środa, 23 stycznia 2013

chłopa!!!!


Ania mnie natchnęła :)

Bo, generalnie, jestem prosta. Jak budowa cepa. Ja jestem kobietą, facet ma być facetem, złapać mnie czasem za tyłek i mieć potrzeby. A jak ich nie ma? 

Wydaje mi się, że kobiety raz zdradzone mają gdzieś pod beretem wbite przekonanie o własnej nieatrakcyjności, przynajmniej tak jest ze mną. Rozwiodłam się, pojawił się ktoś nowy. Fakt, od początku nie było to jakieś sex-szaleństwo, ale nie mam wielkich wymagań (jestem prosta !),  i było ok.

A potem przestało być.

Tkwiłam po uszy w przeświadczeniu, że jestem gruba, niewykształcona, nieciekawa, mam brzydkie zęby, tłuste włosy i grube łydki. I że w związku z tym. Bardzo, bardzo łatwo jest wskoczyć w taki schemat, kiedy twój własny osobisty (młodszy) facet, teoretycznie zdrowy jurny ogier, po prostu Cię nie zauważa w sypialni.

Rozmowy, pytania, ble ble ble, pla, pla, pla... Ileż można prosić o chwilę uwagi? 

I wtedy pojawił się ktoś, kto patrzył na mnie jak… ech

Był jednak żonaty. Uważam, że to idiotyczne, ale pochlebiło mi, że ktoś jest gotów rozwalić dla mnie całe swoje dotychczasowe życie. Od samej tej świadomości poczułam się lepiej. Dowartościowana, sprowadziłam rzecz do miłej przyjaźni (z tęsknotą w wiadomych oczach). 

Przeraża mnie świadomość, że następnym razem mogę zdradzić, choć uważam zdradę za podłość. Przeraża mnie czasem moje ciało wołające "chłopa, chłopa, daj mi chłopa!!!". Przeraża mnie, że gdy sobie żyję tak cnotliwie, umyka mi coś może nie najważniejszego, ale na pewno istotnego w życiu (w końcu ani młodsza ani jędrniejsza się nie robię). Przeraża mnie własna pokrętność - wyjaśniłam sobie, że skoro łóżko nas nie łączy, to seks z kimś innym zdradą nie będzie. Przeraża mnie, że przywykłam do takiego białego związku, a że jest tyle innych nitek, które nas wiążą (bynajmniej nie są to węzły małżeńskie), to tak sobie tkwię. 

Być może kobiety czasem boli głowa, ale ja na temat męskich wymówek mogłabym napisać pracę magisterską. Czy jest ktoś inny? Raczej nie. Wprawdzie wśród moich licznych wad jest kompletny brak tzw. kobiecej intuicji, ale skoro facet siedzi w domu na kanapie, to raczej nie figluje z inną.

Tyle moich refleksji na temat.

Moje rady?
Popołudniami ćwiczenia fizyczne (tylko nie przeciążajcie pleców, bo będziecie cierpieć jak ja ostatnio), wieczorkiem książka, nalewka, nie oglądać filmów z wkładką, skutecznym antidotum bywają podarte męskie gacie lub skarpety w koszu na pranie.

Fajnie, że poruszyłaś temat, Aniu. Kobieta z potrzebami to temat tabu, faceci pod tym względem mają łatwiej.  



2 komentarze:

  1. przypomniał mi się mój ostatni adorator, który przez pół roku nie wyszedł dalej niż trzymanie mnie za rękę...
    bosze, myślałam cały czas że to ze mną problem, aż nie odpuściłam sobie tej znajomości.
    czasami przydał by się męski facet, taki z krwi i kości:)

    OdpowiedzUsuń