Zaintrygowało mnie ogłoszenie na forum prowincjonalnego
małego miasta. Gdzie tak niepozornie mija życie, a wszystkie dni są takie
proste (kto rozpoznał cytat, rączka w górę)
otóż spragniony o nicku xxx pyta: "yyy i okolice, gdzie można
spotkać się z Kobietą na 2-3 godziny?"
Odzew małomiasteczkowego społeczeństwa (a przynajmniej
zinformatyzowanej jego części) nie był jednoznaczny.
xxx został
skrytykowany, że chce przebywać z rzeczoną niewiastą tak krótko, lub, że tak
długo nie wytrzyma (sugestia, że wystarczy mu 5 minut). Został posądzony o
zdradę lub/oraz przyprawianie rogów.
Dwuznaczne aluzje nijak się miały do konkretnego w końcu problemu
człowieka. Który chce, ma z kim, ale nie ma gdzie. W przeciwieństwie do
piszącej te słowa, która chce, ma gdzie
(nawet ponad 3 godziny) ale nie ma z kim.
Dodatkowo aluzje wywołały mnóstwo dygresji, równie radosnych
co nie związanych z problemem założyciela wątku.
przy okazji padło słowo „schadzka”, którego dawno nie
słyszałam, a jest urocze
Forumowicze może niecni ale jednak sprawiedliwi – zwrócili
uwagę, że xxx napisał słowo „kobieta” z wielkiej litery. Co też ma swoje
znaczenie. Zakładając, że nie wcisnął Shift
przez pomyłkę.
Znalazł się jeden dyskutant, który negatywnie ocenił całość
forum, poddając pod wątpliwość stan psychiczny forumowiczów, określając ich
wypowiedzi mianem bełkotu, a ich samych różnymi innymi wyrazami.
Co na to jadowita?
„Macie beznadziejne skojarzenia. A może to współcześni Romeo
i Julia? Młodzi, piękni, zakochani? W domu patologia - on ma wredną bezrobotną
matkę-pijaczkę, ona ojca, który zażarcie pilnuje jej cnoty. Nie mają samochodów
(wszak w naszym regionie funkcjonuje znakomita komunikacja publiczna),
mieszkają z rodzicami i zgrają niepełnosprawnego rodzeństwa, którym także muszą
się opiekować, uczą się pilnie przez całe ranki, a popołudniami ciężko pracują
odśnieżając miejskie parkingi. Zarobione fundusze starczą na godzinkę, ale na
dobę już nie. Ona jest piękna i świeża jak majowy poranek, on jak polski
hydraulik z plakatu. Są naszą przyszłością. Ich dziecię będzie pracować na
Wasze emerytury.”
Tak oto zacytowałam sama siebie :)
Popołudniem będę pomykać na biegówkach, a nie szukać (ani, tym bardziej weryfikować empirycznie, a szkoda) zacisznego pokoju do schadzek. W
sąsiednim prowincjonalnym, małym…
cudny post :)))
OdpowiedzUsuńi podpisuję się pod Twoimi słowami;)
a już argument z emeryturą uuu mniód ;)
wiem coś o tym, bo jak pewnie wiesz, pracuję jako agent ub. i wiem, ze emerytur prawie nie będzie, tzn. nie wystarczą by żyć:/
ani myślę myśleć dziś o tym... obtarte pięty skutecznie tłumią ból istnienia, a aprzyszłość sprowadzają do jednego pytania - jak ja jutro pójdę na narty?
OdpowiedzUsuńnie nudzisz się bez bloga?
Viki pewnie się nie nudzi, ale my - bardzo!
OdpowiedzUsuń