poniedziałek, 31 sierpnia 2015

nic ważnego

zaglądam na cudze blogi
i widzę, ile ważnych rzeczy się dzieje
są duże ważne rzeczy
i małe ważne rzeczy
u mnie przeważają te małe
i zupełnie malutkie
chociaż, popołudnie spędzone na malowaniu komody opisane przez Kanionka na przykład, dostarczyłoby Wam lekko licząc tygodnia bólu brzucha ze śmiechu, Ania ubrałaby tę prozaiczną komodę z wiórowej płyty w skrzydła i zrobiła tak piękne zdjęcia, że, no miss komód po prostu
a ja, no cóż :)
pociągam pędzlem, wkręcam śrubki i cieszę się, jak głupi do sera
chyba każdy ma swoje spełnienie :)

poniedziałek, 24 sierpnia 2015

pesel. pesel!

boli mnie głowa, chyba skutkiem zjawisk pogodowych, nawala kręgosłup - rehabilitacja niewiele pomogła
znajomi mówią, że to taki wiek :)
cóż, trądzik wyleczony, coś musi dokuczać
chwyciłam się, nie wiem, czy deski, czy brzytwy - jeśli pomoże, opiszę

poza tym, urządzamy się
w dostojnym wielkim salonie stanął stół
nie byle jaki, nie
pod mosiężnym kilkuramiennym żyrandolem
w sąsiedztwie dębowej ciężkiej jak kula ziemska komody
stanął stół pingpongowy
:)

środa, 19 sierpnia 2015

biegam

(bo samochód wreszcie na wymianie tłumika)
tu i tam
na zabiegi uleczające skrzypiącą szyję
po szpitalach gdzie leży rodzina byłego męża (której on jakoś nie odwiedza, ciekawe)
po sklepach z Podlotką
w przerwach relaksujemy się wypróbowując szlifierki i wkrętarki,
odnawiamy teraz huśtawkę na tarasie
uznałam, że przez wymianą okien nie opłaca się zbyt dokładnie sprzątać, więc o tyle mam łatwiej
praniem zajęła się Podlotka
z domowych obowiązków jeszcze gotowanie wisi nade mną jak miecz damoklesa
nie przepadam za tą czynnością i szczerze podziwiam osoby które szybko potrafią wyczarować pełnowartościowy posiłek
i to każdego dnia!
kiepska ze mnie bogini domowego ogniska
chyba ugotuję dziś jakąś pomidorową, żeby nie było...


niedziela, 16 sierpnia 2015

burzowo

ale przynajmniej chłodniej...
wymęczona byłam upałem (jak wszyscy zresztą)
w dodatku impreza mi nie wyszła
zaplanowałam na gorący wieczór lekkie jedzonko i wino
a zaproszone dziewczyny przyniosły karkówkę na grilla, wódkę, chipsy i colę :(
zwarzyło mnie to, w ogóle nie przepadam za grillowaniem
zabolało, że prawie nikt nie chciał spróbować domowego rafaello z jaglanej kaszy
ale potem sobie pomyślałam, że w sumie powinnam chyba bardziej dostosować się do oczekiwań gości?
w ogóle ostatnio jakieś drobne życiowe drzazgi nakładają się na siebie

może po burzach się odmieni :)

Podlotka wróciła pełna wrażeń, niestety również niezbyt dobrych
w ośrodku było brudno, dzieci się skarżyły, a jedzenie podobno fatalne
na szczęście chwaliła konie, instruktorów i koleżanki :)

zobaczymy, co przyniesie nowy tydzień



piątek, 7 sierpnia 2015

naczynia

zaglądam ostatnio na graciarnię w naszym mieście
nabrałam upodobania do przedmiotów niekoniecznie kompletnych
ale za to w jakiś sposób wyjątkowych


na przykład talerzyk w zające, na widok którego Podlotka roześmiała się radośnie

szklany klosz bez podstawy, w którym pięknie odwraca się świat

albo dwa solidne kieliszki, z których można napić się nalewki z przyjaciółką :)


wolna chata :)

rozpierzchła mi się rodzina po kraju
Podlotka na obozie męczy konie (bardzo jej się podobała podróż pociągiem)
Fochman na rajdzie warczy na samochody
zostałam sama w wielkim domu
(pierwszy raz)
robię wszystko, czego wstydzę się przy rodzinie :)
wycinam włosy z nosa
oglądam obciachowe programy w tv (np o sukniach panien młodych xxl)
czytam plotki na necie
bawię się aparatem fotograficznym robiąc głupie zdjęcia
oraz niszczę sobie dłonie, odnawiając stare krzesło
(biedne, jest moim królikiem doświadczalnym)
nawet zagrałam dziś, a plecy nie zaprotestowały
jutro idę na basen i do graciarni obejrzeć stare meble
więc, miłego weekendu!
a to krzesło przed metamorfozą: