sobota, 18 maja 2013

sezon na leszcze, przepraszam, liny

liny, koszmar mój, bynajmniej nie kuchenny.

tzw małpie gaje, czy też parki linowe, to konik mojej nieletniej. Uwielbia się wspinać, zwieszać głową w dół, kołysać jak małpa, spadać i przeskakiwać. Niestety, w ogóle się nie boi. Więc, każdego roku wiosną, gdy przybytki te są otwierane, jestem ciągana tamże.

Jednego razu  wybrałyśmy się z kolegą (nieletnim) do towarzystwa. Na miejscu okazało się, że nie ma instruktora, trzeba by było czekać bardzo długo. Osobą dorosłą, która mogła pójść z dziećmi, byłam ja. Kto wpadł na to, żeby życie dwójki dzieci powierzyć zielonej ze strachu niezbyt sprawnej babie, i dlaczego ona się na to zgodziła, nie pamiętam. Zdaje się, że generalnie miałam pilnować aby w odpowiedniej kolejności przepinali karabińczyki, bo gdy są prawidłowo, nic nikomu się nie stanie, nawet jak spadnie i zawiśnie gdzieś tam bezwładnie (co widziałam, fajnie potem taką popiskującą delikwentkę ściągają). Zdaje się, że nie wzięto pod uwagę, że pilnując tychże karabińczyków, sama będę musiała POKONAĆ WSZYSTKIE PRZESZKODY. Zdaje się, że kolega Agi, wychowywany bezstresowo i naprawdę bardzo samodzielny, pouczył mnie, że należy pokonywać własne słabości, czym nadepnął mi na odcisk i spowodował erupcję dumy, tudzież adrenaliny.

Cóż....

Sprawiłam się podobno doskonale. Przy każdej przeszkodzie pilnowałam właściwego przepinania, dzieci były bardzo zadowolone i bezpieczne. Przy każdej przeszkodzie, gdy przychodził czas mojego przejścia, zamykałam oczy i starałam się po prostu przeżyć.

Dlaczego podobno?

Bo nic nie pamiętam :) Mam w tym miejscu wielką czarną dziurę.

W tym miejscu dziękuję naszej ulubionej  małpiarni za wprowadzenie bezpiecznych zapięć, nie wymagających obecności instruktora (system nieprzerwanej asekuracji), dzięki którym mogę czas hasania mojego dziecięcia po drzewach spędzić kulturalnie zadzierając łeb z bezpiecznej ziemi. A słabość w końcu pokonałam, nie?


Ps.
Ktokolwiek widział samotne dwie pary zagubionych spodenek z bawełnolycry w rozmiarze XXXXXXL i wyszczuplających kolorach - jedne granat, drugie czarne, proszę o kontakt. Ostatnio widziane w zeszłym sezonie tenisowym na moim własnym tyłku. Zginęły mi :(

1 komentarz:

  1. Doskonałe! Czuję się jakbym tam była. Z lękiem wysokości włącznie (niezależnie od tego czy to ja jestem na drzewie, czy tylko patrzę na dziecko na drzewie)

    OdpowiedzUsuń