finansowej, w dodatku.
Bo nie wiem, nie wiem po prostu, jak dwie drobne przecież przyjemności mogą zrujnować cały mój budżet? Fakt, jest to budżet mizerny, skromy, by nie rzec - śmieszny, ale zwykle się dopinał. a ja w tym miesiącu wypatrzyłam wreszcie wymarzony telefon - skoro myślałam o nim od 2-3 lat, no to chyba nie wypadało nie kupić?! - oraz nabyłam bilety, na Jezioro Łabędzie, na koniec listopada, bo czasem trzeba się odchamić. Taki prezent na Mikołaja :D
Więc teraz pokutuję przy garze kapusty, będziemy ją jeść do końca miesiąca chyba.
A zestawienie łabędzi z kapustą...
Z prawdziwym smutkiem natomiast przyjęłam wiadomość od Męczyciała, że następna wizyta za pół roku.
DOPIERO ???!!!
Obawiam się, że uzależniłam się od liczenia moich kręgów, chrupania w szyi i gdzie indziej, i cudownego masażu stóp i dotyku JEGO rąk na mojej głowie....Będzie mi tego brakować. Ech, zazdroszczę z całej duszy jego kobiecie. Taki dotyk, mówię wam...
kufa, znów mam gęsią skórkę.
Idę mięszać bigos :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz