poniedziałek, 27 października 2014

perfekcyjnie jesienną być

lewa strona mojej twarzy
przybrała barwy jesieni - jest czerwono-żółto-zgniłozielona
więc jestem na czasie
jak liść

poza tym w domu wyciągam z kątów zapomniane materiały
uszyłam już dwa komplety pościeli
teraz ze wszystkich niebieskich resztek będę kombinować patchworki
wypchałam także pierzem nowego jaśka,
(przy okazji zapierzając cały dom, Bigdoga i Józię)
z powodu lenistwa wyszedł mi nieco
hmm, wąski :)
będzie zatem po prostu jasieczkiem

na okrągło pieczemy z Podlotką szarlotki
i robimy inne smakołyki
jak na przykład bruschetty ze szpinakiem

mam nadzieję wrócić niedługo do pracy
bo z tego żarcia i bezruchu rośnie mi brzuch

czacha jeszcze pobolewa, zwłaszcza przy schylaniu się
więc odsuwam od siebie myśli o sprzątaniu.
Kurz nie ucieknie :)

no i dostałam bardzo miłą wiadomość
że moje opowiadanie kajakowe znowu okazało się najlepsze
więc w czerwcu wypad na kajaki  :)

sobota, 25 października 2014

2 centymetry szczęścia

podobno miałam
uderzając w ścianę
2 w prawo albo w lewo - i niekoniecznie był mogła teraz siedzieć i pisać

niech kompletnie od czapy ozdobią ten post babeczki upieczone przez Podlotkę


a ja mam o czym myśleć :)

środa, 22 października 2014

wystąpię jako modelka!

w kampanii społecznej przeciw przemocy w rodzinie. Charakteryzacja zbędna...

Miało być pięknie, chronologicznie i nudno, jak zwykle
miły weekend, kolorowe liście, herbaciarnia z Podlotką, bla, bla, bla

a tu bum
Wpadłam ze schodów
dokładnie, jak powyżej
nie Spadłam - bo nie szłam w dół - lecz Wpadłam, bo zmierzałam do góry
i na tej górze coś się stało
poplątało, poślizgnęło i jadowitą o róg ściany przy oknie pierdyknęło
krew siknęła, bom sobie ładnie łuk brwiowy rozcięła, ścianę nadkruszywszy
i karetka mnie z pracy zabrała...
teraz mam piękne sińce i zadrapania i opuchnięcia
przez dwa dni oka nie mogłam otworzyć w ogóle
siedzę w domu
a mam o czym myśleć, bo mnie na pogotowiu lekarz wstrząsem i pęknięciem czegoś tam straszył
mam grzecznie leżeć i SIĘ obserwować

acha.
jeśli pamiętacie, to na kajakach zgubiłam okulary.
teraz zepsułam następne. fatum jakieś?

leżę i jestem ogólnie zniechęcona oraz obolała
przygotowane piękne posty o jesieni poczekają :)

wtorek, 14 października 2014

różowo mi, bez powodu :) **

może dlatego, że z samego rana dostałam maila
który mnie rozbawił
o treści "Olu, łamiesz mi serce..."
od faceta. Młodszego ;P *

może dlatego, że po konsultacjach z samozwańczą biurową stylistką
zachwalającą kolor różowy jako generalnie odmładzający
powiedziałam, że wobec tego zażyczę sobie nagrobek z różowego marmuru
czym rozbawiłam do łez moje towarzyszki w kieracie

może dlatego, że w porannym pośpiechu
zapomniałam zrobić oko i nie wyglądam

na pewno nie dlatego, że coś się ruszyło
w wiadomych sprawach
były wczoraj dwie pary oglądaczy
jedna określiła się ostrożnie jako zainteresowana
ale zaproponowali mi niesatysfakcjonującą kwotę
więc nie doszliśmy do porozumienia
Kanionku, zaklinam Cię, myśl :)



*rzecz dotyczyła desygnacji na turnieje, ale to niniejszym piszę małym druczkiem, może ktoś nie doczyta i uzna, żem serc męskich łamaczka :)

** proszę uprzejmie zauważyć optymistyczny tytuł, żeby nie było :)

poniedziałek, 13 października 2014

takie sobie nowinki :)

bo przecież nie nowiny...
otóż, na przykład
sprężyłam się przez weekend
umyłam przy pomocy Podlotki okna, a dla mnie to wyczyn nie lada
szkoda, że to zaledwie wstęp do generalnych jesiennych porządków
było pięknie, więc sporo grania
i wypad z Podlotką na ciacha i naleśniki
i odwiedziny Wielkiego Brata, który twierdzi, że sobie radzi dobrze w pięknym mieście Wrocław.
Niestety, Podlotka zrezygnowała z sięgnięcia po chemicznego Nobla
i aktualnie zamierza zostać florystką. Czy może florecistką?
Na moje argumenty, że kwiatki w jej pokoju usychają, pozostaje głucha.
zapiszemy się zatem do poradni doradczej
może znajdą w Podlotce inne jeszcze ukryte talenta :)
również pokazali się nowi wstępnie zainteresowani
ale nic już nie mówię, dopóki nie zostanie podpisana umowa.

a w tak zwanym międzyczasie
nastąpiła taka oto rozmowa

Fochman: - A mówiłem Ci, że kierownik zgubił szpilki?

Zwyrodniała wyobraźnia ruszyła ostrym galopem wzbijając tumany kurzu, całkiem jak ujrzany znienacka niewielki wąsaty kierownik, w czerwonych (a czemu nie?) szpilkach, biegnący dokądś i gubiący rzeczone szpilki, na litość wszystkich świętych, czemu ja nie mam tak bujnej wyobraźni kulinarnej...??

Ja, robiąc wielkie oczy: - Skąd, nie mówiłeś nawet, że chodzi w szpilkach...

Mina Fochmana bezcenna - oczywiście, wiem, że chodziło o szpilki, używane przez geodetów w terenie, coś w rodzaju chudych śledzi :)
 

piątek, 10 października 2014

zbliża się TEN OKROPNY DZIEŃ*

napisała mi psiółka, że jak ma zrobione u fryzjera włosy, to zaraz lepiej się czuje
ja, to mam chyba jakąś traumę
albo fobię

okropnie nie lubię chodzić do fryzjera, robić czegokolwiek z włosami
i w ogóle nie lubię swoich włosów
co widać, niestety

pielęgnację ograniczam do codziennego mycia
a gdy siadam na fotelu raz na kwartał albo i rzadziej
i słyszę "co robimy"
to dostaję dreszczy i mam ochotę uciec
autentycznie - wolałabym wizytę u ginekologa i dentysty jednocześnie
(hmm, to byłoby osobliwe doświadczenie, swoją drogą)
i czegokolwiek bym na głowie nie zrobiła, wyglądam smętnie

kilkakrotnie miałam chęć kupić sobie perukę
tak byłam zdesperowana żałosnym stanem mojej niefryzury

być może, nie trafiłam jeszcze na właściwego fryzjera?

*zauważyłam, że złe wieści w tytule wzmagają klikalność. Interesujące ;P

wtorek, 7 października 2014

ogarniam się



wierzę, że nadejdzie właściwy czas i właściwy człowiek :)
kto wie, może na wiosnę pojawi się nowy wymarzony dom?

tymczasem pora wdrożyć program naprawczy
w ramach którego wsadziłam dziś na głowę kapelusz,
dodający pewności siebie.
załatwiam zaległe wizyty lekarskie
no i przede mną oczyszczenie domu
który niestety trochę zapuściłam
jakby na niego obrażona - sprzątałam od dłuższego czasu po łebkach
resztę, zwłaszcza wnętrza szaf i okna, odkładając na wyprowadzkę
przyzwyczajam się do myśli, że spędzę tu jeszcze jedną zimę


w ramach festiwalu poprawiania humoru
urządziłyśmy wczoraj z Podlotką konkurs
kto lepiej podrabia odgłosy, które wydobywają się z Józi



postanowiliśmy też z Fochmanem
że trzeba się odchamić
i spędzić wieczór przy szklaneczce dobrej (podobno) whisky
Powykrzywiało nam paszcze
kiepskie z nas konesery

poniedziałek, 6 października 2014

weekend złych wiadomości

niestety
moje osobiste przyziemne - rezygnacja kupujących
i inne jakoś tak się nałożyły

w dodatku od tygodnia coraz mocniej boli mnie brzuch
nie pamiętam od kiedy odkładam usg
pora się za siebie zabrać, bo za długo to trwa

przynajmniej sobotni turniej był ok
udało mi się ogarnąć (bez szkolenia) nowy program

ale jakaś przygaszona jestem




czasami po prostu...

...nie wiadomo, co napisać.
Bo smutno i żal
i strach jeszcze gdzieś


czwartek, 2 października 2014

nałóg niejedno ma imię


jakiś czas temu przestałam objadać się nałogowo waflami ryżowymi
wyczytałam bowiem, że wbrew pozorom są dość kaloryczne, a ich lekkość - zwodnicza
uważam to za swój osobisty sukcesik, który w żaden sposób nie przełożył się na figurę*

zatem kupować po 6 paczek wafli jednorazowo przestałam jakieś 5- 6 tygodni temu

a wczoraj w biedrze
stoję sobie w ogonku
a obok pani wykłada na taśmę
wafle, wafle, wafle i jeszcze wafle

usta w sekundzie wypełniły mi się śliną
poczułam gwałtowną chęć rzucenia się na opakowanie i pożarcia go w całości
normalnie, zwierzę ze mnie

* co nie jest dziwne, bo wieczorami zamiast połowy paczki wafli wciągam pół tabliczki czekolady. I nie jestem wcale odosobniona - wczoraj na zumbie, w przerwach na łyczek wody, tematem przewodnim była czekolada właśnie, która najlepsza i ile kto zjada :)

środa, 1 października 2014

nie wierzę politykom

no, bo nie wierzę
i już.

to tyle, jeśli chodzi o moje polityczne preferencje, poza tym, że fryzurę mam podobno jak obecna Pani Premier, w co również nie wierzę.

a wzięło się to z mojej mogącej mieć tragiczne skutki pomyłki - wracając od ortodonty z Podlotką zjechałam - zamiast do polskiej granicy - w zjazd na czeską autostradę w kierunku zupełnie przeciwnym. Nie dość, że straciłam kupę czasu, to jeszcze nerwów, bo oczywiście, nie posiadałam stosownej winiety, której brak kosztuje podobno nawet 5 tysięcy złotych, w przeliczeniu. Więc kiedy cała spocona dotarłam już w jakieś znane mi okolice, lecące w radio przemówienie Pani Premier wychodziło mi uszami, bo tyle obietnic - żłobki, przedszkola i cuda-wianki, a w czechach proszę - myk myk i jestem na autostradzie, czeską mam bliżej, niż jakąkolwiek polską.
Więc kiedy u czterdziestu osób telefonicznie upewniłam się, że nie robią tam po drodze zdjęć tym, który nielegalnie tą autostradą pomykają, musiałam jeszcze nabyć kaszki ryżowe i słoiczki gerber z obiadkami dla Podlotki, która bezpośrednio po założeniu aparatu odżywia się słoiczkami właśnie. I tabletkami przeciwbólowymi. Ale nie jęczy, bo sama chciała. I znowuż w drogeryjnej sieciówce zaproponowano mi kartę rossnę. Kiedy ja już nie chcę mieć dzieci, absolutnie. Wolę nosić kota.

niezbyt wykwintnie


jestem specem
jeśli chodzi o przygotowanie potraw
niezbyt zdrowych,
niezbyt urozmaiconych,
niezbyt smacznych
ale za to szybkich

a ulubione moje dania (do gotowania, nie do jedzenia)
to dania-deski*

wiem, powinnam się poprawić
mam czas, pomocników, czasem nawet produkty

a ja wolę zatopić się w książce
(też czasem niezbyt skomplikowanej)
albo pograć w tenisa, albo poleżeć z Podlotką
wstyd mi.

jak już gotuję, to ze dwie potrawy równocześnie, które można zamrozić i jakoś zamiennie jemy kilka dni.Wczoraj na przykład - muszę tu bardzo pochwalić Fochmana i Podlotkę - wzięliśmy się wszyscy do gotowania i w trymiga z kuchennego chaosu (o, chaos mi wychodzi znakomicie) wyłonił się gar bigosu oraz mniejszy - gulaszu (gulasz jest w ogóle doskonały, jemy go z różnymi dodatkami - ziemniaczki, kasza, ryż, dorzuca się papryki albo pieczarek i są różniste dania :)).

Czasem nachodzi mnie wena, żeby ugotować coś ciekawszego
szkoda, że tak rzadko :)



*deski ratunku - na przykład kurczak z rożna z sałatką z garmażerii