...rozpływa się w zachwytach nad tym przepisem
Otóż, powiadam Wam, jest to przepis doskonały.
Przede wszystkim, jest prosty i łatwy, a ja lubię takie rzeczy, których nie da się zepsuć*.
Ciasto zniosło cierpliwie i wyrozumiale: stare podsuszone nieco drożdże wykopane gdzieś w lodówce, brak mąki, którą usiłowałam zastąpić mąką żytnią, której również mi brakło; to, że zapomniałam dodać jajek (dodałam je na końcu), a śmietanę miałam tylko słodką, całodzienne czekanie w lodówce aż nabędę mąkę w mieście powiatowym i powrócę, aby się ciastem zająć, zniosło to, że mam okres, a wiadomo, jak ta regularna kobieca przypadłość wpływa na wypieki.
Dokończyłam wieczorem z pomocą dziatek.
i tu dochodzimy do wad opisywanego ciasta.
otóż
obżarłam się jak bąk.
*znalazłam dziś sprzątając w kącie za kwiatkiem słój z burakami. Miał być zakwas, jakiś czas temu (spory), ale został zapomniany. Bałam się otworzyć - a nuż wybuchnie? Ale nie! Po ostrożnym powąchaniu i spróbowaniu okazał się znakomity! Nawet dziatki popijają po łyczku, a na obiad był barszcz :)
ps : oczywiście, są trochę... nieregularne w kształcie te nasze ruloniki. I różnej wielkości. Popękały, co przewidziała autorka. Ale pyszne są :) Nawet chyba lukrowanie jest zbędne.
ps2: niespecjalnie podobał mi się odcinek kuchennych rewolucji z naszym miastem powiatowym w roli głównej. To znaczy nie wiem, jak inne, bo w ogóle nie oglądam, ale Cieszyn musiałam :) Nie mam pojęcia, skąd pomysł by po wędliny do Czech jeździć. Co drugi w kolejce w moich mięsnych (polskich) jest Czechem.....No a galaretka piwna? To już dla ścisłych fanów :D
No, tego bym się nie spodziewała po moim przepisie (że zniesie tyle... modyfikacji)! No, ale skoro nie doszło do profanacji, to niech tam :-D.
OdpowiedzUsuńBędę zaglądać - uśmiałam się z niejednego wynurzenia, ups - przynudzenia ;-P. Pozdrawiam
Zapraszam:)
OdpowiedzUsuń