sobota, 9 marca 2013

jadowita zainspirowana...

...rozpływa się w zachwytach nad tym przepisem

Otóż, powiadam Wam, jest to przepis doskonały.

Przede wszystkim, jest prosty i łatwy, a ja lubię takie rzeczy, których nie da się zepsuć*.

Ciasto zniosło cierpliwie i wyrozumiale: stare podsuszone nieco drożdże wykopane gdzieś w lodówce, brak mąki, którą usiłowałam zastąpić mąką żytnią, której również mi brakło; to, że zapomniałam dodać jajek (dodałam je na końcu), a śmietanę miałam tylko słodką, całodzienne czekanie w lodówce aż nabędę mąkę w mieście powiatowym i powrócę, aby się ciastem zająć, zniosło to, że mam okres, a wiadomo, jak ta regularna kobieca przypadłość wpływa na wypieki.

Dokończyłam wieczorem z pomocą dziatek.

i tu dochodzimy do wad opisywanego ciasta.

otóż

obżarłam się jak bąk.





*znalazłam dziś sprzątając w kącie za kwiatkiem słój z burakami. Miał być zakwas, jakiś czas temu (spory), ale został zapomniany. Bałam się otworzyć - a nuż wybuchnie? Ale nie! Po ostrożnym powąchaniu i spróbowaniu okazał się znakomity! Nawet dziatki popijają po łyczku, a na obiad był barszcz :)


ps :   oczywiście, są trochę... nieregularne w kształcie te nasze ruloniki. I różnej wielkości. Popękały, co przewidziała autorka. Ale pyszne są :) Nawet chyba lukrowanie jest zbędne.

ps2: niespecjalnie podobał mi się odcinek kuchennych rewolucji z naszym miastem powiatowym w roli głównej. To znaczy nie wiem, jak inne, bo w ogóle nie oglądam, ale Cieszyn musiałam :) Nie mam pojęcia, skąd pomysł by po wędliny do Czech jeździć. Co drugi w kolejce w moich mięsnych (polskich) jest Czechem.....No a galaretka piwna? To już dla ścisłych fanów :D

2 komentarze:

  1. No, tego bym się nie spodziewała po moim przepisie (że zniesie tyle... modyfikacji)! No, ale skoro nie doszło do profanacji, to niech tam :-D.
    Będę zaglądać - uśmiałam się z niejednego wynurzenia, ups - przynudzenia ;-P. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń