piątek, 30 listopada 2012

czasoumykanie....

...błyskawiczne zaobserwowałam, paradoksalnie - w końcu miałam aż trzy wolne dni!

Ale dziecko zalegające na kanapie domagało się herbatek, serków, rosołków, syropków, uwagi, to raz.

Upojona wolnym znienacka czasem polegiwałam co chwilę z powyższym dzieckiem i z sudoku lub krzyżówką, rozgrzeszając się, że w końcu mam mnóstwo czasu, więc zdążę, zdążę..., a głowa mnie boli, więc może też powinnam się położyć, itd, itp... to dwa.

Jako element trzeci wystąpiła ekipa pieco-dachowa, oto miszczu od pieca w charakterze zamazanej zjawy, efekt artystyczny osiągnięty dzięki folii malarskiej


 wrr, no czemu, czemu jest poziomo?!

Dobra wiadomość jest taka, że piec działa. Zła - że premia świąteczna została w całości przekazana miszczowi piecowemu. Dobra w tej złej jest taka, że to nie moja premia... Zła w złej, że u nas w ogóle w tym roku premii rocznych nie będzie (czyli nie będzie żadnych, bo miesięcznych nie mamy wcale :D). Suma sumarum, pod choinkę aniołek (czyli miszczu piecowy?) ofiarowawszy mi działający i grzejący piec, czyli ciepłe święta... :)

Jakby tego było mało, spostrzegłam na włościach szwendające się obce kocie jednostki. Tatusie potencjalne a wyrodne w odwiedziny się zjawiły, czy co? No i trafił mnie szlag, bo moja matka karmiąca wić się poczęła i dalej absztyfikantów głębokimi z trzewi pomrukami przywoływać...@#$%^^!!!. ZNOWU????
Myślałam, że do wiosny mam czas :(

I piątek nam zleciał na odwiedzinach u weta, układaniu biednej Paris w piernatach po operacji, chodzeniu za nią, gdy się obudziła i przetaczała jak pijana dookoła domu popatrując na nas podejrzliwie i z wyrzutem, na ogarnianiu wyrodnych bachorów, które zaczęły na nią syczeć, itd.

postanowienie - nigdy więcej żadnych postanowień:) a już zupełnie nie planować porządków swiątecznych w znienacka spadające z nieba trzy wolne dni :)

Ale, że dookoła nastrój się robi bombkowo-choinkowy, to....


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz