piątek, 25 stycznia 2013

schadzka



Zaintrygowało mnie ogłoszenie na forum prowincjonalnego małego miasta. Gdzie tak niepozornie mija życie, a wszystkie dni są takie proste (kto rozpoznał cytat, rączka w górę)

otóż spragniony o nicku xxx pyta: "yyy i okolice, gdzie można spotkać się z Kobietą na 2-3 godziny?"

Odzew małomiasteczkowego społeczeństwa (a przynajmniej zinformatyzowanej jego części) nie był jednoznaczny.

xxx  został skrytykowany, że chce przebywać z rzeczoną niewiastą tak krótko, lub, że tak długo nie wytrzyma (sugestia, że wystarczy mu 5 minut). Został posądzony o zdradę lub/oraz przyprawianie rogów.  Dwuznaczne aluzje nijak się miały do konkretnego w końcu problemu człowieka. Który chce, ma z kim, ale nie ma gdzie. W przeciwieństwie do piszącej te słowa, która chce,  ma gdzie (nawet ponad 3 godziny) ale nie ma z kim.
Dodatkowo aluzje wywołały mnóstwo dygresji, równie radosnych co nie związanych z problemem założyciela wątku.

przy okazji padło słowo „schadzka”, którego dawno nie słyszałam, a jest urocze

Forumowicze może niecni ale jednak sprawiedliwi – zwrócili uwagę, że xxx napisał słowo „kobieta” z wielkiej litery. Co też ma swoje znaczenie.  Zakładając, że nie wcisnął Shift przez pomyłkę. 

Znalazł się jeden dyskutant, który negatywnie ocenił całość forum, poddając pod wątpliwość stan psychiczny forumowiczów, określając ich wypowiedzi mianem bełkotu, a ich samych różnymi innymi wyrazami.

Co na to jadowita?
„Macie beznadziejne skojarzenia. A może to współcześni Romeo i Julia? Młodzi, piękni, zakochani? W domu patologia - on ma wredną bezrobotną matkę-pijaczkę, ona ojca, który zażarcie pilnuje jej cnoty. Nie mają samochodów (wszak w naszym regionie funkcjonuje znakomita komunikacja publiczna), mieszkają z rodzicami i zgrają niepełnosprawnego rodzeństwa, którym także muszą się opiekować, uczą się pilnie przez całe ranki, a popołudniami ciężko pracują odśnieżając miejskie parkingi. Zarobione fundusze starczą na godzinkę, ale na dobę już nie. Ona jest piękna i świeża jak majowy poranek, on jak polski hydraulik z plakatu. Są naszą przyszłością. Ich dziecię będzie pracować na Wasze emerytury.”

Tak oto zacytowałam sama siebie :)
 
Popołudniem będę pomykać na biegówkach, a nie szukać (ani, tym bardziej weryfikować empirycznie, a szkoda) zacisznego pokoju do schadzek.  W sąsiednim prowincjonalnym, małym…

3 komentarze:

  1. cudny post :)))
    i podpisuję się pod Twoimi słowami;)
    a już argument z emeryturą uuu mniód ;)
    wiem coś o tym, bo jak pewnie wiesz, pracuję jako agent ub. i wiem, ze emerytur prawie nie będzie, tzn. nie wystarczą by żyć:/

    OdpowiedzUsuń
  2. ani myślę myśleć dziś o tym... obtarte pięty skutecznie tłumią ból istnienia, a aprzyszłość sprowadzają do jednego pytania - jak ja jutro pójdę na narty?

    nie nudzisz się bez bloga?

    OdpowiedzUsuń
  3. Viki pewnie się nie nudzi, ale my - bardzo!

    OdpowiedzUsuń