nieprawdopodobne, a jednak.
przyjechałam na parking, wzięłam z bagażnika torbę z rakietami i poszłam grać.
Na środku parkingu został mój samochód, z podniesioną klapą bagażnika, w bagażniku torba typu kosz, na wierzchu porfel, dokumenty, wyniki badań, skierowania, papiery z pracy (jak nic bym poleciała za wynoszenie), wszystko. Cała przebogata zawartość damskiej torby. Nawet prześwietlenie środkowego odcinka kręgosłupa oraz biodra :D
Po jakichś 40-stu minutach przyleciał znajomy. Dlaczego otwarte? Bo ja wiem? Mój biedny tata, nominalny właściciel tegoż samochodu, patrzył ze zgrozą. Zabrać jej karolcię, którą tak brzydko traktuje, czy zaryzykować jeszcze? Karolcia w nagrodę i podziękę dostała myjnię i 98 oktanów do baku, ja koszmarne sny o wszystkich chorobach zaczynających się otępieniem mózgowym.
Uczciwe ludzie tam łażą, naprawdę :)
Nie martw się na zapas, prawdziwa skleroza jeszcze przed Tobą :-D.
OdpowiedzUsuńJa zostawiłam kiedyś torebkę na przystanku tramwajowym (zwykle nosiłam torebkę i reklamówkę, zawsze czymś zapełnioną), czyli zawsze dwie rzeczy. Feralnego dnia zabrałam z domu parasol, bo zapowiadali deszcz.
Jakieś 10 przystanków później dotarło do mnie, że TYM razem powinnam mieć 3 rzeczy.
Ale torebka się znalazła, na szczęście.
niniejszym jestem pocieszona :) tą sklerozą odległą :) ale coś wisi w powietrzu, dziś zgubiłam kluczyk. Na szczęście wieczorem się w praniu znalazł :D
UsuńAle historia!
OdpowiedzUsuńNo, ale miałaś szczęście:)