poniedziałek, 29 kwietnia 2013

chronologiczno-chaotyczne sprawozdanie cz. 2



.... czyli chair umpire. Angielszczyzna mi kuleje więc proszę się nie naśmiewać w razie czego, bo znam mnóstwo innych języków :)

kiedy w cieplutki piątkowy wieczór czekałam na pierwsze spotkanie z Li, okropnie się bałam. Łagodny wietrzyk kołysał latarnią, obok z hałasem przejeżdżały pociągi i tramwaje, a pomiędzy torami ja, jadowita z galaretą w kolanach, jak siódme dziecko stróża.

Poznałam tego wieczoru dziewczyny tak piękne, interesujące i świadome własnej wartości, niewymuszenie eleganckie (broszka Uli – po prostu...brak słów) a jednocześnie swobodne, z pasjami  – i poczułam się malutka, byle jaka i taka… prowincjonalna, choć wiem, że nie ma to nic do rzeczy.


I pewnie by tak zostało, gdyby nie następny wieczór.

W czasach dawnych i przebrzmiałych Li pracowałaby jako główny śledczy. Gdy usiadła naprzeciwko (ach, te kanapki :)) i wpiła we mnie słynne oko, to nie musiała nawet dolewać wina, żebym wyspowiadała się z kilku tajemnic, tkwiących dotychczas w mrocznych zakamarkach mojego nieskomplikowanego w sumie jestestwa... 

coś, jak ekspresowa psychoterapia pod Wawelem. Nie wiem, JAK to zrobiła, ale poczułam się lepsza, piękniejsza, bardziej wartościowa i zdolna góry przenosić (ekhem, w poniedziałek trochę mi przeszło :)

Choć nadal uważam, że jesteśmy z innych bajek :)
 
Dotąd miałam łatwo, bo nikt, kto mnie znał w realu, nie wiedział o blogu, który miał być zapisem drobnych zdarzeń zastraszająco szybko ginących w mrokach niepamięci. Mogłam przestawić się jako wykładowca katedry mniemanologii nigdzie nie stosowanej, z otwartym przewodem doktorskim i po dwóch fakultetach. Mogłam udawać ognistą brunetkę o sterczącym w kosmos biuście w rozmiarze DD i pośladkach w rozmiarze XS.  Mogłam odnosić dowolne sukcesy, zamiast wieść nudny żywot na prowincji. Tak czy siak – skończone. Przynajmniej kilka osób zna moje prawdziwe oblicze, a gdy będę kłamać, niechaj urośnie mi nos.

Na razie, poza tyłkiem, rośnie mi klikalność, co cieszy lecz także ogranicza; poczułam brzemię

A ponieważ nie mam złudzeń, dzięki komu mi rośnie, więc, jako sensatka, uprzejmie wszystkim zainteresowanym donoszę, że Li ma drewnianą nogę. A kiedy szłyśmy Plantami, to odkręciła ją, żeby dać po łbie kilku natrętom, dybiącym na naszą cnotę.

Ale poza tym jest doskonała :)

 

3 komentarze:

  1. Twój blog został nominowany! Zapraszam Cię do zabawy: Nominacja do Liebster Award :-). Nagroda do odebrania oraz szczegóły na mojej stronie http://inspirujacacodziennosc.blogspot.com/2013/04/zoty-pak-ancuszek-obiecujacych-blogow.html
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Uprzejmie informuję, iż komentarze naruszające dobre obyczaje będą usuwane. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem doskonale niedoskonała, zapomniałaś dopisać:P
    Szczerze radzę- nie pisz o mnie.
    Będziesz mieć zaraz wianuszek wiernych trolli, szczerzących zepsute kły :))
    Jeżeli o popularności ma świadczyć liczba wrogów, to jestem niezwykle popularna, hehe:))

    OdpowiedzUsuń