środa, 23 stycznia 2013

serce nie ma zmarszczek

Chciałabym, dożywszy sędziwego wieku, umrzeć młodo.
To Magdalena Samozwaniec.

Postać barwna, niezwykłe życie, niezwykłe poczucie humoru. Na pewno umarła młodo, choć zdaniem najbliższych jej obsesja nie ujawniania na zewnątrz żadnych dolegliwości (szczególnie przed „przyjaciółkami”), doprowadziła do zaniedbania choroby i w konsekwencji do śmierci. Po prostu wstydziła się chorować. Ale nie o tym chciałam.
Starym można być mając lat 20. Starym można być przez chwilę, bo, według mnie, starość to stan umysłu. Dopóki widzimy niebo, kwiaty i biedronki (hmm, pamiętacie biedronki Diane Lane?), dopóki nam się chce iść na spacer (choćby z balkonikiem), albo biegać w zbożu, albo dziko się śmiać bez przyczyny, jesteśmy młodzi. 
Przypomniał mi się taki moment, kiedy byłam stara. Syn miał wtedy kilka lat, przyjechałam na wakacje na wieś, do wujostwa i nieco młodszych kuzynek. Wariatki podczas spacerów wskakiwały w zboże i kicały w nim jak zające, albo obrzucały się błotem podczas osuszania stawu. Stałam na miedzy i tak potwornie im zazdrościłam, tak bardzo chciałam też pobiegać w tym zbożu i w tym błocie, ale… przecież nie wypada. Przecież tu jest moje dziecko (też chyba kicało),  jak to w ogóle wygląda, żeby matka po zbożu biegała albo w stawie błotem, no jakże tak.
 Okropnie głupia byłam wtedy.    
Śmieszny ten czas – jakoś tak zakręcił, że czuję się dużo młodsza. Szkoda wprawdzie, że różne moje części się zużyły, czasem bolą i nie lubią przemęczania. Szczęście, że serce okazało się zdrowe, tylko jego właścicielka trochę przewrażliwiona (czytaj – histeryczka).
Życzę wszystkim kwiatów we włosach i śpiewu w duszy, na co dzień, bez okazji :)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz