czwartek, 24 stycznia 2013

jadowita publiczna

Mam marzenia publiczne. To znaczy, takie ogólne. Że nie chodzi o szczupłe łydki moje, tylko jakoś tak szerzej. Publicznie i społecznie właśnie. 

Chciałabym na przykład nie znać ŻADNEGO polityka, z ministrami włącznie. Nie wiedzieć, który miał penis a obecnie dysponuje piersiami, a może odwrotnie, czy jest czarny, biały czy może żółty, jakie ma preferencje seksualne ani czy potrafi śpiewać. Ba, nie orientować się nawet czy jest prawej czy lewej orientacji!

Tak byłoby w kraju, w którym poseł pełni funkcję publiczną i nie robi z siebie idioty, w dodatku ponosi odpowiedzialność karną za swoje czyny. Bo poseł czy minister ma do wykonania określoną pracę i jego płeć czy wiek nie mają znaczenia (może być X-menem zgoła), powinien po prostu fachowo, uczciwie i rzetelnie pracować. Za niemałą w końcu kasę.

Chciałabym, żeby posłowie odnieśli zjawisko kryzysu do swoich zarobków i przywilejów. To znaczy, żeby nie obcinali tylko listy leków refundowanych albo dostępu do usług medycznych, ale sprzedali swoje super wozy i przesiedli się do komunikacji publicznej, (działającej, jakżeby, sprawnie i punktualnie). Żeby premier (i nie tylko) nie woził tyłka samolotem co weekend za publiczne pieniądze, tylko wsiadł do pociągu (niekoniecznie byle jakiego), gdzie przecież może pracować korzystając ze służbowego laptopa. Żeby, na przykład, wszyscy poniżej rangi premiera i prezydenta nie mieli samochodów służbowych. Bo tak jest oszczędniej. I bliżej szarej masy, czyli mnie.

Chciałabym, żeby resort zdrowia leczył, resort obrony bronił, a resort sportu propagował sport.

Tymczasem, dzięki działaniom ministra zdrowia chorzy popadają w czarną rozpacz, minister obrony wysyła ludzi na obce wojny, a sport jest na coraz gorszym poziomie i nie zmienią tego pojedyńcze wybryki gwiazd polskich, które stały się światowe, dzięki wyrzeczeniom swoich rodziców. 

Marzę o równości wobec prawa. Jeśli się upiję, naćpam albo spowoduję wypadek, ponoszę konsekwencje. Jeśli ktoś zginie z mojej winy, nie będę tańczyć ani udzielać wywiadów w TV tylko pójdę siedzieć. Proste, prawda?

Marzę o pokoju na świecie. O nieprzekupnych policjantach. O przejrzystym i czytelnym prawie, którego nie trzeba interpretować na różne sposoby. Marzę o gładkich drogach i pracujących pługach, ponieważ w ostatnim czasie moja (i nie tylko moja) droga dokądkolwiek przypomina jazdę bez trzymanki przez zamarźnięte piekło

I - a niech tam - szczupłe łydki dla wszystkich :)



2 komentarze:

  1. Szczuple lydki mam, poprosze reszte :-)
    (spisalas sie ostatnio :-)
    pozdr
    a

    OdpowiedzUsuń
  2. oj, zazdroszczę. Moje się nie mieszczą w żadne kozaki. spisałam sie, blogowo znaczy? Dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń