Dziewczyna, którą podziwiam za odwagę i waleczność, która już-już na swoim blogu żegnała się z tym nędznym światem, chodzi ulicami tego samego miasta, co ja. Może ją nawet mijałam, korzystając z uczelnianego basenu. Czytałam bloga marzeny, a nie wiedziałam, że jest obok :) Wstyd.
Patrzę na koleżanki w pokoju. Lubimy się, czasem rozmawiamy, częściej one rozmawiają, a ja nie słyszę.
Jedna z nich, drobniutka i szczuplutka, jest pracownikiem a oprócz tego sędzią pływackim i przewodnikiem górskim. Na codzień piecze wspaniałe ciasta, które przynosi do skosztowania. Jest w stanie ogarnąć pracę, dom, tysiące innych zajęć, i wiem, że w całym tym ogarnianiu i realizowaniu swoich marzeń jest niesamowicie dobra Przykłady dobrego, bogatego życia są wszędzie, jadowita :)
Zmieniam się.
Jestem bardziej świadoma siebie, odważniejsza, przestaję zwracać uwagę na pierdoły, pracuję nad sobą. Widzę też, że duuużo pracy przede mną :)
Dziś było święto pracy i z tej okazji dostaliśmy natchnienia na sprzątanie piwnicy. Należało się jej :)
A później w skupieniu analizowałyśmy z nieletnią precyzję budowy różyczek kalafiora...
Rozważania, czy lepszy młody ziemniaczek polany masełkiem w towarzystwie koperku, czy kalafior z tartą bułeczką umaczany w jajeczku, uważam za niemal najważniejsze wydarzenie tego pochmurnego i wietrznego dnia.
Rozważania, czy kalafior jest istotny, czy może jest pierdołą, uważam za niemal istotne.
Bo tak naprawdę, nie wiem, co z dzisiejszego dnia zaważy na moim przyszłym życiu. Może była taka czynność, takie słowa, taki telefon, który wykonałam (galareta w kolanach, kurde, od głupiego telefonu) do jednego sędziego, który obiecał wziąć mnie pod swoje skrzydła i podszkolić praktycznie na turniejach :)
A może popełniłam niemal istotny wpis?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz