czwartek, 7 lutego 2013

jadowitej geniusz kulinarny dla niezaawansowanych:)

A bylo tak:

błądziłam po biedrze z paniką w oczach, bo byłam umówiona z agentem (bynajmniej, nie był to ani Bond, ani agent Tomek), więc pośpiech był wskazany, a na kartce zakupów widniało lakoniczne "coś do żarcia".

so...

wzięłam kurczaki i pomyślałam o chińszczyźnie. Poszłam do mrożonek - chińskich brak, więc, nie mogąc wybrać pomiędzy, wzięłam jedną włoską a jedną grecką. I chiską przyprawę :)

Warzywa udusiłam podsmażywszy - moje dziecię w ostatniej chwili wyjęło z gara torebki z przyprawami - w chińskiej przyprawie, dodałam podsmażony kurzy biust.

Ku mojemu i domowników zdumieniu - wielkie MNIAM :)

Wiem - przyprawa z glutacośtam, warzywa winny być świeże, a kurczak eko. 

Ale rzadko mi coś dobrego wychodzi, więc i tak daleko mi do doskonałej matki polki.

Z geniuszem w parze nie idzie geniusz komputerowy, albowiem dumna do wypęku stworzyłam na picasie filmik do piosenki, która mnie zachwyciła i chciałam się pochwalić, że potrafię i w ogóle, i wielka blada dupa. Filmik jest, ale nie działa. To znaczy działa w pikasie, nawet się dał przenieść do moich googlowych wideos ale wrzucony na bloga ani myśli się uruchomić i zachwycić również kogoś innego.

Hmm. Zapytałabym kogoś, ale nikt z moich znajomych/krewnych/przyjaciół nie wie, że piszę bloga :)

Będę kombinować.

Bajdełej:
staram się regularnie ćwiczyć z "moim" personalnym trenerem, Panią Ewą. Otóż Pani Ewa, znając moje skłonności do obżarstwa sybaryczego, w każdym filmiku uparcie twierdzi, że podstawą do zgubienia opony jest dieta (70% sukcesu). Ja na słowo dieta reagowałam natychmiast chęcią pożarcia czegokolwiek. Postanowiłam jednak, bardzo po cichu, że nie będę jadła pieczywa na kolację. To taki pierwszy mały kroczek. Myślę, że taka metoda stopniowej zmiany złych nawyków lepiej poskutkuje u mnie, niż radykalna głodówa i odstawienie wszystkiego natychmiast. Małe kroczki u mnie zawsze działają :) 

No, i zjadłam tylko jednego pączka :D

jakie to szczęście, że Ewa nie jest Osminem... 

4 komentarze:

  1. warzywa mrożone som ok
    gluta coś tam bardzo jest be
    poza tym dobrze, ze postanowiłaś po cichu, to może nikt nie usłyszał i możesz, no wiesz, nie doczymać zobowiązania :P
    pozdr

    OdpowiedzUsuń
  2. rybenka, jesteś jak pirania... rozgryzłaś mnie :D :D

    OdpowiedzUsuń
  3. ja za rybeńkom powtórzę - mrożone są ok, zwłaszcza o tej porze roku lepsze niż świeże :)
    dieta - nie znoszę tego słowa, nigdy też na diecie nie byłam, z własnego wyboru nie umiałabym!
    odkryłam ostatnio owsiankę - nie znosiłam jej nigdy, a od niedawna jem prawie codziennie - często na kolację zamiast chleba właśnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. kupiłam niedawno! Leży i zastanawiam się z której strony ją podejść bo kucharka ze mnie nieszczególna :D

    OdpowiedzUsuń