środa, 28 sierpnia 2013

niespodzianka

 zjawiła się znienacka.

Wpadł wieczorem Wielki Brat, wyciągnął ją zza pazuchy i donośnie obwieścił, że przyniósł kota z grilla. Znaczy się, Brat był na grillu, co dało się dostrzec. I usłyszeć. Wyskoczywszy zza kurtki, zaświeciła całą swą potężną półkilową, szarą, pręgowaną postacią, syknęła na Bigdoga i ulokowawszy się dostojnie w Fochmanowym łóżku - konkretnie na poduszce - uznała, że jej wygodnie i zostaje.

Chwilowa konsternacja ustąpiła miejsca burzy, która skupiła się na mnie, rodzicielce Wielkiego i Lekkomyślnego Brata (który całkiem przytomnie dał nogę, pewnie kontynuować rzeczonego grilla). Fochman, który generalnie zwierzęta kocha bardziej niż ludzi, ale wyskoki Wielkiego Brata wprawiają go w totalne wkurwienie, się był zagotował. Bo kot był w planach i owszem, ALE, przecież nie tak znienacka, i taki niewiadomoskąd, bo podobno ze stodoły, pewnie pchły ma, miał być jakiś boroczek przygarnięty ze schroniska taramtamtam. Wysłuchałam tyrady, pisków zachwyconej Podlotki, i uznałam, że jak Wielki Brat wróci i otrzeźwieje, to najwyżej zwierzaka odwieziemy do domu.

Tymczasem, zwierz nie próżnował. Noc całą, jak to koty mają w zwyczaju, ugniatał nas w łóżkach, każdego po trochu, i mruczał do uszu. Noc całą nie nabrudził, a rano, w obecności świadków, ostentacyjnie załatwił się do ściągniętej ze strychu kuwety. Fochmana rozmiękczył, siedząc mu na ramieniu i oglądając z nim wspólnie mecz hokeja (co nie zostało potwierdzone przez niezależnych świadków). Zlekceważył kocie grule i skosztował psich. Napił się kociego mleczka. Pomimo otwartych na oścież drzwi i okien, ani myśli wychodzić z domu. Następnie pobawił się wdzięcznie psim ogonem oraz wstążeczką.

Cóż.

Trwa wzburzona debata na temat imienia :)

środa, 21 sierpnia 2013

uroczo roztargniona czy stary otępiały babsztyl?



 (http://fishki.pl/)


nieprawdopodobne, a jednak.

przyjechałam na parking, wzięłam z bagażnika torbę z rakietami i poszłam grać.

Na środku parkingu został mój samochód, z podniesioną klapą bagażnika, w bagażniku torba typu kosz, na wierzchu porfel, dokumenty, wyniki badań, skierowania, papiery z pracy (jak nic bym poleciała za wynoszenie), wszystko. Cała przebogata zawartość damskiej torby. Nawet prześwietlenie środkowego odcinka kręgosłupa oraz biodra :D

Po jakichś 40-stu minutach przyleciał znajomy. Dlaczego otwarte? Bo ja wiem? Mój biedny tata, nominalny właściciel tegoż samochodu, patrzył ze zgrozą. Zabrać jej karolcię, którą tak brzydko traktuje, czy zaryzykować jeszcze? Karolcia w nagrodę i podziękę dostała myjnię i 98 oktanów do baku, ja koszmarne sny o wszystkich chorobach zaczynających się otępieniem mózgowym.

Uczciwe ludzie tam łażą, naprawdę :)

wtorek, 20 sierpnia 2013

żniwa


nie mogę się napatrzeć na słomiane walce. Są takie... kosmiczne :) Zwłaszcza poukładane w pary.
Jakaś ostatnio niemrawa jestem, zmęczona, chociaż śpię po 8-9 godzin.


czwartek, 15 sierpnia 2013

wiosłem dobita :)

Ech, się dzieje.

W kwietniu, pod wpływem pewnego bloga, którego nie będę linkować żeby sobie sztucznie nie poprawiać klikalności, zapisałam się na... spływ kajakowy.

Trzeba Wam wiedzieć, że zielona jestem w tym temacie. Po prostu - chciałam spróbować.

Kto pływa, ten wie, kto nie pływa... niech czym prędzej zacznie, bo przygoda była wspaniała.

Warunki udanego rozpoczęcia kajakowania:
-kpiny i narzekania Fochmana, że też mi takie fanaberie w głowie i że ostatnio mam za duży pęd do nowości; gwarantują, że na pewno pojedziesz, choćby na złość
-zgubienie karimat przeddzień wyjazdu - wszak przy każdym sprzątaniu zawadzały, a jak są potrzebne - brak. Cuda po prostu.
-pobłądzenie po drodze, tak ze dwa razy,
-cudna pogoda deszczowo-burzowa,
-obowiązkowa miesiączka! bardzo ubarwia pobyt pod namiotem!
-łagodne napady paniki na widok pająka w drewnianym kibelku

Bałam się wszystkiego - że nie wytrzymam wiosłowania, że będę w ogonie grupy (wybrałam się na spływ zorganizowany), że wpadnę do wody, że...

Tymczasem, pomimo tysiąca niesprzyjających okoliczności, było cudownie. Moja Podlotka okazała się fantastyczną towarzyszką podróży i niedoli, pomocną i radosną (baardzo mi pomogła przezwyciężyć traumę gdy już MUSIAŁAM skorzystać ze sławojki, a w domu to ona boi się pająków!!!), instruktorzy byli cierpliwi i wyrozumiali, a przygodni towarzysze sympatyczni i pomocni. Czego chcieć więcej? Chyba jeszcze jednego spływu, no :)

Podlotka udaje, że wiosłuje 

Bardzo poranne słońce zagląda do namiotu, który ustawiłyśmy prawie całkiem same

Poranna pajęczyna i Pilica we mgle

Początek :)


Poza tym, pracuję, gram, jeżdżę na turnieje, obejrzałam aż trzy filmy ostatnio, to więcej, niż przez pół roku!!

Obejrzyjcie koniecznie Drogówkę, mocna rzecz, a zapowiedzi mylące.
Jedźcie na spływ kajakowy.
Oddawajcie krew, bo brakuje :)

Kocham Cię, życie :D

czwartek, 1 sierpnia 2013

Jura jeszcze raz :)

Podlotka i Bigdog - zwierza wodne :)

 prawdziwe zwierza wodne, w których towarzystwie można się chlapać

 Bigdog chciał zapolować, ale to kaczki zapolowały na niego 

 Mr Wyniosły, nie chciał się zaprzyjaźniać

Jadowita podąża spacerkiem leśną drogą

 albo skokami po skałkach

szereg podglądaczy