środa, 22 kwietnia 2015

jadowita na huśtawce

nikt nie obiecywał, że będzie łatwo

pokłóciłam się z Matką osobistą
ale potem przypomniałam sobie, że ma mnie jedną i w sumie jest chora
więc, chociaż nagadała mi okropnie, wyrzuciłam z głowy wizję harpii wydzierającej własnej matce szczękę z ust tudzież inne dobra skąd indziej (tak. ta harpia, naciągaczka, to ja we własnej osobie) i, kupiwszy kawałek ciasta, poszłam się pogodzić, a tu niespodzianka - Matka nic nie pamięta, nie wie o co chodzi, i do głowy by jej nie przyszło mieć pretensje czy zastrzeżenia, a dom się jej bardzo podoba i w ogóle zgłupiałam. I skąd niby przyszło mi do głowy że ona by wolała nowy samochód kupić, niż dokładać się do domu a z mojej winy coś tam coś tam? Jeśli nic z tego nie rozumiecie, to ok, bo ja też.

Podlotka zdaje egzaminy gimnazjalne, przy czym podstawowym jej problemem było - w co się ubrać, oraz, czy nie będzie miała gorszych procentów niż Wielki Brat. Ponieważ jednak dość dobrze się uczy, nie martwię się za bardzo o wyniki. Szkoła wybrana, a Podlotka poszła na egzamin w przedwojennych butach swojej Prababci ze strony Wielkiego Nieobecnego Ojca. Podobno to nazywa się vintage.
 
Więc, kwiecień plecień, czasem słońce, czasem deszcz, a za oknem kwitnąca magnolia.
Byle do końca czerwca :)

2 komentarze:

  1. Trudno się połapać. I nie wiadomo, co będzie następnego dnia...
    Za podlotkę trzymam kciuki.

    OdpowiedzUsuń