czwartek, 28 listopada 2013
czkawka i faceci w rajtuzach
www.balet.pl
Podlotkę czkawka męczyła cały dzień. Hałaśliwa, donośna, spadająca znienacka... A tu balety wieczorem!
Siadamy w tym wymarzonym pierwszym rzędzie, ja w strachu, bo najpewniej z czkawką przyjdzie głupawka i obie będziemy chichotać jak kretynki i ...
...pokazali się faceci w rajtuzach.
Podlotce opadła szczęka i czkawka przeszła jak ręką odjął.
Na szczęście szybko dała się porwać mniej prozaicznym wrażeniom. A lekcja - dokładna, zapewniam - męskiej anatomii może się przydać kiedyś na biologii :)
sobota, 23 listopada 2013
niemoc ducha czy ciała?
www.empik.com
gdybym miała/mogła/czy była zmuszona wybierać
czy wolałabym cierpieć fizycznie, ale zachować świadomość
czy stracić umysł pozostając sprawną fizycznie?
czy coś z tego jest lepsze/gorsze?
czy w ogóle da się to ocenić i po co właściwie?
Jako ludzie jesteśmy całością.
Myślę, że jest to rozważanie jałowe - ale bliskim łatwiej jest zrozumieć/wytłumaczyć chorobę fizyczną.
To, że najlepiej być zdrowym, jest truizmem, ale rzadko zdrowi zdają sobie z tego sprawę.
czwartek, 21 listopada 2013
echa wielkiego świata w małym mieście
siedzimy, biurwy z powołania lub przypadku, stukamy w klawiaturki, radio szemrze
leci piosenka
- a, to ten śpiewa, ten co powiedział o swojej żonie, że jest fretką - odzywa się znienacka A.
- nie, on właśnie powiedział, że NIE JEST fretką - sprostowała z naciskiem O.- to znaczy, nie fretką tylko tym, no...
- norką? - podpowiadam usłużnie
- ...surykatką!
- ale dlaczego nie jest? - dopytuje się M., najstarsza i najmniej zorientowana w zawiłościach uczuciowych aktualnych gwiazd ekranu
- bo mu dzieci rodziła. Dwa razy - błysnęła wiedzą O.
- i tak jej wymyśla? I to publicznie? nieładnie, powinien okazać więcej szacunku - M. kręci głową z niesmakiem.
- Z egzotycznych zwierząt, to chciałabym taką kolorową papugę - wtrąca się znienacka S.dotąd przewracająca w skupieniu jakieś pożółkłe papierzyska - albo gekona, bo zjada komary. Ale najlepszy i tak jest pies.
I z tym się wszystkie zgadzamy.
leci piosenka
- a, to ten śpiewa, ten co powiedział o swojej żonie, że jest fretką - odzywa się znienacka A.
- nie, on właśnie powiedział, że NIE JEST fretką - sprostowała z naciskiem O.- to znaczy, nie fretką tylko tym, no...
- norką? - podpowiadam usłużnie
- ...surykatką!
- ale dlaczego nie jest? - dopytuje się M., najstarsza i najmniej zorientowana w zawiłościach uczuciowych aktualnych gwiazd ekranu
- bo mu dzieci rodziła. Dwa razy - błysnęła wiedzą O.
- i tak jej wymyśla? I to publicznie? nieładnie, powinien okazać więcej szacunku - M. kręci głową z niesmakiem.
- Z egzotycznych zwierząt, to chciałabym taką kolorową papugę - wtrąca się znienacka S.dotąd przewracająca w skupieniu jakieś pożółkłe papierzyska - albo gekona, bo zjada komary. Ale najlepszy i tak jest pies.
I z tym się wszystkie zgadzamy.
wtorek, 19 listopada 2013
gdy wyciągam miotłę...
i włączam muzę na full, na przykład ostatnio taką*:
to dzieją się rzeczy ciekawe.
Bigdog, nauczony doświadczeniem, szuka spokojnego kąta z dala od miotły, i z wielkim wyczuciem przenosi się tam, gdzie nawiedzona (chwilowo!) Pani zdążyła już posprzątać. Gdy wyczuje, że obiegłam już wszystkie pomieszczenia, wyłazi i rozwala się na środku pokoju lub przejściu, jak to ma w zwyczaju. Ostatnio łypie ze zgorszeniem spod oka - albowiem dla Józi sprzątanie to impra. Skacze na miotłę, wozi się na mopie, wpada z rozpędu w zebraną i zostawioną na chwilkę kupkę śmieci, rozrzucając ją po całym pomieszczeniu, baaaaardzo lubi wpadać w poślizg na świeżo umytej podłodze, lekceważąc powagę sytuacji oraz potępiające spojrzenia Bigdoga.
Chyba za rzadko mam wenę do sprzątania.
*plik, który zamieściłam z Youtube, jest niestety ucięty przy końcu, nie znalazłam lepszego. Ale piosenka mimo wszystko przednia :)
to dzieją się rzeczy ciekawe.
Bigdog, nauczony doświadczeniem, szuka spokojnego kąta z dala od miotły, i z wielkim wyczuciem przenosi się tam, gdzie nawiedzona (chwilowo!) Pani zdążyła już posprzątać. Gdy wyczuje, że obiegłam już wszystkie pomieszczenia, wyłazi i rozwala się na środku pokoju lub przejściu, jak to ma w zwyczaju. Ostatnio łypie ze zgorszeniem spod oka - albowiem dla Józi sprzątanie to impra. Skacze na miotłę, wozi się na mopie, wpada z rozpędu w zebraną i zostawioną na chwilkę kupkę śmieci, rozrzucając ją po całym pomieszczeniu, baaaaardzo lubi wpadać w poślizg na świeżo umytej podłodze, lekceważąc powagę sytuacji oraz potępiające spojrzenia Bigdoga.
Chyba za rzadko mam wenę do sprzątania.
*plik, który zamieściłam z Youtube, jest niestety ucięty przy końcu, nie znalazłam lepszego. Ale piosenka mimo wszystko przednia :)
piątek, 15 listopada 2013
zgubny nałóg chlebowy
trzeba z tym skończyć.
pieczenie chleba z chrupiącą skórką i ziarnami okazało się proste.
okazuje się też niestety zgubne w skutkach - spędzanie wieczoru na mieszaniu ciasta, napełnianiu foremek, wyciąganiu chleba z piekarnika, wąchaniu go, po czym opychaniu się gorącymi kromkami weszło nam w nałóg.
a skutki (poza poparzonymi palcami) łatwo przewidzieć.
tymczasem, ćwicząc sobie prawie co wieczór, lub biegając w niedzielny poranek, wyrobiłam sobie nawet coś w rodzaju mięśni na ramionach, które dumnie prężę przed lustrem, gdy nikt nie patrzy - nie chciałabym, żeby mi znów zanikły. Niestety, choć reszta człowieka mi wyraźnie smukleje i nabiera kształtów, brzuszysko pozostaje bez zmian - to 4-5 miesiąc półtorarocznej ciąży :)
całe szczęście, do mojej szafy wpadła pobuszować Józia i z czeluści wyciągnęła nabyty kiedyś i kompletnie zapomniany pas neoprenowy na talię właśnie. Wczoraj ćwiczyłam z Jillian Michaels i z pasem - i może to w końcu da jakieś efekty i zniweluje choć trochę moje obżarstwo?
Poza tym czeka mnie wizyta w biurze podróży. Wybieranie miejsca wyjazdu na wakacje i planowanie pobytu to wieeeelka przyjemność :)
ps
dokładam zdjęcie Józi, jak się układającej się w gorącym piecyku - ona też lubi pieczenie chleba :)
pieczenie chleba z chrupiącą skórką i ziarnami okazało się proste.
okazuje się też niestety zgubne w skutkach - spędzanie wieczoru na mieszaniu ciasta, napełnianiu foremek, wyciąganiu chleba z piekarnika, wąchaniu go, po czym opychaniu się gorącymi kromkami weszło nam w nałóg.
a skutki (poza poparzonymi palcami) łatwo przewidzieć.
tymczasem, ćwicząc sobie prawie co wieczór, lub biegając w niedzielny poranek, wyrobiłam sobie nawet coś w rodzaju mięśni na ramionach, które dumnie prężę przed lustrem, gdy nikt nie patrzy - nie chciałabym, żeby mi znów zanikły. Niestety, choć reszta człowieka mi wyraźnie smukleje i nabiera kształtów, brzuszysko pozostaje bez zmian - to 4-5 miesiąc półtorarocznej ciąży :)
całe szczęście, do mojej szafy wpadła pobuszować Józia i z czeluści wyciągnęła nabyty kiedyś i kompletnie zapomniany pas neoprenowy na talię właśnie. Wczoraj ćwiczyłam z Jillian Michaels i z pasem - i może to w końcu da jakieś efekty i zniweluje choć trochę moje obżarstwo?
Poza tym czeka mnie wizyta w biurze podróży. Wybieranie miejsca wyjazdu na wakacje i planowanie pobytu to wieeeelka przyjemność :)
ps
dokładam zdjęcie Józi, jak się układającej się w gorącym piecyku - ona też lubi pieczenie chleba :)
wtorek, 12 listopada 2013
jaki tu spokój...
bo przecież pisanie o:
premierowym pieczeniu chleba, który udał się nad wyraz i nie został zjedzony, lecz POŻARTY w okamgnieniu z rozpuszczającym się na nim masełkiem, i muszę piec następne
książkach, z których większość, przyznam uczciwie, to płytkawe czytadła, tylko niektóre zmuszają do głębszych refleksji,
średnio udanej premierowej gęsi, którą upiekł Fochman, a z której największą radość miały zwierza,
albo jak wkręciłam Fochmana, że przywieziona ze wsi przez moich rodziców suszona stewia to trawka, którą wujek sobie pod folią posadził z polecenia lekarza na jakieś niewiadome bóle i którą zamierzam spożytkować :)
jest średnio ciekawe. Ale taka właśnie jest moja codzienność. Bez trzęsień ziemi.
Jak to gdzieś napisali - z uniesień pozostało mi uniesienie brwi, a ze wzruszeń - wzruszenie ramion?
Uspokajam się dodatkowo starannym wycinaniem kółeczek - numerków do losowań w turniejach, na wypadek, gdybym dostała jakąś desygnację na sędziowanie, co się nie zdarzy, gdyż roztargniona nie wysłałam załącznika, na którym skrupulatnie naniosłam turnieje, na które się zgłaszam do pracy. Czyli się nie zgłosiłam :) Ale numerki mam piękne, niebieskie. Zrobię sobie jeszcze drugi komplet, żółty, a co.
nieobecność
przyszła niedawno kobieta
trochę jakby zagubiona
usiadła do wypełniania wniosku
że nie wiadomo, który to dziś dzień, to częste
że który miesiąc, cóż.
Ale, gdy zaczęła powoli pisać 19... i zadumała się z uniesionymi brwiami....
pomyślałam - zakochana
pozazdrościłam tej nieobecności tu i teraz
też bym tak chciała. Czasami :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)