niedziela, 21 grudnia 2014

dziwna rzecz



nie mam pojęcia, jak się to dzieje, ale w weekendy nie mam nawet chwili czasu ani natchnienia, żeby usiąść do komputera i coś poczytać albo napisać.
a tu sypnęło sympatycznymi komentarzami, choć podobno wszyscy lepią pierogi, kiszą barszcze i zdobią ciasteczka, tylko ja taka jestem jakaś lewa, bo pierogi ulepi mama, rybę przyrządzi teściowa a ciasteczka kupiłam. Jedynie ten barszcz mnie ratuje, ale taki dobry zakwas mi wyszedł, że już trochę zdążyłam upić i kiszę następną porcję.
Hmm, a podłogi Fochman pucował, czy ja nie mam się za dobrze?
acha, muszę się w końcu przyznać, że z powodów zdrowotnych i estetycznych (ale to w drugiej kolejności) przeszłam na dietę, NŻJŚ*
od trzech tygodni nie jem słodyczy, śladowe ilości chleba, zrezygnowałam z alko
założenie jest takie, że mam się lepiej poczuć, a też może schudnąć jakie 5-6 kg
i lepiej się czuję, dostałam też od lekarza tabletki, więc dotrwam jakoś do operacji, którą baaardzo przystojny chirurg wyznaczył mi na 14 maja.
Poza tym, w sobotę wieczorem odwiedziliśmy pięknie udekorowaną Starówkę w Bielsku-Białej (za dnia wygląda trochę gorzej), gdzie grali na ryneczku kolędy i pastorałki, a Podlotka odkryła ulicę Pokątną.
dziś jeszcze zrobię ostatnie zakupy, pewnie będzie tłok w sklepach, ale wobec braku w domu papieru toaletowego nie mam wyjścia

pozdrawiam z przedświątecznego frontu :)




*nie żryj jak świnia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz