niedziela, 28 września 2014

letnie (jeszcze) burze

jeśli ktoś nie wie
jaki dzień był wczoraj,
to informuję uprzejmie,
że niedziela to był dzień denerwowania jadowitej przez domowników
(bo dzieci na turnieju były bardzo grzeczne, rodzice też)

najpierw - wyciągnięta z szafy kurtka
okazała się mieć urwane wiązania i kieszenie wypchane brudnymi skarpetkami
i papierkami i chusteczkami
kurtkę w sobotę pożyczała Podlotka
na wycieczkę, więc...

potem przyuważono Fochmana
jak gąbką kuchenną myje psie miski
w ogóle nie widział problemu
a jadowita jest uboższa o jakieś 8 złotych
bo dziewkami rzucała (ale nieprzetworzonymi)

wracając z kolei z turnieju
zamiast podgrzanego przez Podlotkę obiadu
dom spowity w dymie i spalone mięso...
(no, ale to każdemu się zdarza, więc nie awanturowałam się prawie wcale)

zaraz wystosowałyśmy zapytanie do wuja google
i zastosowałyśmy wszystkie metody odwaniania (?) naraz
wszędzie stoją miseczki z solą
na kuchni wrze gar z wodą z octem
a drugi z cytryną
ponadto, skropiłam wszystko różanym olejkiem i okadziłam kadzidełkiem
mamy z głowy wszelkie komary, to pewne

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz