środa, 19 lutego 2014

sweet dreams...

rano czasem sobie leżę

starannie ignorując dzikie zamachy Józi na moją nietykalność cielesną (tylko udawała na początku pobytu taką grzeczną i przytulską kotkę, teraz wychodzi z niej istny koci szatan)

a w myślach słyszę muzykę


i widzę

jadowitą w powłóczystej popielatej jedwabnej kiecce, we wdzięcznym tanecznym kroku tudzież obrocie, na szczycie nowojorskiego wieżowca wieczorową porą, omdlewającą we właściwych momentach w ramionach... hm, no nie wiem? Niech będzie Marcin Dorociński :D

brutalny skok Józi na głowę studzi umysł

kobiety tańczące na dachach nowojorskich wieżowców wieczorową porą nie mają włosów ostrzyżonych jak dziecko po tyfusie w latach 40-tych
ani wystającego brzucha
a jeśli chodzi o taniec jadowitej, to rzecz  wymaga osobnego posta

pora wstawać.




2 komentarze:

  1. ;:-)))
    No dobra: nie zrobiono mi z wlosami czegos TAK ekscentrycznego jak Jadowitej, ani nie mam wystajacego brzucha (nie to, ze to moja zasluga) ale zobaczyc siebie tanczaca na dachu nowojorskiego wiezowca moge tez zanim sie obudze
    Jak Ty potrafisz mnie rozbawic!
    Pozdr
    A

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję :) miłych marzeń ;)

    OdpowiedzUsuń