środa, 16 stycznia 2013

notuję z obowiązku...

...ku pamięci :)

po pierwsze, zima :)

(z której miałam zamieścić tutaj jakieś zdjęcia ale mi zginęły)


która ma swoje walety, na przykład wytarzany w śniegu pies, który sierść zostawia w śniegu i w związku z tym można zamiatać dwa razy dziennie, a nie co godzinę

zima ma również zady - każdy dzień okazuje się kursem ekstremalnej jazdy autkiem, które kocham bo sprawuje się tfu tfu nad podziw dobrze i znosi moje nieumiejętności

po drugie, bolący kark od kilku dni. Dlaczego, diabli go wiedzą. Masażysta nie tylko do karku potrzebny od zaraz :) dziękuję, Li :) ale chyba mam za daleko, szkoda

po trzecie rolada biszkoptowa, która nie wyszła. Co nie jest ewenementem, gdyż w kuchni niewiele mi wychodzi.

Po czwarte, Mama od kilku dni w dobrej formie. To, proszę Was, cieszy. Fakt, że rozmawiałam z nią w sprawie dalszego leczenia i pobytu na oddziale, a Mama nie lubi psychologicznego rozdzielania włosa na czworo, co przeważnie stosuje się jako terapię.

Po piąte, trwa Australian Open, a po szóste, zostałam wessana przez lekturę, co polecam wszem i wobec.

Więc, przebywam w innej strefie czasowej tudzież duchowej.

Ciekawe, czy kiedyś będę miała tak? Mam nadzieję, że Viki wróci.
Czasem wyjmuje mi po prostu słowa z ust...

1 komentarz:

  1. no ładne rzeczy tu czytam:)
    chyba byś jednak nie chciała mieć tak jak ja :)
    ale miło mi, że chciałabyś bym wróciła;P
    co do trolli, to lepiej byś nie przekonała, im ktoś popularniejszy i ma więcej znajomych na blogach, tym mocniej atakują, dlatego Li żartowała, że jeśli masz osobistego trolla, to znaczy, że jesteś już blogerką;)

    buziaki:*

    OdpowiedzUsuń