poniedziałek, 28 kwietnia 2014

obłoki

cały dzień Józia chodziła w gazowych obłokach


zadziwia mnie, ile smrodu mieści się w tak drobnym stworzeniu
mogłaby bez trudu powalić pluton oddziałów specjalnych

biedna, omijaliśmy ją z daleka
jedynie Bigdog udowodnił, że kocha bezwarunkowo... :)

dzień idealny

oko otworzywszy ledwo-ledwo
ujrzałam za mokrą szybą sine chmury

leje

co za szczęście, że jest sobota

zrobię kawy
przyłożę sobie Józię do łona albo pleców
i zatopię się w lekturze

będzie cudnie...


A czy idealna matka zapamiętała, że dziś w szkole prezentacja projektów klasy Podlotki?

ech

trzy godziny na twardym stołku
nieidealna matka wytrwała :)

wtorek, 15 kwietnia 2014

wątła następczyni Herkulesa


Chyba pisałam już, że kochają mnie chwasty.
Na polu bitew ogródkowych całkowicie poległam
czego bym nie siała, wyrastały dorodne pokrzywy.

dałam więc sobie spokój z czymś, czego nie śmiałabym nazwać ogródkiem
zarosło dorodnymi chwaściorami

ostatnio odkryła ten kawałeczek ziemi Podlotka
spędziła tam pół dnia
odkryła poziomki, truskawki i szczaw
wydłubała starannie bujne trawska
złożyła zamówienie na nasiona

oczyściła ogródek jak stajnię Augiasza

może w końcu coś porządnego tam wyrośnie
następcom prawnym :D

czwartek, 10 kwietnia 2014

skutki zwyrodniałej wyobraźni

odwiedzają mnie teraz różne ludzie
(potencjalni nowonabywcy)
mniej, lub bardziej miłe
zazwyczaj bardziej :)

przyszedł Pan
pełna kulturka, garniak, wyglądał trochę jak jakiś poseł czy coś
w typie wujek gaduła dobra rada

pouczona zostałam w tematach wapna gaszonego (?!), potencjalnych pryszczy Podlotki, sposobu pisania pism urzędowych (ha!), pielęgnacji zieleni przydomowej, oświetlenia mieszkania

przyzwyczajona jestem do ludzi, którzy przychodzą się wygadać
więc strzymałam
jako, że klient (nawet potencjalny) to nasz pan

już wychodząc Pan zawiesił oko na 20-metrowym modrzewiu
żeby go przyciąć - od góry - bo zagrożenie i coś tam

i palnął
że małżonek taki młody i wysportowany, mógłby słupołazy włożyć i przyciąć od góry

odjęło mi mowę

po czym oczyma duszy

ujrzałam Fochmana 130 kg żywej wagi
z czego jakaś połowa na brzuchu
albowiem Fochman dąży do ideału, czyli do kuli
w słupołazach
na modrzewiu

niestety, zareagowałam


nikt nie kupi domu od kobiety zanoszącej się hienim chichotem :(

wtorek, 8 kwietnia 2014

dlaczego przynudzam, czyli jadowita sprowokowana

Almetyna zadała pytanie :)

Pomyślałam sobie, że jest to w sumie dobra okazja, żeby się podsumować, co planowałam od jakiegoś czasu.

Dlaczego przynudzam?

Bo nie buduję barykad ani ich nie zdobywam, nie manifestuję w manifach, nie piszę protest-songów, nie zdobywam szczytów, nie skaczę ze spadochronem, nie lewicuję (ani nie prawicuję), generalnie nie zmieniam świata, a jedynie go sobie - we własnym, niewielkim zakresie - staram poukładać.

ponadto nie potrafię gotować, szyję koślawo nawet proste rzeczy, ubieram się niemodnie a przy próbach robienia biżuterii trafiał mnie szlag :)

Założenie bloga miało służyć uporządkowaniu i zachowaniu wspomnień*, nie zakładałam, że ktoś będzie tu zaglądał. Traktuję go jako pamiętnik, dlatego o wpisach nie wie nikt z moich najbliższych (a przynajmniej mam taką nadzieję), choć od jakiegoś czasu mnie swędzi, żeby powiedzieć kilku osobom :) Z kilku mądrych blogów dowiedziałam się, jak ważne są codzienne zwykłe chwile, i jak szybko potrafią się zatrzeć w pamięci. Poznałam w międzyczasie też kilka mechanizmów, które w cudowny sposób podnoszą klikalność, ale - po co?

Dlatego uznałam, że taka zwykła codzienność, bez sensacji, mięcha i igrzysk, to co najwyżej przynudzanie. Zieeeeew. Ale, samo słowo narodziło się w ustach pewnego bardzo znanego radiowego (w tv też bywa, ale incydentalnie) dziennikarza muzycznego, który o śpiewających spokojną muzykę kobietach zwykł mówić aksamitnym głosem "jak ona pięknie przynudza..."

kto wie, o kogo chodzi?


* i doskonale się sprawdziło:)









środa, 2 kwietnia 2014

rozczarowanie

kupujący nie dostali kredytu
całą polkę trza zaczynać od początku

przynajmniej zmusiłam Fochmana do posprzątania warsztatu
(który – warsztat, nie Fochman - powinien zwać się składowiskiem wszystkiego niepotrzebnego starego i cuchnącego)
i o który suszyłam mu głowę już czas jakiś
albowiem wyczuwałam myszy
i nie myliłam się

poruszone zwierzątka rozbiegły się we wszystkie strony
ku uciesze Józi, która łapała je, podduszała i cichaczem wnosiła do domu
więc weekend był pełen biegów
za myszami Józia
za Józią Podlotka i Jadowita
za nami uradowany Bigdog
złapane za ogony myszy biegiem wynosiłyśmy w pole

porządki trwają także na strychu, pozbywam się gratów
odkryłyśmy nieułożone nigdy puzzle safari i cztery pary gumowców fochmana
jakiś pożytek z tego będzie
choć nie ma pożytku ze mnie przy puzzlach, bo wiszę nad nimi i słoń mi się zlewa z nosorożcem (a może to hipopotam?)
a z puzzlami chętnie zlewa się Józia, bardzo dopasowana kolorystycznie


najgorsze, że nie wytrzymałam – miałam oglądać nowe domy PO podpisaniu wstępnej umowy sprzedaży – a obejrzałam jeden – i już się w nim ujrzałam. Czy poczeka na mnie?