obudziłam się dziś
jakoś poskręcana
dziwnie leżąc
paczę
a tu siedzi mi Józia na lewej łopatce
(a wczoraj mnie coś tam dziubało)
i te swoje ultradźwięki emituje
wierzycie w uzdrawiające kocie moce?
bo ja tak :)
czas wyjazdu zbliża się nieubłaganie
boję się długiej drogi w upale bez klimy
a podobno moja mama na drogę
uszykowała... śledzie
wyrzucę, wyrzucę przez okno, jak nic
jestem trochę dwulicowa albowiem
Fochmana niewierzącego w moje umiejętności kierownicze
(też w nie nie wierzę, ale jeżdżę za to dostojnie i spokojnie)
uspokajam zapewnieniami, że będziemy się po drodze zmieniać,
w końcu jedzie trójka kierowców
Ojca, który nie cierpi prowadzić
i od dwóch dni nie śpi z nerwów (tak ma, dlatego tak rzadko jeżdżą gdziekolwiek)
uspokajam, że spokojnie dojadę sama
bo droga prosta jak drut, i prawie same autostrady (no przecież. projektowane)
mam nadzieję, że dam radę:)
mam nadzieję, że moja wiekowa karolcia
podoła
przeglądnięta, płynami podlana
sprawi się gładko i bez niespodzianek
mam nadzieję jutro o tej porze
uprawiać plażing
(bo podobno ma być piękna pogoda!!!)
chyba pozostaje życzyć Wam
udanych urlopów, wyjazdów albo inszego odpoczynku na miarę możliwości :)
a sobie życzę szerokiej pustej drogi - całe 650 kilometrów :)
szerokiej drogi i rownie szerokiej plazy
OdpowiedzUsuń:-)
A
PS
OdpowiedzUsuńale zeby zledzie wozic nad morze?!!!
Odpoczywajcie dobrze i zdrowo :*
OdpowiedzUsuńDziękuję za wszystkie życzenia, pięknie się spełniły :)
OdpowiedzUsuńZamiast śledzi były upchnięte na czarną godzinę arbuzy, których sok zalał nam ciuchy i książki, oraz niezakręcona kawa w słoiku :). Do końca roku nie tknę arbuza.