niedziela, 20 stycznia 2013

rano trzeba wstać, rano to jest...

tak gdzieś o pierwszej, jak śpiewał bard :)

a wstawszy, podziwiać moją ulubioną tenisistkę, którą widać już coraz mniej, niestety. Na razie Svieta w meczu z karoliną w. rządzi :)

pół dnia wczoraj spędziłam wisząc, żeby rozluźnić zbolały kark i resztę człowieka. Kark boli od dawna, reszta człowieka po szkółce narciarstwa biegowego. Wisząc, słuchałam...


...i żałowałam, że nie mam żadnego kota, żeby sobie przyłożyć. Bo dobrze robi taki przyłożony do bolącego miejsca kot, prawda?

Pies patrzy na mnie dziwnie, na głowie mam nieokreślone coś, a Svieta walczy. Choć przestała już rządzić.

Ciekawe z tym lubieniem zawodników. Jak to jest, że się kogoś lubi, bądź nie, właściwie bez powodu? Wczoraj oglądałam dobry mecz stanislava warwinki, też go lubię. Chyba nawet bardziej, niż rodżera, którego mój Tata nazywa lokatym.

nocne pozdrowienia :)

3 komentarze:

  1. kot, a wlasciwie skora z niego to pijakow leczy
    podobno

    OdpowiedzUsuń
  2. kot dobrze robi ale zmuś go żeby się przyłożył...

    OdpowiedzUsuń
  3. bo te koty jakos tak na odwyrtkę mają... jak się człowiek sposobi do snu i chętnie by mruczka przytulił, dostają głupawki, a jak trza doopsko do pracy zwlec, to im się zbiera na mruczando...

    OdpowiedzUsuń