niedziela, 28 czerwca 2015

kurz, pajęczyny i kartony

tak to mniej więcej wygląda w domu
są jeszcze tony śmieci, z którymi nie wiadomo co zrobić
ubrania w workach
i zablokowane wskutek pomylenia hasła konto z pieniędzmi
i brakujące gdzieś 10 tysięcy złotych (czy ktoś widział albo ma zbędne?)
więc z przyjemnością siedzę dziś jeszcze w pracy ;P
jutro wielki dzień
czyli dziś zielona noc?
stres źle odbija się moim żywieniu
kolokwialnie mówiąc - obżeram się
nic to. Pojutrze wypiję poranną kawę na tarasie. Oby.


środa, 24 czerwca 2015

przyśpieszenie

sprawy nabierają tempa
terminy robią się napięte
teczki z dokumentami puchną
oczywiście dziś, gdy jechałam załatwić BARDZO WAŻNE SPRAWY w urzędzie, to zapomniałam BARDZO WAŻNEJ TECZKI
więc musiałam wykorzystać swoje własne urzędnicze stanowisko (no bo przecież nie piękne oczy ;P) obiecując dosłać papierki

w dodatku im bliżej w godziny 0 - tym bardziej szaleje moja matka - jakby nie mogła przeżyć, że coś się dzieje niekoniecznie wokół niej; tym razem zaserwowała nam guza narządów kobiecych. Jest tak olbrzymi, że uciska jej na kręgosłup, jest oczywiście nieuleczalny i będzie nam przykro, gdy ona sobie umrze. Gdy powiedziałam, że oczywiście - po jej śmierci ją opłaczemy, pochowamy i zafundujemy nagrobek z różowego marmuru, obraziła się i momentalnie usiadła - bóle minęły jak ręką odjął. Nie wiem, czy nie lepsze wrażenie zrobiłabym mówiąc, że zostawimy ją sępom na pożarcie. Potem jednak zainteresował ją temat różowego nagrobka (jak pamiętacie, różowy odmładza) oraz kremacji - przy czym nawet Podlotka wyraziła chęć skremowania się pośmiertnie. Atmosfera się zrobiła wprawdzie lekko grobowa, lecz zamiast leżeć i cierpieć, mama zgodziła się łaskawie wybrać się do lekarza. Mam nadzieję, że nic jej nie jest, oraz że jednak się do tego lekarza wybierze, bo gotowa się wyprzeć. Po cichu jednak podejrzewam, że jest tak solidnie zakonserwowana w środku, że przeżyje nas wszystkich.

sobota, 20 czerwca 2015

zmagania

zmagam się z pudłami i nieklejącą taśmą klejącą
ze strachem o przyszłość Podlotki
z atakami paniki przeprowadzkowej
z infekcją dróg moczowych
z terminami
uff
dla wszystkich czarownic dokonujących czynów nadludzkich piosenka
potrzebne mi będzie sporo sił w najbliższym czasie
prześlijcie trochę, proszę :)


piątek, 19 czerwca 2015

poszukiwanie

wkraczamy w trudny czas
Podlotkowy...
w ostatniej chwili zmieniła zdanie co do szkoły
a na dyżurze rodzicielskim na imprezie zwanej "gimnazjówką"
zauważyłam (dyskretnie), że nie bawiła się najlepiej
opowiadała mi conieco
wygląda to tak, jakby koniecznie chciała być inna niż reszta
ale nie wie, jaka właściwie
i ogólnie jest trochę jakby wycofana
oczywiście, martwię się
uważam (jak każda matka), że jest śliczna i powinna być powszechnie lubiana :D

mam jednak wrażenie, że brakuje jej pewności siebie
gdy emanują ją nawet niezbyt ładnie - obiektywnie - dziewczęta
są popularne i mają powodzenie, a o to chyba chodzi
a może o coś całkiem innego?
sama nie wiem :(

wtorek, 16 czerwca 2015

niezwykła względność wagi

mam dziwny organizm
czułam się ostatnio ciężka i wielka
znowu pojawił się mr.bebech
(no dobra, niekoniecznie powinnam pić 4 kubki koktajlu truskawkowego na maślance ;))
wchodzę na wagę....
2 kilo mniej
hmm.
chyba atmosfera robi się po prostu coraz cięższa
wracam do domu, gapię się na pudła i rozważam,
czy cała ta przeprowadzka nie mogłaby odbyć się beze mnie?

niedziela, 14 czerwca 2015

niezwykła względność czasu

nie wiem, czy to możliwe jest w ogóle
żeby czas jednocześnie się wlókł i pędził?
bo jeśli chodzi o sprawy sprzedażowo/kupno/przeprowadzkowe
to stoi w miejscu
a w innych tematach przemyka błyskawicznie
objawił się Wielki nieobecny tatuś podlotki, znienacka wyraził chęć kontaktów i chyba go zastrzelę jeśli narobi zamieszania i zniknie na kilka lat, jak to ma w zwyczaju - na szczęście podlotka podchodzi do tego (przynajmniej na zewnątrz) z należytym dystansem
trwa truskofaza i truskoszaleństwo
a ja z Podlotką zadebiutowałyśmy w roli sędziów... pływackich
wzięłyśmy też udział w zumba-party, które zakończyło się interwencją policji ;P
Bigdog został wykąpany i wyczesany, więc leżał i błyszczał

a komin na garażu był jakiś taki... pusty, odkąd w słoneczne dni nikt się na nim nie przeciąga i nie obserwuje ptaków


do powrotu kupujących zostało 9 dni. Kredyt podobno przyznany. Końcem czerwca, mam nadzieję, uda się dopiąć sprawy i przeprowadzić. I oby to nie był początek masakry :)



piątek, 12 czerwca 2015

pusto

podobno tego nie robi się kotu
a kot to może zrobić to nam?
urządzać sobie szalone wypady, chociaż w domu niczego nie brakuje
nie przychodzić, jak wołamy
lekceważyć, jak się martwimy i szukamy

i zostawić nas
z truchełkiem do niczego niepodobnym
ani mruczącym, ani ciepłym, ani wpychającym wąsy w nos o poranku
rozjechanym przez samochody?żal i pusto w domu
nie chcę więcej żadnych kotów...

wtorek, 9 czerwca 2015

gdyby nie słupek, gdyby nie...

bywa ktoś tak całkiem zadowolony ze swojego wyglądu?
czasem mam wrażenie, że zawsze muszę mieć coś, co psuje całą, generalnie całkiem strawną resztę
lata walczyłam z brzydkimi zębami - doczekałam się ładnego uśmiechu, oraz niestety szpecącego brzucha, który urósł nie wiadomo kiedy; z brzuchem do pary szpeciły mnie byle jakie włosy, teraz, kiedy w końcu mam w sumie niezłą figurę, i fryzurę, która mi się podoba, powinnam chyba siadać na twarzy :(
maść przepisana przez rodzinnego nie pomogła - choć stosowałam ją bardzo sumiennie
zobaczymy, co wymyśli pani dermatolog
na moje szpecące pryszcze i swędzącą wysypkę:)


piątek, 5 czerwca 2015

przyszłość nie całkiem określona

stanęła mi Podlotka przed wyborem szkoły
nie wiem jak to możliwe, żeby w tym wieku określić cały swój przyszły świat
lubi chemię i plastykę, po wizytach w poradni zawodowej wybrała wstępnie kierunek konserwatora zabytków (idzie do technikum)
ma jeszcze chętkę na analitykę, naprawdę nie wiem, co z tego wyjdzie

znajoma mi opowiedziała anegdotkę
jej córka uparła się zostać aktorką
koleżanka wyraziła swoje niezadowolenie, co wyszło w rozmowie z nauczycielką
-No tak, mama pewnie wolałaby, żebyś poszła na medycynę albo prawo?
- Nie, mam iść na budownictwo - odrzekło dziewczę :)


poniedziałek, 1 czerwca 2015

rabarbarowa katastrofa

odzyskałam Podlotkę całą i zdrową sobotnim świtem
przez weekend nie chciało nam się wytykać nosa z domu i zagrody
ale od Wielkiego Brata i Gościnnej dostałyśmy pęk rabarbaru
i piekłyśmy ciasto, które od początku było porażką
konstrukcja, będąca wynikiem kompromisu, składała się z trzech warstw, każdej z innego przepisu
spód najpierw był za płaski, potem okazał się nadmiernie wyrośnięty
część środkowa wyszła pływająca, w związku z czym ciasto zostało ochrzczone ciastem lanym
i spłynęło, ku uciesze Podlotki, która wcięła prawie całą rabarbarową bryję
później się okazało, że wystarczyło poczekać aż ostygnie, a nie rzucać się na gorące :)
przebąblowałyśmy 2 dni, pijąc drinki i tarmosząc zwierzęta
i dobrze nam było :)