Uff, byłby dzwon jak zygmunt. Jadąc drogą z pierwszeństwem, zbliżając się do skrzyżowania, zwolniłam do przepisowej prędkości (a jakże!!) - widziałam z daleka to czerwone autko, które grzecznie stało na stopie i czekało. Czemu nagle wyjechawszy? No czemu?? kawy nie pił? okularów nie ubrał? po zastanowieniu uznał że to dobry dzień na stłuczkę?? Całe szczęście że hamulce mam sprawne, ale autem mi pozamiatało i prawie wylądowałam w rowie. Myślicie, że się zatrzymał, zainteresował, cokolwiek?
W każdym bądź razie kawy pić nie musiałam, ciśnienie podniesione.
niedziela rodzinna, z obowiązkowym cmok-cmok i "konieczniemusimy" i jeszcze "obiecujężebędziemyczęściej" i z opadającą szczęką na widok dawno nie widzianych cudzych dzieci.
Dzieci - spektakularne dowody (mój starszy 1,94, lub coś obok) na to, że się starzejemy.
Bo duch młodzieńczy, a co!
cieszą mnie - jak psa kupa liści - pojedyncze (mam nadzieję że na razie pojedyncze) słowa uznania od popularnych blogerek. Kłaniam się głęboko (na ile lumbago pozwala), dziękuję, czytam i - co tu dużo mówić, zazdroszczę.
Piosenka na dziś: nowy dzień, nowy tydzień, nowe powody do radości :)
no cóż, popularną blogerką nie jestem, a może inaczej- jestem właśnie popularna inaczej;-)))
OdpowiedzUsuńAle masz pazura do pisania, z uznaniem przyznaję:)
no cóż, popularną blogerką nie jestem, a może inaczej- jestem właśnie popularna inaczej;-)))
OdpowiedzUsuńAle masz pazura do pisania, z uznaniem przyznaję:)
Próbowałam odpowiedzieć przez pocztę, ale się tu nie umieściło. Popracuję nad tym :) A tymczasem kopiuj-wklej z gogle mail :
OdpowiedzUsuńjesteśmy narodem specyficznym, w tym kraju miarą popularności jest ilość klikniętych "aj-hejt-dis":)
dziekuję :)