żyję, chodzę :)
jelitówka okazała się atakiem woreczka, który i tak miałam wyciąć
jednak zaplanowane laparoskopowe wycięcie się przeplanowało w trakcie operacji - podobno to się nazywa konwersja - i zamieniło w brzuch rozcięty na pół
no przecież, nie zawsze wszystko idzie zgodnie z planem :)
jutro wyciąganie szwów, czternastu
(może wreszcie będę mogła założyć biustonosz?)
każdego dnia jest lepiej
sukcesem na dziś jest kilometrowy spacer, własnoręczne zawiązanie butów i spanie na prawym boku
do porażek zaliczam nadmierne oglądanie tv, czasem wręcz czuję, jak mózg zamienia mi się w gąbkę
całe szczęście że jest tak pięknie i ciepło
mogę się bujać na tarasie i patrzeć w chmury i drzewa
i czekać na kataklizm, czyli odwlekającą się wymianę okien
no i na razie nie poczytam kanionka, albowiem obawiam się pęknięcia...
OMG, to dlatego taka przerwa!
OdpowiedzUsuńZdrowiej planowo
A
Ojej, zdrowiej szybko!
OdpowiedzUsuńU mnie woreczek czeka sobie na wycięcie... kiedyś... ;)
oby poszło gładko, Aniu :) kiedyś ;D
Usuń