niedziela, 28 lipca 2013

intensywnie i pogodnie

jest, czyli nie mam czasu na pisanie :)

ostatni tydzień, z uwagi na brak Podlotki w domu, składał się głównie z niecierpliwego odsiadywania tzw obowiązkowych dupogodzin (nadrabianie zaległości po urlopie!!!)
 

 www.crn.pl

potem biegłam na basen, po basenie na korty, lub na odwrót. Skutek był ciekawy, bowiem w piątek w basenie dostałam skurczów i z wody wywlekał mnie ratownik. Masowanie łydki było wszakże moim najintymniejszym kontaktem z facetem od kilku lat, więc chyba się opłaciło :) Do skutków należy zaliczyć także zapuszczony dom i zaniedbanie osobiste ogólne (pedikiury i te sprawy), co zamierzam naprawiać w tym tygodniu. Weekend znowu spędzony na Jurze, mam nadzieję, że znajdę czas na uporządkowanie i zamieszczenie zdjęć.

Poza tym, ugięły mi się kolana z zachwytu nad nową piosenką Edyty Bartosiewicz i na wieść, że w końcu będzie płyta. Siła i piękno tkwi w prostocie, prawda?

I jeszcze, zadziwiłam Wielkiego Brata przenikliwością, bo niby skąd wiedziałam, że podczas weekendu była w domu impreza, no skąd? Przecież mu nie powiem, że odstawiając stół kuchenny na miejsce, postawili na odwrót, co poznałam po zużyciu ceraty :D  która, nawiasem mówiąc, domaga się wymiany...

I jeszcze, objadłam się pomidorów prosto z krzaka, ale takich malutkich zielono-pomarańczowych, twardych i chrupiących, kto lubi?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz