sobota, 3 czerwca 2017

osiemnastka

bynajmniej, nie moja :)
ale podlotka zaczęła sezon na osiemnastki
to jest pierwsza taka letnia, na działce i na noc, w mięszanym towarzystwie
więc co matka robi?
siedzi i się martwi
na szczęście przybył z odsieczą wielki brat
postanowił poznać przyszłego szwagra i przy okazji zobaczyć towarzystwo
może zatęsknił za osiemnastkami?
pojechał
i co matka robi?
siedzi i dalej się martwi
bo dojazd trudny, a wielki brat ma prawo jazdy od niedawna

żeby się mniej martwić, postanowiłam zrobić rundkę na rowerze
dumna i blada, bo poprzedniego dnia zakupiłam licznik rowerowy
podłączyłam, ponaklejałam, poustawiałam, działa!
ale przy okazji zobaczyłam kilka nie do końca wkręconych śrubek
psiocząc pod nosem na mojego rowerowego serwismena
podokręcałam odstające

i zablokowałam wszystkie przerzutki... :)))

jestę geniuszę, nieprawdasz?

niedziela, 28 maja 2017

biegiem i biegunką



to był ciężki bieg
gorąco, patelnia, większość trasy główną dwupasmową drogą przez centrum Bielska
cienia brak, woda za rzadko
biegłam odwodniona okresem i dwudniową niewiadomoskąd przybyłą biegunką
na szóstym kilometrze myślę sobie – pierniczę to
dość
ale wsparła mnie nieoczekiwanie (i dopingowała do mety) grupka młodych ludzi
jakoś dobiegłam
dziękuję! :)

Wielki Brat zrobił w końcu prawo jazdy
po pierwszym kursie w ogóle nie przystąpił do egzaminu (bunt)
teraz zrobił drugi kurs i zdał za pierwszym razem
słowo się rzekło, moja błękitna karolcia pożeglowała wczoraj do Wrocławia
za sterami usiadł świeżo upieczony kierowiec
dojechał, po drodze przeżywszy kontrolę trzeźwości
uff

też tak macie, że żyjecie od weekendu do weekendu?
muszę się zmobilizować i coś konkretnego w tygodniu zrobić też
ale praca mnie osłabia :D

niedziela, 21 maja 2017

gdy coś łupie w kręgosłupie

sławne lumbago, znane z opowieści starych ciotek przy rodzinnych stołach
dopadło i mnie :)
cóż, taki pesel

okazało się, ze znakomite środki przeciwbólowe w saszetkach
dostarczone kiedyś pokątnie bez recepty przez oswojonego ortopedę
(tak, tego samego z którym będę miała zaszczyt odwiedzić wimbledon)
dla zasłużonych honorowych dawców krwi (to ja, to ja !!!!)
są darmowe
oto wielki dodatni plus oddawania krwi, poza innymi, mniej egoistycznymi :)

całkiem przyjemny plus trzydniowego zwolnienia lekarskiego
to możliwość poleniuchowania na tarasie w przepięknych okolicznościach rozszalałej barwnej przyrody...

  

akurat wyjątkowo dopisała pogoda, bo weekend mamy, że się tak delikatnie wyrażę, średni.  Spędzę go pewnie w piwnicy, drapiąc kolejne warstwy starej farby z drewnianej szafki, znalezionej na wystawkach :)

poniedziałek, 15 maja 2017

nadeszła!



wiosna, jak się patrzy
to znaczy, że kotów ni ma nocami, rano wracają rozczochrane, mokre i brudne
jedzą i pakują się do ciepłych jeszcze łóżek
w ogrodzie szał kolorów azalii i rododendronów
sypnęło też propozycjami różnorakich wyjazdów i turniejów
na co krzywo patrzy fochman
więc musiałam z tego i owego porezygnować, zresztą, bez zbytniego żalu
bo częściej doceniam urok leniwego leżenia na tarasie z Podlotką i gapienia się w niebo
w przerwach pomiędzy ucieraniem kogla-mogla
miałam w pierwszy weekend czerwca jechać do Pragi, odwołałam
bo spotkała mnie rzecz niesamowita
oto zostałam zaproszona na cały jeden dzień na Wimbledon
więc w czerwcu zostaje „tylko” moja wielka wyprawa za ocean, a w lipcu święto tenisa
oczywiście, nie obyło się bez łez, bo któż bardziej zasłużył na wyjazd na Wimbledon, niż Tata?

po drodze jeszcze kilka biegów, ale martwi mnie trochę mój stan przygotowania, a raczej nieprzygotowania do półmaratonu
to było moje noworoczne postanowienie, hmm

sobota, 6 maja 2017

brakuje mi pisania :)

ogarnęłam (jakież to poręczne wszystkookreślające i wygodne słówko, swoją drogą) się
wiosna jest deszczowa i taka brr
ale zdążyłam zagrać na otwartych kortach
ale nie na tych, gdzie pracował Tata
spotykam jego przyjaciół, jest łatwiej, gdy bliscy go wspominają
nie wiem, czy ta pogoda, to nie jego sprawka przypadkiem :)

mój czas ostatnio pochłaniają stare strupieszałe meble, pisałam o tym
wybrałyśmy się z taką samą jak ja świruską na wystawkę wielkich gabarytów do wsi sąsiedniej
łupy to szafka, taboret i krzesło
w chwilach zupełnie wolnych, których naprawdę mam niewiele
wycinam z dżinsu i sztruksu kwadraty
z których uszyję patchworkowe obicie
kto wie, może kiedyś uda mi się jakiś mebel sprzedać?

mam, nędzne wprawdzie i mgliste, ale jednak - widoki na nową pracę
szaleństwo, na pół etatu
fochman powiedział, że utrzymywać mnie nie będzie
no przecież, że będzie :)


sobota, 8 kwietnia 2017

błękitna torebka

Kupiłam błękitną torebkę
jak wiosenno-letnie niebo
jak oczy, które zawsze będę pamiętać

na przywieszce jest napis
follow your dreams and make today a happy day

kierunek na którym się uczyłam w szkole policealnej zamknęli zgodnie z przewidywaniami
ale od września może znowu ruszy
zaplanowałam z grubsza daleką podróż i jadę już w czerwcu
mam nadzieję, że będzie szalona :)
odnawiam stare meble i rozglądam się za inną pracą
choć mówią mi, że TAKICH posad się nie rzuca
budżetowych, bezpiecznych
zwłaszcza bez wykształcenia i w MOIM wieku
już nie chodzi o pieniądze, bo lepszych, z moim kiepskim wykształceniem, mieć nie będę
ale ja się duszę
i nie chcę żałować kolejnych spędzonych tam lat
planuję także udział w półmaratonie i duathlonie

zmobilizowałam też Mamę
spotyka się z koleżankami, wychodzi, poszła nawet na kurs komputerowy

często zdarza mi się nagły przypływ smutku
wspomnienie, gest, czy słowo, albo człowiek na ulicy
pora jak teraz, kiedy Tata pięknie uszykowałby najlepsze na świecie korty

ocieram łzy i patrzę przed siebie
jest pięknie
chcę, aby było, pomimo wszystko

pozdrawiam tych, którzy tu zaglądali pomimo ciszy i dziękuję za maile, które za rzadko odbierałam

piątek, 23 grudnia 2016

czegokolwiek sobie życzycie

niech się spełni
z wiadomej okazji, której usiłuję nie dopuszczać do świadomości
choć pewnie last christmas słychać nawet na sacharze
bo jak to, święta bez Taty smażącego ryby?

ogarniam codzienność
podoba mi się mnogość obowiązków i nowych rzeczy w szkole
uczę się z zapałem, być może wartym lepszej sprawy
ale i tak o dupę rozbić, bo zostało za mało osób na kierunku i po 1 semestrze zamykają
więc kombinuję dalej, szukam nowych ścieżek, zagłuszacza
pomysłu na siebie
a może siebie po prostu

Spokojnych
bez pustych miejsc przy stole
życzę :)



sobota, 19 listopada 2016

obrona maniakalna czyli co rozpuszcza spirytus

rozpuszcza na przykład rodzinne więzi
na przykład te między matką a córką
miotam się
pomiędzy matką, jej zaawansowanym alkoholizmem i próbami samobójczymi
pomiędzy własnym życiem
które postanowiłam uczynić męcząco instensywnym
żeby nie myśleć, nie czuć, nie płakać
więc, rodzina, praca, dom, nowa szkoła popołudniami, nauka nowych trudnych dla mnie rzeczy, bieganie, rower, siłownia
w "charakterach" wyczytałam, że to obrona maniakalna
nie wiem, może
świadomość tego jak puste jest bez Taty moje życie
dopada mnie codziennie
czasem udaje mi się nie płakać
czasem udaje mi się nie krzyczeć w środku, że to ONA powinna była umrzeć
jestem złą córką
złym człowiekiem


piątek, 30 września 2016

cicho, pusto, ciemno

zrobiło się
siedzę i analizuję
wypisy, wyniki, rokowania
przesunięta rehabilitacja, która pobudziła rozwój komórek rakowych
(o których wówczas jeszcze nikt nie myślał)
zabójcza chemia
przerzuty, nacieki
i mój śmiesznie optymistyczny, systematycznie rozpisany plan leczenia
zaangażowany sławny profesor
nadzieja do ostatniej minuty

wszystko gówno warte
Tata nie odbierze już telefonu
nie pogra ze mną w brydża
nie przygotuje kortów na wiosnę
nie skrytykuje słabego zagrania

staram się jakoś trzymać
pomóc mi mają różowe pigułki
i sporo obowiązków
owszem, zabierają czas
ale nie zmniejszają smutki i poczucia winy

skulić się i płakać, płakać, płakać - tyle teraz chcę


niedziela, 7 sierpnia 2016

jazda bez trzymanki

chciałabym stanąć na szczycie górki
rozpędzić się
puścić kierownicę, hamulce
zamknąć oczy
i po prostu dać się ponieść
tylko ja i wiatr

nie potrafię
umieram ze strachu
choć wolałabym umierać z radości
jak każdy chyba

może po prostu nie trafiłam na swoją górkę?
może pisane mi jest jechać po płaskim, stale pedałując?

podjęłam decyzję
nowotwór Taty, druga próba samobójcza Mamy
oraz moje dziwne odchyły
(bo umówmy się, kobiety w moim wieku pewnych rzeczy robić nie powinny,
na przykład zakochiwać się bez wzajemności)

idę do lekarza
bo nie radzę sobie ze sobą

dodatkowo odkryłam, że nie wybierałam dotąd facetów na małża/stałozwiązkowca
wybierałam teściowe
idealne przeciwieństwa mojej matki
wzorce, których nigdy nie udało mi się powielić,
żeby stworzyć prawdziwe domy
to cud, że moje dzieci żyją i mają się w miarę dobrze




środa, 13 lipca 2016

ja, idiotka

kolejne konsultacje są jak odbijanie się od ściany
przyzwoitsi lekarze zwieszają głowy i nie patrzą nam w oczy
przyjechał najlepszy w świecie stryjek, który o trzustce wie WSZYSTKO
więc uraczył nas opowieściami, kto i jak umarł (na trzustkę)
po czym stwierdził, że raka tata nie ma na pewno, bo już by zszedł
zaproponowałam zatem, by zrobić kontrolne ekg, bo być może przeoczyliśmy śmierć własnego ojca

poza tym, jakbym miała mało kłopotów, odczytałam źle pewne gesty,
moja wybujała wyobraźnia dokonała reszty i - wuala
jadowita się zadurzyła
idiotka i kretynka, żałosne po prostu
jestem żywą ilustracją przysłowia "baba bez bolca dostaje pierdolca"
bo, żyjąc w związku czysto hipotecznym, czasem mi odbija
tym razem odbiło porządniej, nieprawdaż...

jeszcze mało?
od kilku tygodni nie mogę się wyspać
pogoda jest koszmarna, co noc burze
a koty latają po okolicy i w nocy przed burzą życzą sobie gdzieś się schować
wracają osobno oczywiście, drą japy pod tarasem, więc wstaję, wpuszczam, zasypiam, znowuż wstaję, wpuszczam, karmię, nie mogę zasnąć, szlag mnie trafia

i kilka spraw pomniejszych
jestem zmęczona i zniechęcona do siebie
żeby się otrzeźwić i ogarnąć, robię kilometry
biegiem, albo rowerem



wtorek, 7 czerwca 2016

nie płaczę, wcale

jak to możliwe, żeby ON?
wielki, wspaniały i niezniszczalny?
serwisem zmiatający przeciwnika z kortu?
nie wiem
nie wiem, skąd wezmę siły do walki
ale znajdę je
widok własnego Ojca na wózku
osłabionego i tak bezradnego
jest straszny
statystyki i rokowania - dobijające
mam ochotę schować się w kącie i wyć
nieoperowalny nowotwór trzustki
to nasz nowy towarzysz
zadanie - poszukać kogoś, kto zoperuje, wyleczy, uzdrowi, uczyni cud

czwartek, 26 maja 2016

goła i niewesoła

kompletnie nierozsądnie wydałam resztki pieniędzy
w portfelu i baku echo

wycieczki nie udało się sprzedać
ale rodzice i lekarze są dobrej myśli
więc jadę - pełna obaw i wyrzutów sumienia, obżarta, bo zajadam stresy jak to ja
mało prawdopodobne, aby ten pobyt był udanym odpoczynkiem
nie ten czas

postanawiam nie martwić się na zapas
szkoda tylko, że nie umiem dotrzymać postanowień
jakoś to będzie :)

wtorek, 24 maja 2016

wywiadówka

uwielbiam chodzić na Podlotkowe wywiadówki
cały czas pamiętam wizyty w szkołach Wielkiego Brata,
i karteczki z ocenami przeglądane dyskretnie i wstydliwie
i wycieczki po uczycielach, którzy jak jeden mąż bardzo go lubili, ale...
teraz karteczka Podlotki leży dumnie na środku ławki
a ja słucham, jak zasłużona weteranka, o wyskokach dzieci biedaków, którzy muszą zostać i porozmawiać

nie powiem, że jest wybitnie, ale całkiem całkiem
(o dwa nieba lepiej od mamusi w jej wieku, i o niebo lepiej od brata)

na ostatnich karteczkach zabrakło ocen proponowanych
poukładana Podlotka zrobiła sobie zatem ołówkową symulację
paczam - z fizyki oceny 2+ i 5
roczna ocena wg Podlotki to 5
zagajam więc, czy te oceny które tu wpisała, to realne czy takie bardziej życzeniowe
bo ta fizyka...
- no bo mam przygotowany jeszcze referat, i coś tam, i z tego będzie 5 to mi wychodzi 4
- ale 5 wpisałaś?
- oj, bo jakoś pana ubłagam...

padłam ze śmiechu, czego i Wam życzę :)


było, minęło

szybko, za szybko
zwiedzanie, ujeżdżanie wrocławskich miejskich rowerów, polegiwanie na wałach, fontanny
w domu nowe wyzwania
bo, uparłam się jak osioł jechać na rafy
(swędziało mnie okropnie i za ostatnie pieniądze kupiłam lasta)
Podlotkę pod pachę, na szczęście ma bardzo dobre stopnie, więc tydzień przerwy jej nie zaszkodzi
a tu zachorował Ojciec
więc to chyba jednak był zły pomysł
ugh

piątek, 20 maja 2016

jadowita problematyczna

podlotka napoczęła temat konkretnie
że mama karoliny chce bluzkę
a mama ani wybrała perfumy
wobec powyższego, co ja bym sobie życzyła na matki dzień

zaświeciły mi się oczy
zażądałam, aby podlotka na jeden dzień
zmieniła się w takiego dzidziusia słodkiego
takie roczne agugu
pełzające po podłodze, no wiecie :)

- Matko, jaka Ty jesteś PROBLEMATYCZNA!!!

więc z okazji jedziemy na łikend do wrocławia
nawiedzimy wielkiego brata i gościnną
i polish lody :)
miłego i słonecznego i Wam życzę

środa, 11 maja 2016

samotny wyjazd?

Dziecko stanęło okoniem
rozminęły się nam wizje odpoczynku
i nie wiem, co czynić :)
wymarzyłam sobie na urodziny (45!!) taki wypadzik
wygodny hotel, rafa, rafa, rafa - koniecznie, niezbędnie
słońce - i kupa książek, nic więcej
nie lubię nocnych imprez, ani tym podobnych rozrywek
(za to czasem rano wstaję i biegam :D )

chcę się wygrzać, opić morskiej wody

ale Podlotka krzywi mordkę, że "wolę nie chcę"
bardzo chętnie pojechałabym z kimś - jakieś babskie rozmowy byłyby całkiem ok
bo jakoś tak, sama??
no nie wiem
są pewnie jakieś plusy, ale muszę ich poszukać :)

wtorek, 10 maja 2016

prawie sielanka

bo w zasadzie jest mnóstwo powodów do uśmiechu
rozkwitający ogród
cudowne książki
które się pożera leniąc się na huśtawce z Podlotką, wcinając jabłka (i czipsy)
i popijając wodę z cytryną (i/albo kawę z lodami)
no chyba, że akurat dokonuje się wyrzynek w ogrodzie, a huśtawkę ktoś zajmie
mam też zmartwienia, a jakże
rower, który kupiłam przez all okazał się trupkiem
i muszę się użerać ze zwrotem
i nie stać mnie chyba na snurki w tym roku
(albo stać mnie na takie hotele, do których nie za bardzo mam ochotę jechać)
a bardzo mnie już swędzi, tęsknię za takim totalnym resetem

no i muchy
muchy, to jest proszę państwa katastrofa
bo pół biedy, jeśli taka mucha pozostanie niezauważona
ale gdy ją kocie oko wytropi...
zrobiłam niedawno dekorację, kupiłam nowe donice i posadziłam w nich tzw szable, rozsadzając starą roślinę - na trzech oknach trzy jednakowe kwiaty, bardzo mi się to podobało
dumna zaprosiłam gości
przy których musiałam zbierać z podłogi dwie donice i ziemię :)

środa, 4 maja 2016

majówkowo

majówkę przeżyłam
sporo było grania, grilowania, spotkań - ot, typowo
flagę zatknęliśmy do wiadra z kamykami :)
wieczorem, odwożąc gości po obficie zakrapianym posiłku (tzn goście zakrapiali, no), dmuchałam w balonik w ramach akcji trzeźwość
więc po powrocie do domu niezwłocznie zapodałam sobie kawę z lodami, kupą bitej śmietany i słuszną porcją ajerkoniaku
(który się nie mieścił, więc upijałam nadmiar)
na co wpadł Fochman z okrzykiem
że jeszcze trzeba gdzieś tam jechać
cóż, poszliśmy na piechotę :)