piątek, 23 grudnia 2016

czegokolwiek sobie życzycie

niech się spełni
z wiadomej okazji, której usiłuję nie dopuszczać do świadomości
choć pewnie last christmas słychać nawet na sacharze
bo jak to, święta bez Taty smażącego ryby?

ogarniam codzienność
podoba mi się mnogość obowiązków i nowych rzeczy w szkole
uczę się z zapałem, być może wartym lepszej sprawy
ale i tak o dupę rozbić, bo zostało za mało osób na kierunku i po 1 semestrze zamykają
więc kombinuję dalej, szukam nowych ścieżek, zagłuszacza
pomysłu na siebie
a może siebie po prostu

Spokojnych
bez pustych miejsc przy stole
życzę :)



sobota, 19 listopada 2016

obrona maniakalna czyli co rozpuszcza spirytus

rozpuszcza na przykład rodzinne więzi
na przykład te między matką a córką
miotam się
pomiędzy matką, jej zaawansowanym alkoholizmem i próbami samobójczymi
pomiędzy własnym życiem
które postanowiłam uczynić męcząco instensywnym
żeby nie myśleć, nie czuć, nie płakać
więc, rodzina, praca, dom, nowa szkoła popołudniami, nauka nowych trudnych dla mnie rzeczy, bieganie, rower, siłownia
w "charakterach" wyczytałam, że to obrona maniakalna
nie wiem, może
świadomość tego jak puste jest bez Taty moje życie
dopada mnie codziennie
czasem udaje mi się nie płakać
czasem udaje mi się nie krzyczeć w środku, że to ONA powinna była umrzeć
jestem złą córką
złym człowiekiem


piątek, 30 września 2016

cicho, pusto, ciemno

zrobiło się
siedzę i analizuję
wypisy, wyniki, rokowania
przesunięta rehabilitacja, która pobudziła rozwój komórek rakowych
(o których wówczas jeszcze nikt nie myślał)
zabójcza chemia
przerzuty, nacieki
i mój śmiesznie optymistyczny, systematycznie rozpisany plan leczenia
zaangażowany sławny profesor
nadzieja do ostatniej minuty

wszystko gówno warte
Tata nie odbierze już telefonu
nie pogra ze mną w brydża
nie przygotuje kortów na wiosnę
nie skrytykuje słabego zagrania

staram się jakoś trzymać
pomóc mi mają różowe pigułki
i sporo obowiązków
owszem, zabierają czas
ale nie zmniejszają smutki i poczucia winy

skulić się i płakać, płakać, płakać - tyle teraz chcę


niedziela, 7 sierpnia 2016

jazda bez trzymanki

chciałabym stanąć na szczycie górki
rozpędzić się
puścić kierownicę, hamulce
zamknąć oczy
i po prostu dać się ponieść
tylko ja i wiatr

nie potrafię
umieram ze strachu
choć wolałabym umierać z radości
jak każdy chyba

może po prostu nie trafiłam na swoją górkę?
może pisane mi jest jechać po płaskim, stale pedałując?

podjęłam decyzję
nowotwór Taty, druga próba samobójcza Mamy
oraz moje dziwne odchyły
(bo umówmy się, kobiety w moim wieku pewnych rzeczy robić nie powinny,
na przykład zakochiwać się bez wzajemności)

idę do lekarza
bo nie radzę sobie ze sobą

dodatkowo odkryłam, że nie wybierałam dotąd facetów na małża/stałozwiązkowca
wybierałam teściowe
idealne przeciwieństwa mojej matki
wzorce, których nigdy nie udało mi się powielić,
żeby stworzyć prawdziwe domy
to cud, że moje dzieci żyją i mają się w miarę dobrze




środa, 13 lipca 2016

ja, idiotka

kolejne konsultacje są jak odbijanie się od ściany
przyzwoitsi lekarze zwieszają głowy i nie patrzą nam w oczy
przyjechał najlepszy w świecie stryjek, który o trzustce wie WSZYSTKO
więc uraczył nas opowieściami, kto i jak umarł (na trzustkę)
po czym stwierdził, że raka tata nie ma na pewno, bo już by zszedł
zaproponowałam zatem, by zrobić kontrolne ekg, bo być może przeoczyliśmy śmierć własnego ojca

poza tym, jakbym miała mało kłopotów, odczytałam źle pewne gesty,
moja wybujała wyobraźnia dokonała reszty i - wuala
jadowita się zadurzyła
idiotka i kretynka, żałosne po prostu
jestem żywą ilustracją przysłowia "baba bez bolca dostaje pierdolca"
bo, żyjąc w związku czysto hipotecznym, czasem mi odbija
tym razem odbiło porządniej, nieprawdaż...

jeszcze mało?
od kilku tygodni nie mogę się wyspać
pogoda jest koszmarna, co noc burze
a koty latają po okolicy i w nocy przed burzą życzą sobie gdzieś się schować
wracają osobno oczywiście, drą japy pod tarasem, więc wstaję, wpuszczam, zasypiam, znowuż wstaję, wpuszczam, karmię, nie mogę zasnąć, szlag mnie trafia

i kilka spraw pomniejszych
jestem zmęczona i zniechęcona do siebie
żeby się otrzeźwić i ogarnąć, robię kilometry
biegiem, albo rowerem



wtorek, 7 czerwca 2016

nie płaczę, wcale

jak to możliwe, żeby ON?
wielki, wspaniały i niezniszczalny?
serwisem zmiatający przeciwnika z kortu?
nie wiem
nie wiem, skąd wezmę siły do walki
ale znajdę je
widok własnego Ojca na wózku
osłabionego i tak bezradnego
jest straszny
statystyki i rokowania - dobijające
mam ochotę schować się w kącie i wyć
nieoperowalny nowotwór trzustki
to nasz nowy towarzysz
zadanie - poszukać kogoś, kto zoperuje, wyleczy, uzdrowi, uczyni cud

czwartek, 26 maja 2016

goła i niewesoła

kompletnie nierozsądnie wydałam resztki pieniędzy
w portfelu i baku echo

wycieczki nie udało się sprzedać
ale rodzice i lekarze są dobrej myśli
więc jadę - pełna obaw i wyrzutów sumienia, obżarta, bo zajadam stresy jak to ja
mało prawdopodobne, aby ten pobyt był udanym odpoczynkiem
nie ten czas

postanawiam nie martwić się na zapas
szkoda tylko, że nie umiem dotrzymać postanowień
jakoś to będzie :)

wtorek, 24 maja 2016

wywiadówka

uwielbiam chodzić na Podlotkowe wywiadówki
cały czas pamiętam wizyty w szkołach Wielkiego Brata,
i karteczki z ocenami przeglądane dyskretnie i wstydliwie
i wycieczki po uczycielach, którzy jak jeden mąż bardzo go lubili, ale...
teraz karteczka Podlotki leży dumnie na środku ławki
a ja słucham, jak zasłużona weteranka, o wyskokach dzieci biedaków, którzy muszą zostać i porozmawiać

nie powiem, że jest wybitnie, ale całkiem całkiem
(o dwa nieba lepiej od mamusi w jej wieku, i o niebo lepiej od brata)

na ostatnich karteczkach zabrakło ocen proponowanych
poukładana Podlotka zrobiła sobie zatem ołówkową symulację
paczam - z fizyki oceny 2+ i 5
roczna ocena wg Podlotki to 5
zagajam więc, czy te oceny które tu wpisała, to realne czy takie bardziej życzeniowe
bo ta fizyka...
- no bo mam przygotowany jeszcze referat, i coś tam, i z tego będzie 5 to mi wychodzi 4
- ale 5 wpisałaś?
- oj, bo jakoś pana ubłagam...

padłam ze śmiechu, czego i Wam życzę :)


było, minęło

szybko, za szybko
zwiedzanie, ujeżdżanie wrocławskich miejskich rowerów, polegiwanie na wałach, fontanny
w domu nowe wyzwania
bo, uparłam się jak osioł jechać na rafy
(swędziało mnie okropnie i za ostatnie pieniądze kupiłam lasta)
Podlotkę pod pachę, na szczęście ma bardzo dobre stopnie, więc tydzień przerwy jej nie zaszkodzi
a tu zachorował Ojciec
więc to chyba jednak był zły pomysł
ugh

piątek, 20 maja 2016

jadowita problematyczna

podlotka napoczęła temat konkretnie
że mama karoliny chce bluzkę
a mama ani wybrała perfumy
wobec powyższego, co ja bym sobie życzyła na matki dzień

zaświeciły mi się oczy
zażądałam, aby podlotka na jeden dzień
zmieniła się w takiego dzidziusia słodkiego
takie roczne agugu
pełzające po podłodze, no wiecie :)

- Matko, jaka Ty jesteś PROBLEMATYCZNA!!!

więc z okazji jedziemy na łikend do wrocławia
nawiedzimy wielkiego brata i gościnną
i polish lody :)
miłego i słonecznego i Wam życzę

środa, 11 maja 2016

samotny wyjazd?

Dziecko stanęło okoniem
rozminęły się nam wizje odpoczynku
i nie wiem, co czynić :)
wymarzyłam sobie na urodziny (45!!) taki wypadzik
wygodny hotel, rafa, rafa, rafa - koniecznie, niezbędnie
słońce - i kupa książek, nic więcej
nie lubię nocnych imprez, ani tym podobnych rozrywek
(za to czasem rano wstaję i biegam :D )

chcę się wygrzać, opić morskiej wody

ale Podlotka krzywi mordkę, że "wolę nie chcę"
bardzo chętnie pojechałabym z kimś - jakieś babskie rozmowy byłyby całkiem ok
bo jakoś tak, sama??
no nie wiem
są pewnie jakieś plusy, ale muszę ich poszukać :)

wtorek, 10 maja 2016

prawie sielanka

bo w zasadzie jest mnóstwo powodów do uśmiechu
rozkwitający ogród
cudowne książki
które się pożera leniąc się na huśtawce z Podlotką, wcinając jabłka (i czipsy)
i popijając wodę z cytryną (i/albo kawę z lodami)
no chyba, że akurat dokonuje się wyrzynek w ogrodzie, a huśtawkę ktoś zajmie
mam też zmartwienia, a jakże
rower, który kupiłam przez all okazał się trupkiem
i muszę się użerać ze zwrotem
i nie stać mnie chyba na snurki w tym roku
(albo stać mnie na takie hotele, do których nie za bardzo mam ochotę jechać)
a bardzo mnie już swędzi, tęsknię za takim totalnym resetem

no i muchy
muchy, to jest proszę państwa katastrofa
bo pół biedy, jeśli taka mucha pozostanie niezauważona
ale gdy ją kocie oko wytropi...
zrobiłam niedawno dekorację, kupiłam nowe donice i posadziłam w nich tzw szable, rozsadzając starą roślinę - na trzech oknach trzy jednakowe kwiaty, bardzo mi się to podobało
dumna zaprosiłam gości
przy których musiałam zbierać z podłogi dwie donice i ziemię :)

środa, 4 maja 2016

majówkowo

majówkę przeżyłam
sporo było grania, grilowania, spotkań - ot, typowo
flagę zatknęliśmy do wiadra z kamykami :)
wieczorem, odwożąc gości po obficie zakrapianym posiłku (tzn goście zakrapiali, no), dmuchałam w balonik w ramach akcji trzeźwość
więc po powrocie do domu niezwłocznie zapodałam sobie kawę z lodami, kupą bitej śmietany i słuszną porcją ajerkoniaku
(który się nie mieścił, więc upijałam nadmiar)
na co wpadł Fochman z okrzykiem
że jeszcze trzeba gdzieś tam jechać
cóż, poszliśmy na piechotę :)

wtorek, 26 kwietnia 2016

niedokończenie

wtorek od samego rana był jakiś pomylony
w pracy niczego nie mogłam zrobić do końca
a po południu z kortów zgonił nas porywisty wiatr i zacinający deszcz
też niezdecydowany, bo jednocześnie świeciło słońce :)
więc - nie rozstrzygnięty, a miło zapowiadający się mecz
wieczorem zachciało nam się czegoś niezdrowego
ale lodów w macu też nie dojadłam, za duże
dziś zdecydowanie deszczowa środa
przynajmniej pogoda wie, czego chce
jedyny tulipan w naszym ogrodzie obrażony stulił płatki
koty zaległy na parapecie, uzgodniwszy, wystawiając pyszczki za okno, że nie opłaca się marznąć i moknąć
szkoda, że musiałam opuścić ten senny przybytek
i rozdartego Fochmana, któremu drugi okulista powiedział, że nie ma żadnego zapalenia
tylko alergię
więc Fochman przekopuje sieć w poszukiwaniu trzeciego specjalisty
i rozważa, które maści i kropelki wcierać

niedziela, 24 kwietnia 2016

czekanie na coś, co się nie wydarzy

nie mogę powiedzieć, że za NIM tęskniłam, gdy wyjechał
spotykaliśmy się rzadko
a między nami nic nie było
bo przecież kilka spojrzeń, przypadkowych dotknięć się nie liczy

zresztą, spojrzenia i poczucie fajnej bliskości mogą być i są raczej wynikiem mojej rozbujałej wyobraźnibo przecież ON ma piękną żonę i rodzinę, a ja też niemężatka
więc, kiedy wyjechał, nie tęskniłam
może tylko brakowało mi czasem szczerych rozmów, dosadnie przez NIEGO puentowanych
i czegoś nieokreślonego, niedopowiedzianego

BARDZO się ucieszyłam, że przyjeżdża - dosłownie na kilka dni
i odezwał się do mnie, że koniecznie musimy się zobaczyć :)

piątek, 22 kwietnia 2016

wiosennie

tak mi jakoś płyną dni.
szybko - pomiędzy pracą, zajęciami typu pilates (ściągać pośladki!!), tenisem (wreszcie, wreszcie!), ogarnianiem domu z przyległościami i wygrzewaniem się z Podlotką na tarasie (obserwując jakże zajmujący obrazek wygrzewających się w słoneczku domowych futer). Czyli nuda, proza i codzienność. Przynajmniej ząb wyleczony, mam nadzieję...
ostatnio Podlotka ciągnie, żeby kupić hula-hop. Bo talię wyrabia. Dlatego też słuchamy takiej lekkiej nuty, i jakoś nam tak lekko.


lekko za to nie jest Fochmanowi, który wrócił ze wschodu z zapaleniem oka i oskrzeli. Najwyraźniej wakacje mu nie służą :)
a już niedługo zakwitną azalie...

sobota, 9 kwietnia 2016

jadowita zdemaskowana

wybrałam się bardzo rano po pieczywo
przeciwdeszczowo zabezpieczona
nowym parasolem Podlotki od góry i błyszczącymi kaloszami od drugiej strony
rozejrzałam się dyskretnie - cisza i spokój, w końcu to 6:30
wykonałam zatem dziki skok obunóż do sporej kałuży
kiedy dobiegło mnie gromkie "dzień dobry" zza płotu
mina sąsiada - coś pomiędzy "ta kobieta niczym mnie już nie zaskoczy" a zdziwieniem, że jednak
(przyłapał mnie już kiedyś na śpiewie i tańcu* obok samochodu)

cóż

:)

znowu szyję roletę
tym razem spłynęło na mnie natchnienie na kącik jadalny w żywych kolorach
jakoś szybciej mi idzie
udało mi się kupić materiał o prawie idealnych wymiarach
oczywiście, stare zasłony z ciuchów
no i wiedziałam już, gdzie szukać kółeczek i innych dżinksów

kilka dni urlopu minęło pracowicie, deszczową sobotę umilamy sobie z Podlotką
gorącą szarlotką z lodami, wygłupami z kotami, i ja - nalewką, Podlotka - kakaem.
Fochman w drodze na wywczasy, chata wolna :)

*czytaj: na podrygach :)




czwartek, 7 kwietnia 2016

spisek?

zastanawiam się, czy Pani, która wystąpiła w programie tv jako feministka broniąca praw kobiet, nie była przypadkiem podstawiona
żeby zepsuć kobietom opinię, ośmieszyć
zdaje się, że to taka Pani Krystyna Pawłowicz polskich feministek :)


Nie wiem, jak skończą się te wszystkie awantury. Wiem, że kobieta powinna mieć
PRAWO WYBORU



Wypowiadają się "eksperci", dostojnicy, hierarchowie
mówią okrągłymi zdaniami, zaczynając przeważnie od "w mojej opinii..."

właśnie

to jest TWOJA opinia

inni mogą mieć odmienne zdanie
i poglądy

obrońców życia chętnie widziałabym jako zaangażowanych wolontariuszy w fundacjach pomocy dzieciom już narodzonym, chorym, bardzo proszę
adoptujcie, pomagajcie, uświadamiajcie, wspierajcie
ale - uszanujcie cudze wybory

Państwo powinno zapewnić wszechstronną edukację seksualną i bezpłatne środki antykocepcyjne, zgodnie z naukami medycznymi, a nie kościelnymi

a wierzącym katolikom, z których składa się przecież większość naszego wspaniałego i wcale nie zakłamanego społeczeństwa, żadna ustawa nie powinna być wszak potrzebna...

tak sobie, do pewnej Pani :)

Pani Pawłowicz ostatnio zdaje się napisała, że nie chce być małpą

Pani Profesor,
proszę zostawić w spokoju te sympatyczne stworzenia.
w całym atlasie zwierząt brak jest istot wystarczająco marnych, żeby skalać je porównaniem do Pani.
Pani jest po prostu człowiekiem - bo tylko on, mając możliwość kierowania własnym zachowaniem, świadomie i z premedytacją krzywdzi innych.
Wielka szkoda, że gdzieś po drodze zgubiła Pani pakiet całkiem sympatycznych ludzkich cech, że nie wykorzystuje Pani swojej niewątpliwej wiedzy i stanowiska, żeby po ludzku i chrześcijańsku pomagać, szanować, służyć.

urlopowo zabiegana

wzięłam kilka dni urlopu
wczoraj, oprócz mycia okien, pomagałam Ojcu swemu kilka godzin na kortach
(łopata została mi w lędźwiowym, wstawałam dziś na czworakach)
oddałam w końcu do sklepu rolety
(które, kupione jako identyczne, miały różnorakie mocowania, z którymi usiłowałam,
bez powodzenia, się mocować)
odwiozłam stare ciuchy podlotki do ośrodka pomocy w razie przemocy
nawiedziłam sklep ogrodniczy i wyszłam lżejsza o pół wypłaty
zaliczyłam zumbę na ostatnich nogach
oraz pożarłam pół opakowania lodów i ciasto

o drobiazgach typu sprzątanie, gotowanie, nie warto wspominać
zawsze w takich okolicznościach zastanawiam się
jakim cudem wyrabiam się na codzień
skoro mając dzień wolny nie nadążam :)

ciekawe, co przyniesie dziś
oprócz oczywiście kolejnych odcinków nieustającej sagi pt "wielkie błyszczące okna"?

wtorek, 5 kwietnia 2016

ogarniam się

trochę mi w tym przeszkadza wiosna
bo jak tu nie posiedzieć godzinę na huśtawce gapiąc się na drzewa i wiewiórki
oraz zestresowane wiewiórczą przebiegłością koty :)

wizyty lekarskie odwalam
naprawę auta załatwiam
kwiatki przesadzam
magnolię usiłuję zachęcić dobrym słowem do kwitnięcia,
bo u sąsiada już zakwitła dwa dni temu
okna myję
(np dziś rano rozczochrana i zaspana Podlotka:
- mamo, jest wpół do siódmej, dlaczego ty MYJESZ OKNA??
- eee... bo urlop mam ;))
porządkuję ogród, znajdując różne niespodzianki, przeważnie kwitnące i pachnące
(to nasza pierwsza wiosna w nowym ogrodzie :))
irytuję się na koty, które ciepłe noce życzą sobie spędzać poza domem, zamiast mruczeć na mojej kołdrze
w dodatku dostałam się na darmowe (dziękuję ci, unio) zajęcia fitness 3 razy w tygodniu
więc  - nie narzekam
ale pisać też za bardzo nie mam o czym
ostatnio ułożyłam niechcący wierszyk satyryczny lekko polityczny
i przeraził mnie ogrom złości, którą czuję, patrząc na to, co się dzieje
więc o polityce - sza
bo po co się denerwować
oddajmy głos ptakom
a macice kobietom :)




środa, 23 marca 2016

jak skutecznie zepsuć sobie tydzień albo i więcej

czyli - o tym, jak mi się wszystko zbiegło
zabieg na niepodobającym się ginowi wnętrzu i parszywa reakcja na tzw "głupiego jasia" - dwa dni w plecy
kanałowe leczenie i bolenie zęba
rehabilitacja na zwyrodniały szyjny
no i te Święta, których nie lubię
przynajmniej tyle, że rehabilitant powiedział stanowczo - żadnego sprzątania i mycia okien!
(na czas rehabilitacji)
więc awansował na ulubionego rehabilitanta natychmiast:)
poza tym, znowu padł mi akumulator, lekceważony od roku
a przegląd korolci nie wypadł najlepiej (szkoda, że ona nie ma napraw na nfz)
no i jeszcze - Podlotka ma chłopaka, co mnie przeraża
choć pewnie nie powinno.

Jednak, czy macie mało, czy więcej kłopotów
poważniejszych, czy nie -
życzę wszystkim Wszystkiego Świątecznego
odpoczynku i spokoju
i zdrówka :)




poniedziałek, 14 marca 2016

możliwości

co można zrobić przez dwa tygodnie, kompletnie się zaniedbawszy blogowo?
a można, na przykład, zaliczyć dwie dostawy ciucholandowe i obkupić siebie i rodzinę też
można uszyć komplet trzech rolet rzymskich, zupełnie samodzielnie, bez żadnych gotowych mechanizmów, wyszukawszy uprzednio w marketach budowlanych niezbędne składniki, i stać się postrachem pracowników tychże marketów, zamęczając ich o kółeczka, patyczki i sznureczki
aaa, i zaoszczędzić w ten sposób kupę kasy :)
można popaść w związku z powyższym w samozachwyt i dumę
(załapałam się na haczyk jednego bloga, gdzie Pani napisała, że szycie rolet jest proste. Owszem, SZYCIE, tak. Cała reszta była dla mnie koszmarem, zanim wszystko złożyłam do kupy :))
można zrobić życiowy rekord na 5 km biegiem (no, prawie), zatrzymawszy się jedynie dwa razy i to pod ostrą górkę, więc właściwie się nie liczy (czas mam żenujący, tak nawiasem :D)
można przeczytać kilka książek, a nad jedną, bardzo mądrą, zasnąć trzy razy i oddać do biblioteki nie przeczytawszy, z poczuciem lekkiej porażki (Zygmunt Bauman, poległam)
oraz upiec kilkadziesiąt superprostych i superszybkich babeczek, przy których wszystkie dietetyczne postanowienia biorą w łeb
i wziąć się w końcu za kufer, który ma być ozdobą salonu, a na razie jest kupą brzydkich zbitych płyt wiórowych w kolorze czarnym (pamiętacie krótką modę na czarne meble? został mi po poprzednich właścicielach kawałek takiej meblościanki)
i sama nie wiem, co jeszcze
w natłoku zdarzeń kompletnie zapomniałam, że mam się martwić moim wnętrzem, które nie podoba się ginowi, ale ponieważ zbliża się termin odebrania wyników badań i wizyty, więc znowu zaczynam.

wszystkich tęskniących za słońcem ciepło pozdrawiam :)






wtorek, 23 lutego 2016

skóra

całe swoje dorosłe życie pozostawałam w błędnym przekonaniu
że mam skórę tłustą
"pielęgnowałam" ją ostrymi peelingami, wysuszającymi maseczkami
toną korektorów i fluidów
odwdzięczała mi się ostrym zaczerwienieniem, głębokimi bolesnymi ropnymi pryszczami
kiedy znajomi zaczęli pytać, czy nie choruję przypadkiem na trąd, i czy mój nos już odpadł,
(a skóra na nim i w wokoło ust przypominała skórę krokodyla)
udałam się do Pani Dermatolog
skóra okazała się wrażliwa, z trądzikiem różowatym
kilka tygodni radykalnej zmiany sposobu traktowania

i cuda, cuda :)
nie powiem, żem gładka i piękna - ale różnica jest olbrzymia
pryszcz jakiś wyskoczy raz na 2-3 miesiące
zniknęły nie gojące się strupy, nos tylko czasem się zarumieni
zaprzyjaźniłam się z oliwką bio-oil i bardzo sobie tę przyjaźń chwalę
żałuję, że brakuje mi samozaparcia, żeby stosować ją na inne części ciała,
podobno znakomicie działa na rany (a moja na brzuchu jest całkiem spora)

nie były to tanie wizyty, ale okazały się zbawienne
jestem żywym przykładem na to, że nieumiejętna pielęgnacja może bardzo szkodzić :)







czwartek, 18 lutego 2016

wnętrze

Panu ginowi nie podoba się moje wnętrze
z uśmiechem powiedział, że to jeszcze nie pora, by się martwić
(cóż, mam nadzieję, że mi powie, jak ta pora nadejdzie)
zlecił badania, uprzedził, że konieczny będzie prawdopodobnie pobyt w szpitalu
moja wyobraźnia się rozszalała
chyba się umówię do rodzinnego, trochę go pomęczę
może dostanę coś na poskromienie głupich myśli
zasilanych ciężkimi przypadkami niewykrytych w porę chorób dookoła

za to kociszcza po zabiegach mają się doskonale :)


poniedziałek, 15 lutego 2016

nieogarnięta jestem

rano wstawiłam miseczkę z mlekiem do lodówki zamiast do mikrofalówki
i kilka dobrych minut czekałam na podgrzanie, ziewając kotu do ucha
potem nabiłam sobie guza o drzwi szafy
chyba tak po łikendzie
wypełnionym spacerami i piękną pogodą
dobrym towarzystwem, jedzeniem i... winem

ładna pogoda zresztą niedługo się skończy
i zaraz wyjaśnię, dlaczego

otóż, przeprowadziwszy się, zrezygnowałam ze zmiany opon
do pracy mam niedaleko, w razie nagłego ataku zimy zawsze mogę podreptać
poza tym śniegu z roku na rok coraz mniej
jednak czasem trzeba gdzieś podjechać
i tak się jakoś składa, że jak MUSZĘ (i transportem publicznym się nie da),
to nagle, po całych dniach pięknej słonecznej pogody
zaczyna się śnieżyca,epoka lodowcowa zgoła
trwa to wszystko jakieś pół dnia i cudownie przechodzi
dwa razy przekładałam wizytę Podlotki u ortodonty
jutro mamy kolejną
więc spodziewam się najgorszego
(pomijam już fakt, że jeździmy do bratniego kraju, gdzie zimówki są obowiązkowe, więc ten, tego...)

piątek, 12 lutego 2016

nie ciocia, nie teściowa - dobry duch mnie opuścił

zmarła druga żona mojego byłego teścia
chorowała ciężko



słyszę w słuchawce telefonu Jej ciepły śmiech
będzie mi tego brakować
trochę egoistycznie - bo mnie lubiła, w przeciwieństwie do aktualnej żony mojego ex
(a przynajmniej tak mówiła)

Wierzę, że jest w pięknym Niebie :)



niedziela, 7 lutego 2016

jabłecznie

akcja jabłka w naszym powiecie trwa od jakiegoś czasu
pojawiają się w szkołach, przedszkolach, urzędach, ostatnio skrzynkami rozdawane były w strażnicach OSP
i tak, w epoce komórek
rodzice wzięli dla siebie i dla nas i dla sąsiadów i rodziców Fochmana
rodzice Fochmana dla siebie i dla nas i dla moich, jakżeby inaczej, też
ja dostałam jeszcze w pracy
mamy całą piwnicę jabłek :)
wymyśliłam jabłeczne chipsy i mus do słoików
cóż, ledwo ogarnęłam, i to byle jak, dom po remoncie salonu - nowa robota :)
ale, zaznaczam, że nie ograbiliśmy z jabłek całego powiatu - wciąż rozdają...

koleżanka w pracy słyszała gdzieś, że mają jeszcze rozdawać marchewki
i cebulę :D

piątek, 5 lutego 2016

dżins (bez lycry) prawdę Ci powie

tak mi się wydawało ostatnio
że jakby mnie więcej i więcej
ale ciągle szukałam usprawiedliwień, wymówek
że przecież i tak zrzuciłam więcej kilogramów, niż planowałam,
i, że wszyscy mi mówili, że jestem za chuda
itd, itp
no to mam, ciasne spodnie :)
niestety, w zapasie dwie pary lekko za dużych, więc znowu mam wymówkę
pora zmierzyć się z rzeczywistością, czyli wejść na wagę
a te pączki wczorajsze...


wtorek, 2 lutego 2016

wącham

lubię wąchać
książki, jedzenie, koty, świeże pranie
ostatnio, to nawet tak jakby nieśmiało zapachniało wiosną wokoło
zrobiłam szybciutko trzy prania
rozochocona ciepłem wyszłam wieszać z mokrą głową (tylko na momencik przecież)
skutki łatwe do przewidzenia :)

w domu od dwóch tygodni fruwają pyły
z remontu, gładzi, parkietu
jestem jak syzyf
ale powoli robi się pięknie w salonie :)

czwartek, 21 stycznia 2016

zima w pełni

dobry humor psują mi zatrudnieni fachowcy, którzy nie mają własnego śrubokręta, praca, w której atmosfera jest gęsto-skisło-spleśniała, oraz Podlotka, która ze skruchą wysmarkała, że ona już tę czapkę założy. Nie poprawia nastroju własna matka, która najpierw obarczyła mnie organizacją sporej rodzinnej imprezy z okazji, a teraz, w zależności od ilości alkoholu w krwiobiegu, wyskakuje z nowymi pomysłami, zmienia termin albo wycofuje się z całości, lekce sobie ważąc zaproszoną z daleka rodzinę i zapłaconą w knajpie zaliczkę.

Nic to. Jutro poszukam ukojenia na zakurzonych biegówkach.

Poza tym, rozśmiesza mnie Fochman, który, poproszony o powieszenie na kaloryferze mokrej ściereczki, zawiesił ją sobie na pokaźnym brzuchu. No, bo przecież gdzieś tam jest kaloryfer...

miłego weekendu, pomimo i wbrew :)

środa, 20 stycznia 2016

bajecznie

nieprzyzwoicie szczęśliwa byłam dziś rano
pomimo i na przekór
bo mogłam sobie z Podlotką spacerkiem iść do pracy i cieszyć się śniegiem
i bajkowym krajobrazem
a nie odśnieżać auto i wyglądać pługów :)

Podlotka skłaniana przeze mnie do nałożenia czapki protestowała zdecydowanie
że ja nie rozumiem, że te włosy to będą przyklapnięte a dodatkowo naelektryzowane
i takie przyklapnięto-naelektryzowane włosy to prawdziwy DRAMAT
prawda?

no, nie wiem
moje zawsze są jakieś byle jakie i przyklapnięte
czy mam czapkę, czy nie
i znowu zmieniam fryzjerkę :(

czwartek, 7 stycznia 2016

radiowo

spędziliśmy Nowy Rok
zasłuchani w klasyki na trójkowej liście wszech czasów

nic się nie dzieje ważnego
albo może dzieją się same ważne małe codzienności?

martwi mnie Podlotka, ostatnio ma jakieś fobie żywieniowe
martwi pogoda, bo nie lubię marznąć
martwię się sama o siebie, że się martwię

niedługo kolejne etapy remontu więc ogarnie nas bałagan
przestanę się martwić, zaprzątnięta usuwaniem gruzu