czwartek, 10 lipca 2014
wakacje u Babci
(Ania mnie natchnęła
swoimi sielskimi wpisami o kurach)
pamiętam
placek drożdżowy z ciepłym mlekiem prosto od krowy
zbieranie rzęsy ze stawu
szatkowanie pokrzyw - Babci dłonie tak ciemne, bez żadnych rękawic
cudowną kakafonię kaczo/gęsio/kurzych odgłosów przy karmieniu
dotyk kaczych dziobów
i specyficzny zapach kurnika
wędrówkę przez rozsłonecznione pola do babcinego zagonka do plewienia
ogród pełen onętków (które to świnie nie chcą mi wyrosnąć w ogródku)
zupę czarninę
wysoko zaścielone łóżka i ustawione na nich haftowane poduchy z falbanami,
podparte z tyłu patyczkami
i przepiękną pieśń wieczorną
Nadchodzi noc, już świat ukołysany
kolejny dzień odfrunął nam jak ptak
Panience swej piosenkę na dobranoc
zaśpiewać chcę w ostatnią chwilę dnia...
Babci już nie ma
nie ma też tej dziewczynki, która spijała kożuch z mleka
ale jest moja Podlotka
zasługuje na taką Babcię
i jest nią - o przewrotny losie - Mama Fochmana :)
Podlotka jedzie jutro
nie będzie aż tak sielsko, ale będą pewnie lepić pierogi, czytać pod śliwką i jeździć na rowerach
rozmarzyłam się :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Piękna pieśń wieczorna. Pamiętasz może melodię?
OdpowiedzUsuńpamiętam :) i nucę sobie czasami - chyba powinnam częściej :)
Usuń