środa, 29 stycznia 2014

pomiędzy breją a glutem, czyli historia porażki

Wiem, że istnieje inny stan skupienia ugotowanej kaszy, niż glut lub bezkształtna breja. Wiem, bo na szkolnej stołówce dzieci ją jedzą i uwielbiają. To znaczy, starsze już nie je (na szkolnej stołówce), ale młodsze owszem.

a mnie nie wychodzi ta kasza, któryś raz z kolei

brr

fuj

błee

piątek, 24 stycznia 2014

takie rzeczy to tylko na chorobowym


Na początku była spódnica, wypatrzona oczywiście na ciuchach. Gdy już przestałam sobie wyobrażać
kobietę ubraną w TAKĄ spódnicę, postanowiłam coś z niej zrobić :)



Kombinuję, składam, fastryguję a nawet sklejam. Dziewczyny, które mają pojęcie o szyciu,
proszone są o zasłonięcie oczu :)

W przerwach między szyciem uczyniłyśmy z Podlotką ziemniaczane piramidki

i deser a'la tiramisu, niestety lepiej wyglądał niż smakował



obiadek, w roli głównej łosoś,
w roli tła optymistyczna cerata w krowy wybrana oczywiście przez Podlotkę

Efekt końcowy, "worek z galot" jak to ładnie określił szewc zszywający problematyczne grube miejsca

wtorek, 21 stycznia 2014

płaszcz i zdrada

najlepszym dowodem na przyjście zimy jest zstąpienie ze strychu mojego zimowego płaszcza. Właściwie, powinnam napisać PŁASZCZA.

jest cieplutki, noszę go już chyba 9 lat i wyglądam w nim jak własna ciotka, niemniej jednak...

Każdego roku nadchodzi taki dzień, że wracam do domu przewiana na wskroś, z zimnym nosem, i wiem, że pora na PŁASZCZ. I, gdy następnego dnia mogę wyjść śmiało na najcięższe mrozy, nigdzie mi nie wieje i nie pada, to na duszy też mi się robi jakoś cieplej. Naprawiałam ostatnio oberwaną od nadmiaru upychanych niezbyt delikatnie kluczy kieszeń, oraz dziurkę po zagubionym fragmencie zapięcia

i pomyślałam, że już chyba pora na coś nowego. Wyprzedaże przecież są.

Kupiłam zatem puchowy płaszczyk.

Wróciłam do domu, powiesiłam nabytek w szafie (uprzednio obejrzawszy się w kilku lustrach), wyciągnęłam z niej dotychczas noszony i...

Żal mi się GO zrobiło, jakbym zdradziła przyjaciela :)

wyprałam, wysuszyłam - nota bene w okolicznościach pięknej styczniowej pogody - i obmyślam sposoby rewitalizacji staruszka.

Mam przeczucie, że ten nowy nie będzie tak ciepły, poza tym jest jasny i może będzie potrzebował zastępstwa?

poniedziałek, 13 stycznia 2014

ciszej, proszę :)

oswajam się z nowym światem.

wszędzie hałas, czy Wy, ludzie normalnie słyszący, o tym wiecie???

pościel szeleści
przewracana kartka książki brzmi jak łopotanie arkusza formatu A1
auta ryczą - słyszę je nawet w domu!
w kiblu niagara
talerze wydają brzdęki nieznośne
Józia tupie
Podlotka piszczy
a Bigdog z Fochmanem chrapią w nocy i głośno piją

jedyny przyjemny nowy dźwięk, który usłyszałam to kocie mruczenie
wymiata - brzmi jak traktor

piątek, 10 stycznia 2014

dźwiękowe koszmarki

wczorajszy dzień był koszmarny

cały

od rana

czy ktoś kiedyś słyszał głośno włączony mikrofon, o pocierany swetrem??

TO właśnie słyszałam - od rana, non stop

byłam bliska wydłubania sobie ucha środkowego widelcem



pod wieczór ucichło

to była chyba jakaś wiadomość od kosmitów


no i zamykają bibliotekę publiczną. Do listopada.

Nie wiem, czy to można uznać za dobry początek roku.

Mam za karę, że pojechałam na fajerwerki i szampana wśród ludzi, zamiast jak zwykle przywitać Nowy Rok w łóżku, co jak dotąd znakomicie się sprawdzało.


doceńcie ciszę

jestem, żyję, mam się dobrze :)

dziękuję, że myślałyście o mnie i czekałyście, to bardzo miłe.

sam pobyt - szybko, krótko, szpital prawie jak pensjonat, choć trochę jakby... taśmowo to wszystko szło. Najgorsze czekanie - operacje trwały od 8 do 22, zawołali mnie dopiero o 7, więc cały dzień na głodno, tylko pod kroplówką. Ale w miarę, gdy Panie wracały z operacji na własnych nogach z małymi plasterkami, nabierałam przeświadczenia, że wszystko będzie ok.

No i w sumie, było. Ból jest niewielki, zawroty głowy rzadkie, byłoby fajnie, gdyby...

zawsze jakieś ale jest.

Z moją wadą słuchu wiąże się nieciekawa przypadłość, tak zwane szumy uszne. Przy czym szumy, to określenie dość ogólne - są dzwonki, trzeszczenia, i inne takie. Niektóre jednostajne, niektóre okresowe, pojawiające się znienacka albo trwające bez przerwy.
Od kilku miesięcy bardzo nasilił mi się szum - jednostajny, dość głośny, w lewym uchu. Operację miałam orientowaną bardziej na ucho prawe, ze względu na to pogorszenie w ostatniej chwili - już na sali operacyjnej - zdecydowałam się na lewe.

Niestety, po obudzeniu się - szumi dalej.

Głośno, wyraźnie, jakbym gdzieś miała za ścianą włączony odkurzacz albo głośną suszarkę.

Jestem rozczarowana i zawiedziona. Wiem, że nie była to usługa gwarantowana, że równie dobrze mogło się pogorszyć, zawsze jest ryzyko, że nic się nie uda.



więc, powiadam Wam ja, jadowita - posłuchajcie  C I S Z Y



jestem pewna, że jest niesamowita. Ja nigdy jej nie usłyszę.

piątek, 3 stycznia 2014

przedpanicznie

powoli zaczyna zżerać mnie panika. A co robi jadowita, kiedy się denerwuje?

je
pochłania
pożera
opycha się
i tak dalej

coż.

Ratujemy sie z Podlotką - to znaczy ja się ratuję, wciągając przy okazji dziecię niewinne w serialowe meandry - oglądając od początku Gotowe na wszystko. Kończymy pierwszy sezon, omówiłyśmy  przy okazji tak interesujące pojęcia jak ejakulacja, rozstrząsnęłyśmy kwestię pierwszego stosunku - ewentualnego, ma się rozumieć, oraz moralne dylematy zdradzonych i zdradzających. Cudze poćwiartowane lub zakopywane pod ziemią ciała działają na mnie odprężająco.

W przerwach pomiędzy odcinkami rozstrzygam kwestie typu dres czy piżama, polar czy potwornie wielki szlafrok, oraz co będzie jeśli...

Doszłam do wniosku, że nie boję się ewentualnej głuchoty. Wolałabym natomiast wybudzić się z narkozy oraz zachować zęby - to ostatnie spędza mi sen z powiek odkąd wyczytałam, że utrata lub zniszczenie zębów jest, że tak powiem, wliczone w ryzyko zabiegu. Muszę koniecznie poinformować lekarza dokonującego operacji, że za moje koronki dałam kilka tysięcy złotych po ponadrocznym oszczędzaniu  i chciałabym je zachować. W niezmienionym stanie.

w międzyczasie wyszło na jaw, że Podlotka najzupełniej świadomie zlekceważyła konieczność przeczytania lektury. Bo się jej nie podoba. Poinformowała mnie spokojnie, że w czasie przewidzianym na lekturę czytała inne książki.

Quo vadis, Podlotko?!

Jestem złą matką. Ale, ponieważ istnieje spora szansa, że jednak się wybudzę z tej narkozy, zamierzam nad tym popracować :)