albo leniwy łikend, jak kto woli
lubię takie dni
kiedy mogę obserwować
jak czas przecieka przez palce
i poleżeć z Podlotką na trawie
podziwiając dokładność czyszczącej się Józi
i szukając sukienki na strychu
pobujać się w czekającym tam na odnowienie starym fotelu
i odwiedzić przyjaciół w górach
i zjeść pyszną zapiekankę
i popatrzeć, jak pada przelotny deszcz
i jeszcze trochę się pobać
gdy Podlotka pokonuje przeszkody na wysokości jakichś 15 metrów
co ona uwielbia
a ja nie bardzo
acha,
zapomniałam, że przymierzałyśmy też z Podlotką
sukienki na wesele
najbardziej podobałam się sobie w czerwonej
niestety, wskutek
a/ nadmiernych ćwiczeń i wzrostu masy mięśniowej
b/ wstąpienia się sukienki w praniu
c/ podrośnięcia biustu
(niepotrzebne skreślić)
musiałabym przez całą uroczystość
nie oddychać,
więc chyba jednak pójdę w niebieskiej :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz