołądkówkę :)
leżę jak flaczek oblewając się na przemian zimnymi i gorącymi potami
biedna Podlotka biega z miskami, ręcznikami, napojami
taki nietypowy pierwszy dzień nowej szkoły
- matka jak tygrys rycząca w michę i czołgająca się do wc
Fochman wiedział, kiedy wyjechać :)
mam nadzieję, że co szybko i nagle przyszło, tak też sobie pójdzie

poniedziałek, 31 sierpnia 2015

nic ważnego

zaglądam na cudze blogi
i widzę, ile ważnych rzeczy się dzieje
są duże ważne rzeczy
i małe ważne rzeczy
u mnie przeważają te małe
i zupełnie malutkie
chociaż, popołudnie spędzone na malowaniu komody opisane przez Kanionka na przykład, dostarczyłoby Wam lekko licząc tygodnia bólu brzucha ze śmiechu, Ania ubrałaby tę prozaiczną komodę z wiórowej płyty w skrzydła i zrobiła tak piękne zdjęcia, że, no miss komód po prostu
a ja, no cóż :)
pociągam pędzlem, wkręcam śrubki i cieszę się, jak głupi do sera
chyba każdy ma swoje spełnienie :)

poniedziałek, 24 sierpnia 2015

pesel. pesel!

boli mnie głowa, chyba skutkiem zjawisk pogodowych, nawala kręgosłup - rehabilitacja niewiele pomogła
znajomi mówią, że to taki wiek :)
cóż, trądzik wyleczony, coś musi dokuczać
chwyciłam się, nie wiem, czy deski, czy brzytwy - jeśli pomoże, opiszę

poza tym, urządzamy się
w dostojnym wielkim salonie stanął stół
nie byle jaki, nie
pod mosiężnym kilkuramiennym żyrandolem
w sąsiedztwie dębowej ciężkiej jak kula ziemska komody
stanął stół pingpongowy
:)

środa, 19 sierpnia 2015

biegam

(bo samochód wreszcie na wymianie tłumika)
tu i tam
na zabiegi uleczające skrzypiącą szyję
po szpitalach gdzie leży rodzina byłego męża (której on jakoś nie odwiedza, ciekawe)
po sklepach z Podlotką
w przerwach relaksujemy się wypróbowując szlifierki i wkrętarki,
odnawiamy teraz huśtawkę na tarasie
uznałam, że przez wymianą okien nie opłaca się zbyt dokładnie sprzątać, więc o tyle mam łatwiej
praniem zajęła się Podlotka
z domowych obowiązków jeszcze gotowanie wisi nade mną jak miecz damoklesa
nie przepadam za tą czynnością i szczerze podziwiam osoby które szybko potrafią wyczarować pełnowartościowy posiłek
i to każdego dnia!
kiepska ze mnie bogini domowego ogniska
chyba ugotuję dziś jakąś pomidorową, żeby nie było...


niedziela, 16 sierpnia 2015

burzowo

ale przynajmniej chłodniej...
wymęczona byłam upałem (jak wszyscy zresztą)
w dodatku impreza mi nie wyszła
zaplanowałam na gorący wieczór lekkie jedzonko i wino
a zaproszone dziewczyny przyniosły karkówkę na grilla, wódkę, chipsy i colę :(
zwarzyło mnie to, w ogóle nie przepadam za grillowaniem
zabolało, że prawie nikt nie chciał spróbować domowego rafaello z jaglanej kaszy
ale potem sobie pomyślałam, że w sumie powinnam chyba bardziej dostosować się do oczekiwań gości?
w ogóle ostatnio jakieś drobne życiowe drzazgi nakładają się na siebie

może po burzach się odmieni :)

Podlotka wróciła pełna wrażeń, niestety również niezbyt dobrych
w ośrodku było brudno, dzieci się skarżyły, a jedzenie podobno fatalne
na szczęście chwaliła konie, instruktorów i koleżanki :)

zobaczymy, co przyniesie nowy tydzień



piątek, 7 sierpnia 2015

naczynia

zaglądam ostatnio na graciarnię w naszym mieście
nabrałam upodobania do przedmiotów niekoniecznie kompletnych
ale za to w jakiś sposób wyjątkowych


na przykład talerzyk w zające, na widok którego Podlotka roześmiała się radośnie

szklany klosz bez podstawy, w którym pięknie odwraca się świat

albo dwa solidne kieliszki, z których można napić się nalewki z przyjaciółką :)


wolna chata :)

rozpierzchła mi się rodzina po kraju
Podlotka na obozie męczy konie (bardzo jej się podobała podróż pociągiem)
Fochman na rajdzie warczy na samochody
zostałam sama w wielkim domu
(pierwszy raz)
robię wszystko, czego wstydzę się przy rodzinie :)
wycinam włosy z nosa
oglądam obciachowe programy w tv (np o sukniach panien młodych xxl)
czytam plotki na necie
bawię się aparatem fotograficznym robiąc głupie zdjęcia
oraz niszczę sobie dłonie, odnawiając stare krzesło
(biedne, jest moim królikiem doświadczalnym)
nawet zagrałam dziś, a plecy nie zaprotestowały
jutro idę na basen i do graciarni obejrzeć stare meble
więc, miłego weekendu!
a to krzesło przed metamorfozą:


piątek, 31 lipca 2015

chwile grozy

Podlotce przez nieuwagę wymknął się Bigdog
na codzień nieruchawy jak zmurszały głaz z paleolitu (i równie głuchy)
zauważył niedomkniętą furtkę i czmychnął
Podlotka, zanim wpadła w panikę, zaczepiła przejeżdżającego taksówkarza i poprosiła o pomoc
słusznie mniemałam, że zamieszkaliśmy w sympatycznej okolicy - Pan Taksówkarz Bigdoga zlokalizował (jakieś pół kilometra od domu, zadziwiająca żwawość), zadzwonił, pomógł, dziecko mogło spokojnie się rozszlochać z radości
ja nie umarłam na serce
które i tak zachowuje się dziwnie
bo oswojony ortopeda przywiózł mi wór lekarstw na mój obolały nadwyrężony odcinek lędźwiowy
(a trzeba Wam wiedzieć, że uśmierzanie bólu ma opanowane do perfekcji. Twierdzi, że lekarz na kontrakcie nie ma prawa do chorobowego, więc nie leczy kontuzji, jest tak poowijany bandażami, że na korcie wygląda jak dobrze odżywiona mumia)
więc te specyfiki - a może bardziej ich uboczne skutki - bardzo mnie niepokoją
ale mam brać tylko przez tydzień
potem będę skakać jak nowo narodzona, mam nadzieję


środa, 29 lipca 2015

godność wymuszona

poruszam się ostatnio powoli i z godnością
a nawet - majestatycznie
kręgosłup mi nawala
oklejona kapsiplastrem (przeraża mnie wizja odklejania tego draństwa) zastanawiam się, czy iść na chorobowe, czy nie iść
i parapetówkę muszę zrobić roboczą
uff

dobrze, że jeszcze tak pięknie grają, na pocieszenie :)



środa, 22 lipca 2015

na urlopie

króciutkim
byłyśmy u Cioci i Wujka
mnóstwo rzeczy można robić na wsi:)
na przykład nielegalnie jeździć traktorem albo motorowerkiem (uśmiech Podlotki w czasie tych przestępczych wypadów okręcał się dookoła głowy), zbierać pomidory w szklarniach albo je sprzedawać wczesnym rankiem na targu (to też Podlotka), można także malować traktor (to znowu ona), albo obgadywać z Ciociami i kuzynkami inne Ciocie i kuzynki (to ja). Przywiozłam też przepis na ciekawe ciasto, ale nie zdążyłam go jeszcze zrobić :)

Poza tym okropnie ciepło jest. Świat się rozpuszcza. Starzeję się - upał mnie męczy.


wtorek, 21 lipca 2015

nie będę pisać o moim nowym domu :)

na razie...
bo popadam z radości w jakieś tony patetyczne
i boję się okropnie, że Ktoś tam z góry popatrzy i zauważy, że za dużo dał grzesznej jadowitej
że nie zasłużyła
i zaraz mnie zje szarańcza albo coś w tym stylu
(szarańcza, w moim domu na przedmieściach, do którego co wieczór na taras przychodzi jeż i wyjada psie chrupki, to niemożliwe chyba, więc zapewne rozdziobią mnie gołębie z gołębnika sąsiada)

czekamy na rzekę pieniędzy, która powinna spłynąć na nas z banku (remont, remont czeka!) analizując w międzyczasie zwyczaje żywieniowe jeży


czwartek, 9 lipca 2015

jak naprawić nokię?

od jakiegoś czasu nawalał mi telefon
dość stary, bo wyznaję zasadę, że to urządzenie służy do rozmów telefonicznych
i gustuję w modelach dość siermiężnych
w przeciwieństwie do Fochmana, który kupuje wypasione, łatwopsujące (a potem narzeka)
w moim nawalił głos - bezdźwięczne dzwonki doprowadzały mnie na skraj nerwicy, bo z racji kredytów i wyboru wykonawców rozlicznych remontów muszę być dostępna
nabrałam nawyku noszenia go przy sobie i sprawdzania co parę sekund, czy ktoś nie dzwonił
robiłam coś na górze, gdy Podlotka wielkim głosem zawołała nas na oglądanie wyjątkowo pięknej tęczy
rzuciłam się do okna - telefon poleciał tęczowym łukiem prosto na mokry betonowy taras piętro niżej
Fochman pozbierał części, pomamrotał, że chyba jednak będę musiała kupić w końcu nowy (jakbym miała mało wydatków!!)
obtarłam biedaczka z wody, poskładałam -
nie dość, że działa, to głos się naprawił :D
a tęcza była naprawdę przepiękna...


czwartek, 2 lipca 2015

przeprowadzona :)

nadal kurz, kartony, pajęczyny
i odkrywanie zakamarków
i zdjęć rentgenowskich byłej właścicielki :D

wieczorem w towarzystwie potężnego księżyca świecącego przez jeszcze potężniejsze okna prosto w twarze, opici cydrem dyskutujemy o remontach
ja, potencjalny końserwator i odnowiciel kilku mebli :
- jak się nazywa taka piła co nie trzeba nią robić tak iioo, iioo, iioo (tu gesty obrazujące trud ręcznego piłowania) tylko się jedzie tak bziuuuut... (tutaj gest opadających na boki łatwo przeciętych części czegokolwiek) ?
Fochman, po zastanowieniu, lekko zgłuszony głębią pytania
- no, chyba piła?


niedziela, 28 czerwca 2015

kurz, pajęczyny i kartony

tak to mniej więcej wygląda w domu
są jeszcze tony śmieci, z którymi nie wiadomo co zrobić
ubrania w workach
i zablokowane wskutek pomylenia hasła konto z pieniędzmi
i brakujące gdzieś 10 tysięcy złotych (czy ktoś widział albo ma zbędne?)
więc z przyjemnością siedzę dziś jeszcze w pracy ;P
jutro wielki dzień
czyli dziś zielona noc?
stres źle odbija się moim żywieniu
kolokwialnie mówiąc - obżeram się
nic to. Pojutrze wypiję poranną kawę na tarasie. Oby.


środa, 24 czerwca 2015

przyśpieszenie

sprawy nabierają tempa
terminy robią się napięte
teczki z dokumentami puchną
oczywiście dziś, gdy jechałam załatwić BARDZO WAŻNE SPRAWY w urzędzie, to zapomniałam BARDZO WAŻNEJ TECZKI
więc musiałam wykorzystać swoje własne urzędnicze stanowisko (no bo przecież nie piękne oczy ;P) obiecując dosłać papierki

w dodatku im bliżej w godziny 0 - tym bardziej szaleje moja matka - jakby nie mogła przeżyć, że coś się dzieje niekoniecznie wokół niej; tym razem zaserwowała nam guza narządów kobiecych. Jest tak olbrzymi, że uciska jej na kręgosłup, jest oczywiście nieuleczalny i będzie nam przykro, gdy ona sobie umrze. Gdy powiedziałam, że oczywiście - po jej śmierci ją opłaczemy, pochowamy i zafundujemy nagrobek z różowego marmuru, obraziła się i momentalnie usiadła - bóle minęły jak ręką odjął. Nie wiem, czy nie lepsze wrażenie zrobiłabym mówiąc, że zostawimy ją sępom na pożarcie. Potem jednak zainteresował ją temat różowego nagrobka (jak pamiętacie, różowy odmładza) oraz kremacji - przy czym nawet Podlotka wyraziła chęć skremowania się pośmiertnie. Atmosfera się zrobiła wprawdzie lekko grobowa, lecz zamiast leżeć i cierpieć, mama zgodziła się łaskawie wybrać się do lekarza. Mam nadzieję, że nic jej nie jest, oraz że jednak się do tego lekarza wybierze, bo gotowa się wyprzeć. Po cichu jednak podejrzewam, że jest tak solidnie zakonserwowana w środku, że przeżyje nas wszystkich.

sobota, 20 czerwca 2015

zmagania

zmagam się z pudłami i nieklejącą taśmą klejącą
ze strachem o przyszłość Podlotki
z atakami paniki przeprowadzkowej
z infekcją dróg moczowych
z terminami
uff
dla wszystkich czarownic dokonujących czynów nadludzkich piosenka
potrzebne mi będzie sporo sił w najbliższym czasie
prześlijcie trochę, proszę :)


piątek, 19 czerwca 2015

poszukiwanie

wkraczamy w trudny czas
Podlotkowy...
w ostatniej chwili zmieniła zdanie co do szkoły
a na dyżurze rodzicielskim na imprezie zwanej "gimnazjówką"
zauważyłam (dyskretnie), że nie bawiła się najlepiej
opowiadała mi conieco
wygląda to tak, jakby koniecznie chciała być inna niż reszta
ale nie wie, jaka właściwie
i ogólnie jest trochę jakby wycofana
oczywiście, martwię się
uważam (jak każda matka), że jest śliczna i powinna być powszechnie lubiana :D

mam jednak wrażenie, że brakuje jej pewności siebie
gdy emanują ją nawet niezbyt ładnie - obiektywnie - dziewczęta
są popularne i mają powodzenie, a o to chyba chodzi
a może o coś całkiem innego?
sama nie wiem :(

wtorek, 16 czerwca 2015

niezwykła względność wagi

mam dziwny organizm
czułam się ostatnio ciężka i wielka
znowu pojawił się mr.bebech
(no dobra, niekoniecznie powinnam pić 4 kubki koktajlu truskawkowego na maślance ;))
wchodzę na wagę....
2 kilo mniej
hmm.
chyba atmosfera robi się po prostu coraz cięższa
wracam do domu, gapię się na pudła i rozważam,
czy cała ta przeprowadzka nie mogłaby odbyć się beze mnie?

niedziela, 14 czerwca 2015

niezwykła względność czasu

nie wiem, czy to możliwe jest w ogóle
żeby czas jednocześnie się wlókł i pędził?
bo jeśli chodzi o sprawy sprzedażowo/kupno/przeprowadzkowe
to stoi w miejscu
a w innych tematach przemyka błyskawicznie
objawił się Wielki nieobecny tatuś podlotki, znienacka wyraził chęć kontaktów i chyba go zastrzelę jeśli narobi zamieszania i zniknie na kilka lat, jak to ma w zwyczaju - na szczęście podlotka podchodzi do tego (przynajmniej na zewnątrz) z należytym dystansem
trwa truskofaza i truskoszaleństwo
a ja z Podlotką zadebiutowałyśmy w roli sędziów... pływackich
wzięłyśmy też udział w zumba-party, które zakończyło się interwencją policji ;P
Bigdog został wykąpany i wyczesany, więc leżał i błyszczał

a komin na garażu był jakiś taki... pusty, odkąd w słoneczne dni nikt się na nim nie przeciąga i nie obserwuje ptaków


do powrotu kupujących zostało 9 dni. Kredyt podobno przyznany. Końcem czerwca, mam nadzieję, uda się dopiąć sprawy i przeprowadzić. I oby to nie był początek masakry :)



piątek, 12 czerwca 2015

pusto

podobno tego nie robi się kotu
a kot to może zrobić to nam?
urządzać sobie szalone wypady, chociaż w domu niczego nie brakuje
nie przychodzić, jak wołamy
lekceważyć, jak się martwimy i szukamy

i zostawić nas
z truchełkiem do niczego niepodobnym
ani mruczącym, ani ciepłym, ani wpychającym wąsy w nos o poranku
rozjechanym przez samochody?żal i pusto w domu
nie chcę więcej żadnych kotów...

wtorek, 9 czerwca 2015

gdyby nie słupek, gdyby nie...

bywa ktoś tak całkiem zadowolony ze swojego wyglądu?
czasem mam wrażenie, że zawsze muszę mieć coś, co psuje całą, generalnie całkiem strawną resztę
lata walczyłam z brzydkimi zębami - doczekałam się ładnego uśmiechu, oraz niestety szpecącego brzucha, który urósł nie wiadomo kiedy; z brzuchem do pary szpeciły mnie byle jakie włosy, teraz, kiedy w końcu mam w sumie niezłą figurę, i fryzurę, która mi się podoba, powinnam chyba siadać na twarzy :(
maść przepisana przez rodzinnego nie pomogła - choć stosowałam ją bardzo sumiennie
zobaczymy, co wymyśli pani dermatolog
na moje szpecące pryszcze i swędzącą wysypkę:)


piątek, 5 czerwca 2015

przyszłość nie całkiem określona

stanęła mi Podlotka przed wyborem szkoły
nie wiem jak to możliwe, żeby w tym wieku określić cały swój przyszły świat
lubi chemię i plastykę, po wizytach w poradni zawodowej wybrała wstępnie kierunek konserwatora zabytków (idzie do technikum)
ma jeszcze chętkę na analitykę, naprawdę nie wiem, co z tego wyjdzie

znajoma mi opowiedziała anegdotkę
jej córka uparła się zostać aktorką
koleżanka wyraziła swoje niezadowolenie, co wyszło w rozmowie z nauczycielką
-No tak, mama pewnie wolałaby, żebyś poszła na medycynę albo prawo?
- Nie, mam iść na budownictwo - odrzekło dziewczę :)


poniedziałek, 1 czerwca 2015

rabarbarowa katastrofa

odzyskałam Podlotkę całą i zdrową sobotnim świtem
przez weekend nie chciało nam się wytykać nosa z domu i zagrody
ale od Wielkiego Brata i Gościnnej dostałyśmy pęk rabarbaru
i piekłyśmy ciasto, które od początku było porażką
konstrukcja, będąca wynikiem kompromisu, składała się z trzech warstw, każdej z innego przepisu
spód najpierw był za płaski, potem okazał się nadmiernie wyrośnięty
część środkowa wyszła pływająca, w związku z czym ciasto zostało ochrzczone ciastem lanym
i spłynęło, ku uciesze Podlotki, która wcięła prawie całą rabarbarową bryję
później się okazało, że wystarczyło poczekać aż ostygnie, a nie rzucać się na gorące :)
przebąblowałyśmy 2 dni, pijąc drinki i tarmosząc zwierzęta
i dobrze nam było :)

piątek, 29 maja 2015

martwię się

moje dziecko tak daleko i się źle czuje
a ja nic nie mogę zrobić to przynajmniej się wyżyję

słucham od tygodnia w aucie audiobooka "W dżungli podświadomości" Beaty Pawlikowskiej
to jakaś masakra
przez 27 rozdziałów czarne dziury, łzy, rozpacz, gwałty, ogrom smutku, nałogi, tęsknota, brak poczucia bezpieczeństwa, niskie poczucie własnej wartości, w kółko jedno i to samo, powtarzające się sformułowania i porównania - czujecie to - DWADZIEŚCIA SIEDEM ROZDZIAŁÓW napisanych jakby metodą "kopiuj, pomieszaj, wklej"- chyba autorka chciała wmówić wszystkim, że powinni cierpieć i poczuć się ch**owo, bo nawet jeśli wydawało ci się, że jesteś optymistą, i że Twoje życie nie przypomina bagna opanowanego przez "autodestrukcyjne potwory", to zaraz usłyszysz "ale czy na pewno? czy jesteś pewny że nie okłamuje Cię Twoja podświadomość?"

więc przykro mi, ale nie dotrwam do rozdziału być może 1027 w którym autorka podpowie mi, co z tą moją fatalnie zaprogramowaną podświadomością zrobić, żeby natychmiast nie popełnić samobójstwa, i radzę Wam w ogóle nie czytać ani nie słuchać tego bełkotu.

a szkoda, po podróżnicze książki Pani Beaty bardzo lubię :)


w zamian za to z czystym sumieniem polecam:


wtorek, 26 maja 2015

dosyć polityki :)

nawet jeśli wg sondaży jestem moherem/kretynką/ciemniakiem/zaściankiem...(niepotrzebne skreślić, potrzebne dodać), bo głosowałam na pana Dudę, to trudno. Moje prawo, mój wybór. Miałam zamiar iść i, nie lubiąc ani jednego ani drugiego kandydata, oddać nieważny głos (w ten sposób ujmowana jestem w statystykach w grupie analfabetów, którzy nie potrafią zakreślić kratki;P), ale szalę na swoją niekorzyść przechylił urzędujący Prezydent- rzucając się znienacka z inicjatywami pod publiczkę, przekonał mnie, że nie jest godny tego urzędu. Nie wierzę w katastroficzne przepowiednie, upadek, powszechną emigrację. Otacza mnie i Was na pewno też - dużo fajnych ludzi, którzy po prostu dobrze robią swoje. niezależnie od poglądów :)
bardzo ładnie ujęła to Li - ważne, aby być dobrym ministrem swoich spraw wewnętrznych
reszta się ułoży
poza tym, przez grubą warstwę chmur przedarło się dziś na chwilę słońce
nie mam wpływu na pogodę, a na wybór głowy państwa minimalny
ale mogę iść na zumbę, poskakać, posłuchać muzyki lekkiej, łatwej i przyjemnej
cieszyć się nową fryzurą, albo spróbować zrobić coś dobrego dla innych
bo dlaczego nie?









poniedziałek, 25 maja 2015

idzie nowe, pada deszcz

odkryłam zależność
odkąd włożyłam do bagażnika torbę tenisową
w nadziei na jakieś granie
to non stop pada...

rozważania nad opróżnieniem bagażnika przerwałam wizytą u mojej starej fryzjerki*
spędziłam u niej 3 godziny z hakiem
a to mój wzorzec

nawet, nawet, powiem wam :)

Podlotka na wycieczce miewa się znakomicie
zachwycona nocnym spacerem po Wiedniu i malowniczymi drogami Chorwacji
zazdroszczę :)

* pamiętacie moją fryzjerską fobię? wizyty u "stylistki" skończyły się porażką i czymś ulizanym i gładkim na głowie, teraz mam nieład i czuję się o wiele lepiej:) 

coś było, coś się wydarzyło?



jakieś 2 godziny temu cieszyłam się, że jest piątkowe popołudnie, ponure i deszczowe, ale jednak piątkowe popołudnie, że przede mną cały weekend, i co? ano jest poniedziałek. Dziecko młodsze pojechało na wycieczkę, a my spędziliśmy czas z Fochmanem - licząc, mierząc kubatury i metry, oraz kombinując czy okna wymieniać czy może jednak poddać renowacji, bo porządne. Acha, jeszcze wcinając lody. Czy ktoś widział uciekający weekend? albo chociaż niedzielę, która przeleciała w okamgnieniu, pozostawiając mnie na dodatek z szarpiącymi trzewia wątpliwościami odnośnie dokonanego wyboru głowy tego biednego państwa?