piątek, 28 czerwca 2013

odsiecz Wielkiego Brata

Podlotka NIE MA SIĘ W CO UBRAĆ.

Absolutnie. Nie ma bluzki, sukienki, spodni czy spódniczki, nie ma NIC, co nadawałoby się na zakończenie roku. W dodatku na policzku wyskoczył pierwszy pryszcz, co samo w sobie jest tragiczne, nie dość, że pierwszy, to jeszcze na policzku? Po pokoju fruwają ciuchy, Podlotka dla pewności ogląda się w trzech lustrach, zanim nie zrzuci z siebie kolejnego zupełnie beznadziejnego (jej zdaniem) stroju.

Próbuję interweniować - bezskutecznie. Mój pseudohipsterski zestaw wywołuje spojrzenie pełne politowania.

Wielki Brat wisząc na komputerze stara się ignorować trwające wokół szaleństwo.

Nagle wstaje, wydaje z siebie jakiś niezrozumiały okrzyk i pędzi na górę. Łomot dochodzący ze stryszku świadczy o tym, że najprawdopodobniej wydobył z czeluści swojej szafy miecz, żeby przebić nim siostrę swą rodzoną.

Zbiega na dół, dzierżąc w dłoni... białą bluzeczkę.

Uroczą, jakby na Podlotkę skrojoną, w sam raz na jutro.

Podlotka kwiczy donośnie i radośnie, co powoduje skutek uboczny - z kąta gwałtownie podnosi się wystraszony pies, puszcza donośnego bąka i ucieka.

Do bluzki dobrana jest reszta, nagle wszystko pasuje, jest pięknie, idealnie i w ogóle ok. Zadowolone potomki usadzają dupska przed monitorem, wyniośle ignorując panujący wokół nieład, zapada cisza.

Zostaję tylko ja, uformowana w drzwiach na kształt wielkiego ?


obrazek stąd

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz