jeśli ktoś nie wie
jaki dzień był wczoraj,
to informuję uprzejmie,
że niedziela to był dzień denerwowania jadowitej przez domowników
(bo dzieci na turnieju były bardzo grzeczne, rodzice też)
najpierw - wyciągnięta z szafy kurtka
okazała się mieć urwane wiązania i kieszenie wypchane brudnymi skarpetkami
i papierkami i chusteczkami
kurtkę w sobotę pożyczała Podlotka
na wycieczkę, więc...
potem przyuważono Fochmana
jak gąbką kuchenną myje psie miski
w ogóle nie widział problemu
a jadowita jest uboższa o jakieś 8 złotych
bo dziewkami rzucała (ale nieprzetworzonymi)
wracając z kolei z turnieju
zamiast podgrzanego przez Podlotkę obiadu
dom spowity w dymie i spalone mięso...
(no, ale to każdemu się zdarza, więc nie awanturowałam się prawie wcale)
zaraz wystosowałyśmy zapytanie do wuja google
i zastosowałyśmy wszystkie metody odwaniania (?) naraz
wszędzie stoją miseczki z solą
na kuchni wrze gar z wodą z octem
a drugi z cytryną
ponadto, skropiłam wszystko różanym olejkiem i okadziłam kadzidełkiem
mamy z głowy wszelkie komary, to pewne
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz