poniedziałek, 29 lipca 2013

Jura :)


Lubię Jurę, bo taka sielska jest, prawda? Te opłotki wsi spokojnych i wesołych, senne miasteczka, kapliczki, miedze...

No i  fajnie się na rowerze jeździ, bo górki niewielkie, a zapach łąk i lasów...



niedziela, 28 lipca 2013

intensywnie i pogodnie

jest, czyli nie mam czasu na pisanie :)

ostatni tydzień, z uwagi na brak Podlotki w domu, składał się głównie z niecierpliwego odsiadywania tzw obowiązkowych dupogodzin (nadrabianie zaległości po urlopie!!!)
 

 www.crn.pl

potem biegłam na basen, po basenie na korty, lub na odwrót. Skutek był ciekawy, bowiem w piątek w basenie dostałam skurczów i z wody wywlekał mnie ratownik. Masowanie łydki było wszakże moim najintymniejszym kontaktem z facetem od kilku lat, więc chyba się opłaciło :) Do skutków należy zaliczyć także zapuszczony dom i zaniedbanie osobiste ogólne (pedikiury i te sprawy), co zamierzam naprawiać w tym tygodniu. Weekend znowu spędzony na Jurze, mam nadzieję, że znajdę czas na uporządkowanie i zamieszczenie zdjęć.

Poza tym, ugięły mi się kolana z zachwytu nad nową piosenką Edyty Bartosiewicz i na wieść, że w końcu będzie płyta. Siła i piękno tkwi w prostocie, prawda?

I jeszcze, zadziwiłam Wielkiego Brata przenikliwością, bo niby skąd wiedziałam, że podczas weekendu była w domu impreza, no skąd? Przecież mu nie powiem, że odstawiając stół kuchenny na miejsce, postawili na odwrót, co poznałam po zużyciu ceraty :D  która, nawiasem mówiąc, domaga się wymiany...

I jeszcze, objadłam się pomidorów prosto z krzaka, ale takich malutkich zielono-pomarańczowych, twardych i chrupiących, kto lubi?

poniedziałek, 15 lipca 2013

urlopu dalszy ciąg

jadę z Podlotką pod przysłowiową gruszę, w objęcia Anioła.

Będę odcięta od neta, co jest też elementem urlopowym

A będzie mnie można spotkać:
- brykającą na weselisku w mieście co się często chowa;
- sędziującą na turnieju w mieście jak wyżej;
- pomykającą na trasach rowerowych Jury krakowsko częstochowskiej ze szczególnym uwzględnieniem okolic Złotego Potoku;
- taplającą się na kąpielisku tamże :)

Życzę wszystkim spokojnej pracy, jeśli pracują, miłego odpoczynku, jeśli odpoczywają, a na Jasnej Górze zaniosę skromne modły za wszystkich, którzy chorują, wierzę albowiem, że dobry Pan Bóg słucha grzeszników, jeśli proszą w słusznej sprawie :)

Wszystkim, którzy nie mogą wyjechać i odpocząć choćby dni kilka zostawiam widok wschodu słońca nad Morzem Czerwonym


oraz piosenkę, która wzrusza mnie i bawi od kilku lat bezustannie


do poniedziałku :)

niedziela, 14 lipca 2013

pędzikiem przez tydzień :)

Dzień pierwszy.

pakujemy się, lecimy, neutralizujemy bujanie...
irytujący jest fakt, że dotąd przechodziłam przez to na zasadzie prowadzonej na łańcuchu krowy, której tylko od czasu do czasu Fochman mówił, na której stronie ma otworzyć paszport. Teraz lecę sama, w dodatku z Podlotką, więc wpadnięcie w panikę wykluczone. W Hurgadzie jakaś para wykłóca się wrzaskliwie, że wizy są po 15$ a nam sprzedają po 17$. Well, trzeba było wyczytać na jakimś forum, tak jak Jadowita, że są po 25, to cena 17 byłaby powodem do zadowolenia :D


Dzień drugi.

niesamowite, ile ludzie potrafią nałożyć sobie jedzenia na jeden talerz. Kupa makaronu, ryżu i do tego 3 buły, myślałam, że to dla całej rodziny i Pani postawi talerz na środku, ale postawiła przed sobą. Podczas pobytu skrzętnie przestrzegam zaleceń bywalców w obawie przed klątwą, ostrożnie próbuję nowości,
z gwinta zapobiegawczo łykam żołądkową, a Podlotka lekcesobieważy to moje gderanie, co okaże się brzemienne w skutki.

Dzień trzeci.
kompletnie nie rozumiem, dlaczego kobiety nie lubią chodzić na ryby. Jadowita z Podlotką luuuubią chodzić na ryby :D


Dzień czwarty.

Snurkowanie tutaj jest sportem ekstremalnym, do głębokiego już morza można się dostać jedynie ze śliskich schodków na końcu kilometrowego mola. Jestem posiniaczona i podrapana, gdyż schodki nie są specjalnie zabezpieczone, fala rzuca człowiekiem, a na końcu schodków uparcie wiszą winogrona ludzisk, którzy plują, nie umieją wejść albo wyjść, albo zastanawiają się czy w ogóle próbować, ewentualnie pokonują drogę w dół na tyłku w przyśpieszonym tempie, co jest bolesne (wiem, sprawdziłam)

Wrażenia wynagradzają wszystko. Rafa jest fascynująca, a lekko odpływając w bok można się znaleźć w filmie "Wielki błękit"; kołysanie morza uspokaja i wycisza.


Dzień piąty.

Gderliwa i ostrożna Jadowita składa częste, choć rzadkie, pokłony Faraonowi.
Podlotka ma się znakomicie :)



Dzień szósty

Jest lepiej. Wydawszy równowartość torebki "marki" Prada lub dowolnej innej, w aptece, analizuję, co takiego zjadłam. Chyba to były daktyle, które na świeżo są po prostu pyszne :) Podlotka okularami marki "Ray Ban" oraz trampkami "Converse" wkroczyła w świat pseudoluksusu dla ubogich.


Dzień siódmy

rano z przerażeniem odkrywam brak plażowego ręcznika. Leżały dwa na tarasie, pod kostiumami, kostiumy zrzucone, ręcznika brak. Z ręczników trzeba się rozliczyć, kary, jakieś straszne pieniądze, robi mi się słabo. Zgłosić kradzież? co to da? dać w łapę sprzątaczowi? Analizuję sytuację, po dyskusjach idę ukraść ręcznik. Wracam z sercem w gardle, miękkimi kolanami i ręcznikiem. Wypijam pół szklanki żołądkowej i postanawiam nigdy więcej nic nie kraść. Po przeczytaniu informacji od rezydenta uświadamiam sobie, że zapłaciłabym jakieś 35 złotych.

Poza tym było do bólu klasycznie - słońce, słońce, słońce, piaszczysta plaża, pływanie, pływanie, spacery, szaleństwa na zjeżdżalniach, lenistwo, lenistwo, lenistwo :) Tak przywykłam do gorącego podmuchu powietrza wychodząc z jakichkolwiek pomieszczeń, że w nocy na lotnisku po powrocie przeżyłam szok. Polski lipiec, ech :)

Za tydzień wracam do pracy, zarabiać na następny wyjazd :)


sobota, 13 lipca 2013

doleciałam :)

(www.artween.com)

i oto jestem, cała, niezdrowa, tarmoszona przez faraona. Ogarnę chlewik w domu i siebie, zaniedbaną pocztę i zaległości w czytaniu blogów, to opublikuję wspomnienia poparte brązowym ciałem :) Poza tym, polski lipiec taki piękny :D

czwartek, 4 lipca 2013

kto się nie boi latać?

więc, nadszedł TEN dzień.


(źródło zdjęcia-oby nie prorocze:)

Na popołudnie zapowiadają burze z gradem - więc już miałam w nocy plastyczną wizję, jak w samolot uderza piorun.

Na miejscu - o ile dolecimy - też niewesoło.

Jeśli nie odezwę się w przyszły weekend, to kiepsko ze mną. Proszę mnie uprzejmie wspomnieć i opłakać jako osobę pełną cnót; niniejszym informuję, że dziecię młodsze pod opiekę teściowej niedoszłej oddaję, bo aniołem jest. Teściowa:)

Przy okazji wyjazdu naładowałam mp3 po brzegi. Tak sobie zerknęłam i poraziła mnie jej zawartość

Na mojej różowej kanapie siedzą w zgodzie eminem, anna maria jopek, mietek szcześniak, metallica, pearl jam, ania szarmach, the eagles, dire straits, dżem, rihanna, sting, harry nillson, don omar, barry white, kasia nosowska, eva cassidy, blur, selah sue, ira, grzegorz turnau , adamski, dołączył iron maiden.... 

czy to eklektyzm i dowód na otwartość, czy zwyczajna niedojrzałość muzyczna ?

co by Wam tu zapodać na urlop ?

środa, 3 lipca 2013

nieświadoma śmieciowych praw i obowiązków...

udałam się na zebranie wiejskie. Tłumy były, dobrze, że ludzie się interesują, choć większość po prostu przyszła się wyżalić, że będą płacić dużo więcej. Więc, zadałam kilka konkretnych pytań i jestem uświadomiona :) Może jednak nie będzie tak źle, zwłaszcza, że gmina planuje obniżenie opłat. A jestem za sortowaniem!!!

W ogóle dziś jakaś społecznie odpowiedzialna jestem, bo krew jeszcze honorowo oddałam, a będąc w antykwariacie (książka do chemii:)) nabyłam dwie pozycje, czego w ogóle nie miałam w planach, podwyższając krajową średnią czytelniczą.

I tak, na urlopie będę czytać

Ewa K. Kossak "Dagny Przybyszewska. Zbłąkana gwiazda"
i/lub
Judith Merkle Riley "Czara wyroczni"

i/lub coś tam jeszcze z biblioteki. Rewia rozrywki kupiona, bilety i vouchery odebrane, dolary nabyte, kostium dla Podlotki takoż, pozostaje tylko mieć nadzieję, że Egipt nie wyleci w powietrze.

hmm, całkiem niezły ten Iron... puszczę sobie raz jeszcze śledząc wiadomości z Kairu

Szkoda mi Egipcjan. Już rok temu byli sceptyczni, choć jeszcze pełni nadziei na zmiany, rozmawialiśmy o sytuacji z pracownikami w hotelu. Szkoda, że kompletnie nie mam rozeznania w sytuacji politycznej, widziałam tylko ludzi - właściwie takich samych jak my. Więc żadnych teorii nie odważę się snuć. Życzę im dojścia do porozumienia i stabilizacji.

a tak poza tym - byłam dziś całym sercem za Łukaszem Kubotem :) bardzo żałuję, że nie udało mu się wygrać.

jak daleko pada jabłko od jabłoni?


bardzo daleko.

Wielki Brat, dziecię me pierworodne, szaleje w Łodzi na koncercie


A co na to Jadowita, wielbicielka krainy łagodności?
polecił mi na odjezdnym do posłuchania, więc posłusznie słucham :)


Podlotka natomiast nie miała ŻADNEGO problemu z wyborem lektury na wakacje. Kazała mi mianowicie kupić - uwaga, hardcore - podręcznik chemii do klasy drugiej!!

Radosne kwiki (sole! mamo, kwasy!!!), które wydawała z siebie wertując książkę, upewniły mnie, że czasem to jabłko turla się i turla:)


wtorek, 2 lipca 2013

obowiązek obowiązkiem jest...

...post o wakacjach musi być:)

Jadowita już niedługo leci wygrzewać stare, zmurszałe i obolałe kości tudzież inne nadwątlone organy pod palmy w otoczeniu kaktusów, ha :D

(zdjęcie tym razem moje)


W programie przewidziałam także kojenie nerwów kolorowymi rybkami, obżeranie się i uczenie Podlotki tenisa

dlaczego palmy, skoro uwielbiam polskiego morza szum, wrzaski mew i spacery plażą w towarzystwie wydm i sosen?

bo
zazwyczaj jadę nad morze około 12 godzin w potwornym upale, po czym na miejscu zaczyna padać i pada do końca pobytu lub
- jadę nad morze po czym jest pogoda a fochman narzeka cały czas, bo miało padać (w końcu to polskie morze) i mieliśmy oglądać jakieś omszałe ruiny a ja wolę zalec na piachu i się resetować lub
-wpadamy na pomysł żeby jechać nocą po czym po zapakowaniu całości wepchnięciu dzieci i bagaży i wyruszeniu w ciemną deszczową (a jakże!) noc auto się psuje i cały misterny plan szlag trafia, ponadto nieoswojony mechanik widząc nas w sytuacji podbramkowej zdziera z nas praktycznie całą kasę przeznaczoną na rozrywkowy pobyt

a tak, to sobie jadę na luzika, z jedną walizeczką i, jak na razie najwięcej problemów nastręcza mi wybór lektury.
Musi być na tyle ambitna, żebym musiała się nad nią skupić i nie połknęła jej w jeden dzień (w końcu, będę miała duuuużo czasu), ale nie zbyt ambitna, żeby mnie nie odrzuciło na samym wstępie.

sugestie fochmana, żeby zabrać prawo geodezyjne i kpa, uważam za niesmaczne.

acha

dowiedziałam się niedawno, że samotna polka wybierając urlop w krajach arabskich nastawia się seks-wakacje. Otóż, uprzejmie donoszę, że ja NIE. Ale rozumiem :)

a ponieważ KTOŚ tam w górze mnie wysłuchał, słoneczko świeci, pranie się suszy, nereczki podgrzałam, nastrój mam nieprzyzwoicie doskonały. Tylko patrzeć, jak padnie moje biuro podróży :)

Póki co, głośno śpiewam w samochodzie (bez klimy,no)