poniedziałek, 14 października 2013
pieszczoty, karesy, umizgi
w roli budzika? czemu nie?
ostatnio regularnie otrzymuję taką porcję porannych muśnięć wąsikiem, nuchnień, klepania łapką, szturchnięć nosem...
mniej więcej o 5:45 :)
ponieważ pora wydaje mi się dość przyzwoita (przynajmniej mam czas żeby się spokojnie ubrać i oko zrobić, a nie w biegu wciągać majtki na schodach), z wyjątkiem może niedzieli, nie protestuję, drapię posłusznie nadstawiony brzuszek; potem razem idziemy pomiąchać śpiącego Bigdoga, połaskotać po stopach Podlotkę i napełnić michy.
W niedzielę próbowałam pozbyć się natręta, bezskutecznie. Pies pod tym względem zachowuje się przyzwoicie - wprawdzie jego niuchnięcie i szturchnięcie mokrym nosem wybudza gwałtowniej, a przygniecenie łapą może skończyć się zatrzymaniem oddechu, ale, podrapany na odczepnego po łbie ułoży się ponownie do snu z lekkim tylko wyrzutem w oczach i boleściwym westchnieniem. Józia nie odpuszcza. Gdy uzna, że za długo się przeciągam, zaczyna podgryzać albo wkładać łebek do mojej rozziewanej paszczy.
A ponieważ jest ciemno i mgliście, na zdjęciu wspomnienie wakacji.
Dzień dobry :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Mój pies co prawda śpi u mnie w łóżku - ale przeważnie śpi tak długo jak ja. Co najmniej :)
OdpowiedzUsuńoo, a miałaś sporządzić mu kącik :)
Usuń