piątek, 31 lipca 2015

chwile grozy

Podlotce przez nieuwagę wymknął się Bigdog
na codzień nieruchawy jak zmurszały głaz z paleolitu (i równie głuchy)
zauważył niedomkniętą furtkę i czmychnął
Podlotka, zanim wpadła w panikę, zaczepiła przejeżdżającego taksówkarza i poprosiła o pomoc
słusznie mniemałam, że zamieszkaliśmy w sympatycznej okolicy - Pan Taksówkarz Bigdoga zlokalizował (jakieś pół kilometra od domu, zadziwiająca żwawość), zadzwonił, pomógł, dziecko mogło spokojnie się rozszlochać z radości
ja nie umarłam na serce
które i tak zachowuje się dziwnie
bo oswojony ortopeda przywiózł mi wór lekarstw na mój obolały nadwyrężony odcinek lędźwiowy
(a trzeba Wam wiedzieć, że uśmierzanie bólu ma opanowane do perfekcji. Twierdzi, że lekarz na kontrakcie nie ma prawa do chorobowego, więc nie leczy kontuzji, jest tak poowijany bandażami, że na korcie wygląda jak dobrze odżywiona mumia)
więc te specyfiki - a może bardziej ich uboczne skutki - bardzo mnie niepokoją
ale mam brać tylko przez tydzień
potem będę skakać jak nowo narodzona, mam nadzieję


2 komentarze: