czwartek, 29 października 2015

poworeczkowa niedieta

sporo osób jest ciekawych diety po wycięciu woreczka
niektóre reagują dziwnymi okrzykami, że właściwie, to jem wszystko
jedna znajoma dziewczyna kobieta jest na diecie (gotowane, delikatne, chude) od dwóch lat :)
więc, jak napisałam powyżej, jem wszystko
czekoladę, jajka, ser, sosy, ciacho z kremem - tłustego nie lubię i tak, więc skóry z kurczaka nie próbowałam
ale, już wcześniej z racji odchudzania byłam przyzwyczajona do małych porcji (obiadu dwudaniowego nie zjem już)


może być kilka przyczyn braku dolegliwości, które podobno miały następować i utrudniać mi życie - jedna, w ograniczonych rozsądkiem i przyzwyczajeniem porcjach

druga, którą omówiłam z operującym mnie chirurgiem
otóż twierdził, że mój woreczek był w strasznym stanie, częściowo zwapniony, przyklejony do wątroby,
i zielonkawy na dodatek :)
(to spowodowało komplikacje przy operacji)
być może mój organizm zwyczajnie obywał się bez woreczka od dłuższego czasu, i nie zauważył różnicy

skłaniam się ku trzeciej przyczynie
kartkę z zaleconą w szpitalu dietą wyciągnęłam i przeczytałam po trzech bodajże dniach
i zdążyłam zjeść już prawie wszystko, co było surowo zabronione
(na przykład solidną jajecznicę na maśle, którą zażyczyłam sobie w dzień powrotu do domu, zlekceważywszy szpitalne śniadanie), nie wiedząc, że mi zaszkodzi. A skoro nie zaszkodziło, to kartkę beztrosko wyrzuciłam.

a na zimę bardzo polecam kaszę jaglaną i kapustę kiszoną. Zamiast suplementów :)


aa - aaaa - aaaaaaaaa, traktory dwa

złoty przed-poranek
przez okna zaglądają czuby żółtych drzew
po obu stronach leżą i głośno terkoczą koty
kapcie grzeje mi (i przy okazji spłaszcza), donośnie chrapiąc, Bigdog
chrapie także Fochman
i jak tu spać?

czy zagląda tu jakiś koci behawiorysta?
namiętnie oblizywana przez Bigdoga Szarapręgowana najwyraźniej dostała jakiejś rotacji wstecznej
i, uznawszy biedaka za mamę, poszukuje źródełka mleka
mam nadzieję, że jej to przejdzie

wtorek, 27 października 2015

całe szczęście :)

że swojego szczęścia nie uzależniam od tego nieszczęsnego bagienka...
Euforia z powodu wygrania JAKIEJKOLWIEK opcji politycznej?
no nie wiem, jak to napisać - po prostu wzruszam ramionami
uważam, że panowie przy żłobie dobrze wiedzą co robią, a tzw wierność zasadom sprowadza się do wierności przysłowiu "pecunia non olet", dotyczy to absolutnie każdej strony
nawet gdyby partia, na którą oddałam głos, wygrała w 100%, ostatnie, co mogłabym zrobić, to podskakiwanie z radości, z bardzo prostego powodu - politycy, orientacja obojętna, budzą mój głęboki niesmak, by nie rzec - obrzydzenie. Wybory? owszem, między kiłą a rzeżączką, zazwyczaj
Dorothea pisze "odpocznijmy po aferach"
niestety, ktokolwiek dorwie się do koryta, traci umiar, i dzieją się rzeczy, za które zwykły człowiek poszedłby siedzieć; państwo politycy tylko zmieniają stołki i pobierają odprawy, wycierając sobie gęby orłem, społeczeństwem, zasadami, służbą, misją, im wznioślej, tym lepiej.
Taka jest nasza rzeczywistość. Polityczna.

całe szczęście, że mamy piękną jesień
że mam rodzinę
cudne zwierzaki
i pana, który wymienił piec na mniej paliwożerny :)


wtorek, 20 października 2015

niebieżnia

zaglądam czasem na taką graciarnię, pisałam kiedyś o tym
(nabywam tam przepiękne kieliszki i takie tam)
zobaczyłam wciśniętą w kąt, zawaloną różnościami, małą, zgrabną bieżnię
składana, w doskonałym stanie, czyściutka, niedroga, no przecież
pomyślałam, biorę
ale coś mnie ostrzegło, żeby sprawdzić parametry tego modelu
i całe szczęście
bo bieżnia bynajmniej nie była bieżnią...

:D

poniedziałek, 19 października 2015

jesiennie szarlotkowo :)

mam przepis na taką, w której ciasto jest cieniutkie a jabłek zacna ilość
upiekłam w sobotę, normalną blachę, w niedzielę rano nie było już :)
a byłyśmy w domu same!
więc, słusznym było
upiec jeszcze jedną :)
a na gorąco z lodami, o rany...

piątek, 16 października 2015

ile kosztuje męska duma?

tyle, ile weźmie Pan złota rączka do wynajęcia, za, na przykład, przykręcenie zamka
zastany w domu zamek robił solidne wrażenie, ale kilka razy nieprzyjemnie mnie zaskoczył
(bo mu coś w środku nie zaskakiwało)
wchodzenie do domu przez garaż było już prawie normą
przy czym Fochmanowi zdawało się to nie przeszkadzać
straciłam cierpliwość, gdy, zapomniawszy klucza od garażu, właziłam do domu po drabinie przez górny taras (jeszcze były wtedy stare okna, które w tym akurat pomieszczeniu otwierały się od solidnego kopa)
zrobiłam dziką awanturę, kupiliśmy zamek, sprawa lekko przycichła
dziś powracający skądśtam Fochman zastał Pana przykręcającego zamek
awantura tym razem odbyła się szeptem - bo on ma przecież swoją dumę, żeby mu tu jakiś...
więc pytam, tłumiąc furię, jak długo ta duma może siedzieć na kanapie, omijając zamek wzrokiem?
zapłacił.
Przyjął do wiadomości, że Pan uzupełni brakujące kafelki i zrobi kilka innych drobiazgów
ale sam zawiesił lampę w sieni
(tak, od przeprowadzki chodzimy tam po omacku) :D



dobrze jest sobie przypomnieć

miałam ciężki, ale przyjemny dzień w pracy
pomogłam (jeśli mogłam), wysłuchałam, uśmiałam się
była Pani z bliźniakami, i Pan z kurami
był Pan wyrażający się kwieciście, przekonujący, że byłby osobnikiem nader niefrasobliwym, gdyby swoją altankę naraził na porwanie przez wiatr, nie umocowawszy jej do podłoża (no przecież) 
był Pan Niemiły, ale poszedł
w takie dni przypomina mi się, że administrare
znaczy nie tylko zarządzać, ale też "służyć, pomagać"
smutne jest to, że ta najniższa urzędnicza kasta (czyli ja, między innymi) zajmuje się głównie stawaniem na głowie - żeby pogodzić sprzeczne przepisy, albo wytłumaczyć przed ludźmi durne zarządzenia
bo każda nowelizacja przynosi zmiany na gorsze
wybory idą. Przydaliby się "prawotwórcy", którzy mają kontakt z rzeczywistością
Podobno cuda się zdarzają :)

wtorek, 6 października 2015

...a po burzy spokój

to znaczy, burzy w przenośni, bo niestety, choćby się przydało, to żadnego deszczu ani burzy ani huhu

ale, jak to zwykle bywa, po nocy przychodzi dzień, a po wymianie okien spokój
(który nie oznacza porządku, nad czym ubolewam)
z codziennych sensacji mogę wymienić jedynie:
radosne kocie przepychanki na wszystkich możliwych meblach
wyprowadzanie kotów na taras w asyście Bigdoga, zachowującego się jak pies pasterski
przesadzenie kaktusów, które od przeprowadzki koczowały w pękniętej donicy
no i byłabym zapomniała
czytam sobie na fochu arcyciekawy artykuł
potem sobie ot tak wstępuję do biblioteki
i co ja paczę?
na półce książka
jakby na mnie czekała :)