nasz czarnobiały niniejszym zostaje ochrzczony Filipem
jak Philip Marlowe, bohater kryminałów Raymonda Chandlera
bo kłopoty, to jego specjalność
przeważnie, jak rasowy sybaryta, daje się łaskawie karmić, nosić i drapać po coraz okrąglejszym brzuszku
czasem zajmuje się lizaniem mojego nosa albo oka, zazwyczaj w okolicach 4 nad ranem
niestety, był już ściągany z dachu gołębnika
oraz z wysokiej sosny (co ciekawe, jego siostra zlazła sama)
ostatnio zginął na amen
poszukiwany listem gończym
odnalazł się następnego dnia w szopie drugiego sąsiada
wyglądał jak kupka kociego nieszczęścia, ledwo stojący na nogach i z sierścią pozlepianą żywicą
na szczęście szybko doszedł do siebie :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz