czwartek, 14 marca 2013

o lumpkach i nie tylko, czyli prawie tydzień w pigułce



Za mną poniedziałkowe święto grzebalskich, czyli dostawa w lumpku.
Co tu dużo mówić –
uuuuwieeeeelbiaaaam :)
Grzebać, szukać, sznupać, wyciągać… pełen relaks. 
Korzyści? Tanio, nie boję się zniszczyć, a co się miało w takim ciuchu rozciągnąć lub przetrzeć, już się dokonało 
Nabyłam kilka sztuk kolorowych koszulek dla młodzieży, sukienkę optymistycznie żółtą dla siebie, oraz kurtkę parkę kolor eko-zgniło-zielony. I zieloną wzorzystą kiecę dla młodzieży młodszej.

piosenka moja od zawsze, od szczeniaka



***
Do książki "Ołówek" dołączyłam film "uwolnić motyla" o Pani Katarzynie.

Bezradność jest przerażająca.

***

Poza tym dzielnie dotrzymuję kroku Ewie w ćwiczeniach, a zwizualizowane 20 kg gagi przekonuje mnie do usystematyzowania posiłków.  Stopniowo :D


dziś mam pierwszego o g l ą d a j ą c e g o   d o m. Jestem przerażona. Sprzątałam całe dwa popołudnia, mam nadzieję jednak, że nie będzie słońca, bo okna brudne mam :) Sposoby na uniknięcie paniki przed wizytą spodziewaną lub nie, znajdziecie tutaj, u Arniki.


 

5 komentarzy:

  1. Jest jeszcze jeden ogromny plus lumpów - można znaleźć prawdziwe smaczki :))
    Jest i minus - trzeba mieć wenę. Tzn. ja muszę :)

    Gaga dobrze prawi - 5 regularnych :). Od siebie dodam owsiankę na śniadanie i piechotką (jeśli się da) do pracy :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no, 30 km codziennie zakładając obie strony byłoby rewelacyjne dla figury :)))))))))

      Usuń
  2. Mam taki jeden ulubiony sklepik - rzeczy w dużej części nowe: końcówki, zwroty, rzeczy z wystaw, część używanych w dobrym stanie. Nawet jak nic nie kupię, buszowanie mnie relaksuje...

    OdpowiedzUsuń
  3. prawda, że to relaksuje? satysfakcja gwarantowana :D

    OdpowiedzUsuń