niedziela, 24 lutego 2013
motylem jestem :)
Oczywiście, że NIE JESTEM na żadnej diecie, ani się nie odchudzam. Ograniczam spożycie :)
natomiast, podobnie jak autorka tego posta, coś tam ćwiczę. No, staram się :)
Wczoraj włączyłam moją mentorkę w zabójczym kilerze.
Hmm
Normalnie napisałabym tak, i byłoby to zbliżone do prawdy:
Praktycznie rzecz biorąc, prawie wszystko mi wyszło. Najlepiej polecenie "jak nie dajesz rady to zwolnij i przejdź do marszu". W momentach, kiedy należało "położyć się na macie", przebywający przypadkowo w okolicach mojego domu mogli odczuwać wstrząsy, będące skutkiem bezwładnego opadania mojego udręczonego ciała na rzeczoną matę. Rano odkryłam także popękane w miejscu moich rozpaczliwych quazi-podskoków panele. Końcówka z poleceniem "odpoczywaj w tej pozycji" również wyszła mi doskonale.
Ale...
dostałam maila od Anny-Michaliny. Że trzeba określać się optymistycznie, to wtedy wszyscy (szczególnie faceci) w to uwierzą. To się chyba nazywa afirmacja.
Więc...
Jestem, szprycha i pudzian w jednym. Ewa to przy mnie miękka parówa. Kilera zrobiłam bez zadyszki z trzykilogramowymi ciężarkami w rękach, a, że miałam mało, rozważam zrobienie dziś kilerów dwóch. Albo trzech pod rząd. Mój brzuch przypomina zbrojony beton, uda i pośladki stal hartowaną, a rano wskoczyłam w spodnie w rozmiarze XS. Przed śniadaniem zrobiłam po 500 pompek na jedną rękę (bynajmniej nie damskich), a Fochman siedzi w kąciku i wyje z rozpaczy, że nie dość mnie dotąd adorował.
Ha.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz