środa, 24 czerwca 2015

przyśpieszenie

sprawy nabierają tempa
terminy robią się napięte
teczki z dokumentami puchną
oczywiście dziś, gdy jechałam załatwić BARDZO WAŻNE SPRAWY w urzędzie, to zapomniałam BARDZO WAŻNEJ TECZKI
więc musiałam wykorzystać swoje własne urzędnicze stanowisko (no bo przecież nie piękne oczy ;P) obiecując dosłać papierki

w dodatku im bliżej w godziny 0 - tym bardziej szaleje moja matka - jakby nie mogła przeżyć, że coś się dzieje niekoniecznie wokół niej; tym razem zaserwowała nam guza narządów kobiecych. Jest tak olbrzymi, że uciska jej na kręgosłup, jest oczywiście nieuleczalny i będzie nam przykro, gdy ona sobie umrze. Gdy powiedziałam, że oczywiście - po jej śmierci ją opłaczemy, pochowamy i zafundujemy nagrobek z różowego marmuru, obraziła się i momentalnie usiadła - bóle minęły jak ręką odjął. Nie wiem, czy nie lepsze wrażenie zrobiłabym mówiąc, że zostawimy ją sępom na pożarcie. Potem jednak zainteresował ją temat różowego nagrobka (jak pamiętacie, różowy odmładza) oraz kremacji - przy czym nawet Podlotka wyraziła chęć skremowania się pośmiertnie. Atmosfera się zrobiła wprawdzie lekko grobowa, lecz zamiast leżeć i cierpieć, mama zgodziła się łaskawie wybrać się do lekarza. Mam nadzieję, że nic jej nie jest, oraz że jednak się do tego lekarza wybierze, bo gotowa się wyprzeć. Po cichu jednak podejrzewam, że jest tak solidnie zakonserwowana w środku, że przeżyje nas wszystkich.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz