środa, 31 grudnia 2014

przynajmniej noworoczne :)

Nie złożyłam życzeń Świątecznych
więc chociaż złożę życzenia na Nowy Rok,

aby los nie obdarzał Was zadaniami z którymi nie potrafilibyście sobie poradzić, tylko takimi, które da się załatwić szybko, lekko i przyjemnie :)

i spełnienia marzeń, jakiekolwiek się Wam przyśnią

niedziela, 28 grudnia 2014

świąteczna zapaść informatyczna

okazuje się, że mam moce nadzwyczajne
udało mi się zepsuć jeden komputer
a drugi solidnie zawirusować
(przynajmniej tak twierdzi Fochman) 
skutkiem czego prawie cały tydzień
byliśmy odcięci od neta
co miało swoje dobre strony
prawie kończę tomiszcza reportaży
interesujące, ale tak CIĘŻKIE
(twarde okładki, grube kartki, każdy tom ok 900 stron)
że trudno mi przez nie przebrnąć
chociaż tak się z nich cieszyłam :)

ale Święta udały nam się
było naprawdę... świątecznie
mam nadzieję, ze u Was też





niedziela, 21 grudnia 2014

dziwna rzecz



nie mam pojęcia, jak się to dzieje, ale w weekendy nie mam nawet chwili czasu ani natchnienia, żeby usiąść do komputera i coś poczytać albo napisać.
a tu sypnęło sympatycznymi komentarzami, choć podobno wszyscy lepią pierogi, kiszą barszcze i zdobią ciasteczka, tylko ja taka jestem jakaś lewa, bo pierogi ulepi mama, rybę przyrządzi teściowa a ciasteczka kupiłam. Jedynie ten barszcz mnie ratuje, ale taki dobry zakwas mi wyszedł, że już trochę zdążyłam upić i kiszę następną porcję.
Hmm, a podłogi Fochman pucował, czy ja nie mam się za dobrze?
acha, muszę się w końcu przyznać, że z powodów zdrowotnych i estetycznych (ale to w drugiej kolejności) przeszłam na dietę, NŻJŚ*
od trzech tygodni nie jem słodyczy, śladowe ilości chleba, zrezygnowałam z alko
założenie jest takie, że mam się lepiej poczuć, a też może schudnąć jakie 5-6 kg
i lepiej się czuję, dostałam też od lekarza tabletki, więc dotrwam jakoś do operacji, którą baaardzo przystojny chirurg wyznaczył mi na 14 maja.
Poza tym, w sobotę wieczorem odwiedziliśmy pięknie udekorowaną Starówkę w Bielsku-Białej (za dnia wygląda trochę gorzej), gdzie grali na ryneczku kolędy i pastorałki, a Podlotka odkryła ulicę Pokątną.
dziś jeszcze zrobię ostatnie zakupy, pewnie będzie tłok w sklepach, ale wobec braku w domu papieru toaletowego nie mam wyjścia

pozdrawiam z przedświątecznego frontu :)




*nie żryj jak świnia

wtorek, 16 grudnia 2014

kamień i drzewo

drzewo jest iglaste
stanęło dumnie w naszym salonie, który znienacka zrobił się malutki
co wcale nie znaczy, że wcześniej jakiś wielki był, nie

drzewo przytaszczył Fochman
gdy zobaczyłam jak sapiąc przepycha obwiązaną sznurkiem dwumetrową sosnę przez drzwi
pomyślałam od razu o filmie "Witaj Święty Mikołaju"
jednak po dokonaniu cięć formujących i umieszczeniu delikwentki w donicy z mokrym piachem
(żeby było ciekawiej, piasek jest prawie kradziony)
znienacka zrobiło się pięknie i świątecznie
czego i Wam życzę :)




a kamienie są żółciowe - we mnie
także całkiem okazałe
czego Wam nie życzę absolutnie :)

środa, 10 grudnia 2014

poszukiwanie

generalnie, zajęta jestem szukaniem
pomysłów
na siebie, na Święta, na bloga, na codzienność, na Podlotkę

zajęta też jestem zmaganiami
z początkami przeziębienia podłapanego od Podlotki
z procentami uszczerbku na zdrowiu i orzecznikami ZUS
i swoimi niezdrowymi nawykami

krótkie i ponure dni mijają szybko
"wypisuję się" w mailach więc nie mam ciśnienia na pisanie tutajale nie mam też nic epokowego do napisania

i może niech tak zostanie :)





wtorek, 2 grudnia 2014

sennik włamywaczki

widzieć we śnie:
dużo mąki i chleba - prawdopodobnie nietolerancja glutenu, przejdź na dietę
kozę - poczytaj Kanionka
zepsute auto - gruz w ustach, jak mawia powyższy Kanionek :)

ostatnio włamywałam się do własnego domu, kupowałam potwornie drogi zamek (nie, nie pałac. zamek do drzwi, papa poświąteczne wyprzedaże), który zamontował mi w sposób budzący estetyczne wątpliwości mój drogi Ojciec, któremu oczywiście nie mogłam nic powiedzieć,

oddawałam się także zabiegom usunięcia znamion, z których jedno było w miejscu niewidocznym nawet na plaży, więc ja się pytam, czy ze szwami w tyłku można z godnością pełnić misję urzędniczą?

zostałam także ofiarą gołoledzi, która nawiedziła nasze okolice, na szczęście bierną, czyli tylko sobie tą gołoledź oglądałam, bo żadna siła nie skłoniłaby mnie do wyjazdu na oblodzone drogi pomiędzy ślizgające się ciężarówki.

miłej Barbórki :)

piątek, 28 listopada 2014

radosne kwiki w rytmie muzyki


rozległy się, gdy fochman przytaszczył moją biblioteczną rezerwację
(dostałam sms "co to za cegły???!!!")
ugotowałam gar chili con carne na zapchanie domowników
bo w najbliższym czasie będę bardzo zajęta czytaniem
antologii polskiego reportażu

w sam raz na długie wieczory :)

środa, 26 listopada 2014

szału nie było...

... dupy nie urwało, jak mawiają niektórzy, może niezbyt ładnie, ale jakże trafnie.
właściwie nie widać, żebym cokolwiek z włosami robiła, jedynie lepiej się układają.
Pani po obmacaniu moich bujnych splotów powiedziała, że ma pewną koncepcję, ale musi trochę odrosnąć góra, w związku z czym będziemy coś tam przycinać aby do owej koncepcji pasowało, ale na razie żadnych wielkich zmian niet. Więc niech tak będzie.

W ogóle to się okazało, że posiadam siwe włosy, co mnie mocno zaskoczyło.

Odnotuję też, że wczoraj wieczorem przepłynęłam całą długość basenu 25m moim pokracznym kraulem, którego bez specjalnych sukcesów uczyła mnie nad morzem pewna sympatyczna gdynianka, i żaden ratownik nie skoczył mi na pomoc. Ćwiczenie czyni mistrza, ale sama czuję, że nadal fatalnie gospodaruję oddechem :)



piątek, 21 listopada 2014

wielki brat, czy co?!

już drugi raz się mi przytrafia
dostaję sms z propozycją pożyczki z mojego banku zaraz po informacji, że mam wydatki
tym razem sms przybył po telefonie od oswojonego mechanika

będę dziś uboższa o jakieś tysiąc złotych
ale bogatsza o sprawną i działającą karolcię
za którą lekko się stęskniłam

w ogóle, coś w tym jest
w tych samochodach znaczy się

w tak zwanym międzyczasie oswajałam fochmanowe subaru
sportowe, narowiste i szybkie
dotychczas głosiłam tezę, że auto ma mnie bezpiecznie przewieźć z punktu A do punktu B
ale pomruk silnika subaru, przechodzący w tłumiony ryk
poruszył mymi trzewiami :)


wtorek, 18 listopada 2014

części zamienne

karolcia stoi u mechaników
poddawana szczegółowemu przeglądowi
wymianie płynów tudzież szwankujących części
jakże jej zazdroszczę
z jaką chęcią kazałabym sobie wymienić
kolanka i bioderka
leniwe kiszki na sprawny układ trawienny z turbodoładowaniem
dołożyć smarów w stawach skokowych...

oj tam, oj tam
paczę na listopad przez nowe okulary
i umówiona jestem do fryzjera
złamałam się i zamówiłam wizytę
w zakładzie poleconym przez koleżankę
dotąd chodziłam byle gdzie i z zaskoczenia
(przy czym element zaskoczenia miał zawsze dotyczyć mnie samej,
czyli - zaskakiwałam sama siebie :))
co skutkowało permanentnym brakiem fryzury

czy tym razem będzie inaczej?



niedziela, 9 listopada 2014

ściana

Zdjęcia poturbowanej jadowitej nie będzie
w zamian zamieszczam zdjęcie służbowej ściany po wypadku :)

mam jeszcze trochę okołoocznych dolegliwości
ale mimo wszystko wyglądam lepiej :D

wtorek, 4 listopada 2014

kłopotów z netem cd

miało działać i nie działa
więc nadaję potajemnie z pracy :)
niestety, w perspektywie same wydatki
auto, dach, okulary,
a w szkole zaczynają zbierać zaliczki na wycieczki Podlotki
a za chwilę grudzień...



wieje halny
przynajmniej pranie szybko schnie

jesień...

to nie tylko kolorowe liście

to także siwiuteńki staruszek
żebrzący pod apteką
w jednej drżącej dłoni plik recept
w drugiej pudełko na pieniądze


i Babcia leżąca na wieloosobowej szpitalnej dusznej sali
ze złamanym biodrem,
posiniaczona
bo wyrywa sobie kroplówki
(ma też na koncie nocne ucieczki, rozbiórkę mebli siekierą i próbę podpalenia)

obstąpiły ją dzieci, też już babcie i dziadkowie


nie jest łatwo zadecydować, co z Babcią
...



jesienią lubię chryzantemy i ogniska
i turlające się po parkach kasztany

ale dopadają mnie też myśli niewesołe
bo to taki czas refleksji
nie chcę zabrzmieć idiotycznie
ale czasem JEJ zazdroszczę
miłości bijącej z każdej linijki tekstu
i wiary
i tego, że jest gotowa

bo przecież każda z nas może się jutro nie obudzić lub zostać przejechana
albo zderzyć się ze ścianą i zostać roślinką

 

poniedziałek, 3 listopada 2014

powrót

czy ktoś się kiedyś cieszył z poniedziałku i powrotu do pracy?
bo ja tak mam :)
pewnie mi przejdzie już jutro
a lista spraw do załatwienia
odkładanych przez chorobowe
jest długa jak tasiemiec
w domu od kilku dni mam problemy z netem
więc narosło mi zaległości sieciowych także

hmm, czy  u Was też taka piękna jesień?

poniedziałek, 27 października 2014

perfekcyjnie jesienną być

lewa strona mojej twarzy
przybrała barwy jesieni - jest czerwono-żółto-zgniłozielona
więc jestem na czasie
jak liść

poza tym w domu wyciągam z kątów zapomniane materiały
uszyłam już dwa komplety pościeli
teraz ze wszystkich niebieskich resztek będę kombinować patchworki
wypchałam także pierzem nowego jaśka,
(przy okazji zapierzając cały dom, Bigdoga i Józię)
z powodu lenistwa wyszedł mi nieco
hmm, wąski :)
będzie zatem po prostu jasieczkiem

na okrągło pieczemy z Podlotką szarlotki
i robimy inne smakołyki
jak na przykład bruschetty ze szpinakiem

mam nadzieję wrócić niedługo do pracy
bo z tego żarcia i bezruchu rośnie mi brzuch

czacha jeszcze pobolewa, zwłaszcza przy schylaniu się
więc odsuwam od siebie myśli o sprzątaniu.
Kurz nie ucieknie :)

no i dostałam bardzo miłą wiadomość
że moje opowiadanie kajakowe znowu okazało się najlepsze
więc w czerwcu wypad na kajaki  :)

sobota, 25 października 2014

2 centymetry szczęścia

podobno miałam
uderzając w ścianę
2 w prawo albo w lewo - i niekoniecznie był mogła teraz siedzieć i pisać

niech kompletnie od czapy ozdobią ten post babeczki upieczone przez Podlotkę


a ja mam o czym myśleć :)

środa, 22 października 2014

wystąpię jako modelka!

w kampanii społecznej przeciw przemocy w rodzinie. Charakteryzacja zbędna...

Miało być pięknie, chronologicznie i nudno, jak zwykle
miły weekend, kolorowe liście, herbaciarnia z Podlotką, bla, bla, bla

a tu bum
Wpadłam ze schodów
dokładnie, jak powyżej
nie Spadłam - bo nie szłam w dół - lecz Wpadłam, bo zmierzałam do góry
i na tej górze coś się stało
poplątało, poślizgnęło i jadowitą o róg ściany przy oknie pierdyknęło
krew siknęła, bom sobie ładnie łuk brwiowy rozcięła, ścianę nadkruszywszy
i karetka mnie z pracy zabrała...
teraz mam piękne sińce i zadrapania i opuchnięcia
przez dwa dni oka nie mogłam otworzyć w ogóle
siedzę w domu
a mam o czym myśleć, bo mnie na pogotowiu lekarz wstrząsem i pęknięciem czegoś tam straszył
mam grzecznie leżeć i SIĘ obserwować

acha.
jeśli pamiętacie, to na kajakach zgubiłam okulary.
teraz zepsułam następne. fatum jakieś?

leżę i jestem ogólnie zniechęcona oraz obolała
przygotowane piękne posty o jesieni poczekają :)

wtorek, 14 października 2014

różowo mi, bez powodu :) **

może dlatego, że z samego rana dostałam maila
który mnie rozbawił
o treści "Olu, łamiesz mi serce..."
od faceta. Młodszego ;P *

może dlatego, że po konsultacjach z samozwańczą biurową stylistką
zachwalającą kolor różowy jako generalnie odmładzający
powiedziałam, że wobec tego zażyczę sobie nagrobek z różowego marmuru
czym rozbawiłam do łez moje towarzyszki w kieracie

może dlatego, że w porannym pośpiechu
zapomniałam zrobić oko i nie wyglądam

na pewno nie dlatego, że coś się ruszyło
w wiadomych sprawach
były wczoraj dwie pary oglądaczy
jedna określiła się ostrożnie jako zainteresowana
ale zaproponowali mi niesatysfakcjonującą kwotę
więc nie doszliśmy do porozumienia
Kanionku, zaklinam Cię, myśl :)



*rzecz dotyczyła desygnacji na turnieje, ale to niniejszym piszę małym druczkiem, może ktoś nie doczyta i uzna, żem serc męskich łamaczka :)

** proszę uprzejmie zauważyć optymistyczny tytuł, żeby nie było :)

poniedziałek, 13 października 2014

takie sobie nowinki :)

bo przecież nie nowiny...
otóż, na przykład
sprężyłam się przez weekend
umyłam przy pomocy Podlotki okna, a dla mnie to wyczyn nie lada
szkoda, że to zaledwie wstęp do generalnych jesiennych porządków
było pięknie, więc sporo grania
i wypad z Podlotką na ciacha i naleśniki
i odwiedziny Wielkiego Brata, który twierdzi, że sobie radzi dobrze w pięknym mieście Wrocław.
Niestety, Podlotka zrezygnowała z sięgnięcia po chemicznego Nobla
i aktualnie zamierza zostać florystką. Czy może florecistką?
Na moje argumenty, że kwiatki w jej pokoju usychają, pozostaje głucha.
zapiszemy się zatem do poradni doradczej
może znajdą w Podlotce inne jeszcze ukryte talenta :)
również pokazali się nowi wstępnie zainteresowani
ale nic już nie mówię, dopóki nie zostanie podpisana umowa.

a w tak zwanym międzyczasie
nastąpiła taka oto rozmowa

Fochman: - A mówiłem Ci, że kierownik zgubił szpilki?

Zwyrodniała wyobraźnia ruszyła ostrym galopem wzbijając tumany kurzu, całkiem jak ujrzany znienacka niewielki wąsaty kierownik, w czerwonych (a czemu nie?) szpilkach, biegnący dokądś i gubiący rzeczone szpilki, na litość wszystkich świętych, czemu ja nie mam tak bujnej wyobraźni kulinarnej...??

Ja, robiąc wielkie oczy: - Skąd, nie mówiłeś nawet, że chodzi w szpilkach...

Mina Fochmana bezcenna - oczywiście, wiem, że chodziło o szpilki, używane przez geodetów w terenie, coś w rodzaju chudych śledzi :)
 

piątek, 10 października 2014

zbliża się TEN OKROPNY DZIEŃ*

napisała mi psiółka, że jak ma zrobione u fryzjera włosy, to zaraz lepiej się czuje
ja, to mam chyba jakąś traumę
albo fobię

okropnie nie lubię chodzić do fryzjera, robić czegokolwiek z włosami
i w ogóle nie lubię swoich włosów
co widać, niestety

pielęgnację ograniczam do codziennego mycia
a gdy siadam na fotelu raz na kwartał albo i rzadziej
i słyszę "co robimy"
to dostaję dreszczy i mam ochotę uciec
autentycznie - wolałabym wizytę u ginekologa i dentysty jednocześnie
(hmm, to byłoby osobliwe doświadczenie, swoją drogą)
i czegokolwiek bym na głowie nie zrobiła, wyglądam smętnie

kilkakrotnie miałam chęć kupić sobie perukę
tak byłam zdesperowana żałosnym stanem mojej niefryzury

być może, nie trafiłam jeszcze na właściwego fryzjera?

*zauważyłam, że złe wieści w tytule wzmagają klikalność. Interesujące ;P

wtorek, 7 października 2014

ogarniam się



wierzę, że nadejdzie właściwy czas i właściwy człowiek :)
kto wie, może na wiosnę pojawi się nowy wymarzony dom?

tymczasem pora wdrożyć program naprawczy
w ramach którego wsadziłam dziś na głowę kapelusz,
dodający pewności siebie.
załatwiam zaległe wizyty lekarskie
no i przede mną oczyszczenie domu
który niestety trochę zapuściłam
jakby na niego obrażona - sprzątałam od dłuższego czasu po łebkach
resztę, zwłaszcza wnętrza szaf i okna, odkładając na wyprowadzkę
przyzwyczajam się do myśli, że spędzę tu jeszcze jedną zimę


w ramach festiwalu poprawiania humoru
urządziłyśmy wczoraj z Podlotką konkurs
kto lepiej podrabia odgłosy, które wydobywają się z Józi



postanowiliśmy też z Fochmanem
że trzeba się odchamić
i spędzić wieczór przy szklaneczce dobrej (podobno) whisky
Powykrzywiało nam paszcze
kiepskie z nas konesery

poniedziałek, 6 października 2014

weekend złych wiadomości

niestety
moje osobiste przyziemne - rezygnacja kupujących
i inne jakoś tak się nałożyły

w dodatku od tygodnia coraz mocniej boli mnie brzuch
nie pamiętam od kiedy odkładam usg
pora się za siebie zabrać, bo za długo to trwa

przynajmniej sobotni turniej był ok
udało mi się ogarnąć (bez szkolenia) nowy program

ale jakaś przygaszona jestem




czasami po prostu...

...nie wiadomo, co napisać.
Bo smutno i żal
i strach jeszcze gdzieś


czwartek, 2 października 2014

nałóg niejedno ma imię


jakiś czas temu przestałam objadać się nałogowo waflami ryżowymi
wyczytałam bowiem, że wbrew pozorom są dość kaloryczne, a ich lekkość - zwodnicza
uważam to za swój osobisty sukcesik, który w żaden sposób nie przełożył się na figurę*

zatem kupować po 6 paczek wafli jednorazowo przestałam jakieś 5- 6 tygodni temu

a wczoraj w biedrze
stoję sobie w ogonku
a obok pani wykłada na taśmę
wafle, wafle, wafle i jeszcze wafle

usta w sekundzie wypełniły mi się śliną
poczułam gwałtowną chęć rzucenia się na opakowanie i pożarcia go w całości
normalnie, zwierzę ze mnie

* co nie jest dziwne, bo wieczorami zamiast połowy paczki wafli wciągam pół tabliczki czekolady. I nie jestem wcale odosobniona - wczoraj na zumbie, w przerwach na łyczek wody, tematem przewodnim była czekolada właśnie, która najlepsza i ile kto zjada :)

środa, 1 października 2014

nie wierzę politykom

no, bo nie wierzę
i już.

to tyle, jeśli chodzi o moje polityczne preferencje, poza tym, że fryzurę mam podobno jak obecna Pani Premier, w co również nie wierzę.

a wzięło się to z mojej mogącej mieć tragiczne skutki pomyłki - wracając od ortodonty z Podlotką zjechałam - zamiast do polskiej granicy - w zjazd na czeską autostradę w kierunku zupełnie przeciwnym. Nie dość, że straciłam kupę czasu, to jeszcze nerwów, bo oczywiście, nie posiadałam stosownej winiety, której brak kosztuje podobno nawet 5 tysięcy złotych, w przeliczeniu. Więc kiedy cała spocona dotarłam już w jakieś znane mi okolice, lecące w radio przemówienie Pani Premier wychodziło mi uszami, bo tyle obietnic - żłobki, przedszkola i cuda-wianki, a w czechach proszę - myk myk i jestem na autostradzie, czeską mam bliżej, niż jakąkolwiek polską.
Więc kiedy u czterdziestu osób telefonicznie upewniłam się, że nie robią tam po drodze zdjęć tym, który nielegalnie tą autostradą pomykają, musiałam jeszcze nabyć kaszki ryżowe i słoiczki gerber z obiadkami dla Podlotki, która bezpośrednio po założeniu aparatu odżywia się słoiczkami właśnie. I tabletkami przeciwbólowymi. Ale nie jęczy, bo sama chciała. I znowuż w drogeryjnej sieciówce zaproponowano mi kartę rossnę. Kiedy ja już nie chcę mieć dzieci, absolutnie. Wolę nosić kota.

niezbyt wykwintnie


jestem specem
jeśli chodzi o przygotowanie potraw
niezbyt zdrowych,
niezbyt urozmaiconych,
niezbyt smacznych
ale za to szybkich

a ulubione moje dania (do gotowania, nie do jedzenia)
to dania-deski*

wiem, powinnam się poprawić
mam czas, pomocników, czasem nawet produkty

a ja wolę zatopić się w książce
(też czasem niezbyt skomplikowanej)
albo pograć w tenisa, albo poleżeć z Podlotką
wstyd mi.

jak już gotuję, to ze dwie potrawy równocześnie, które można zamrozić i jakoś zamiennie jemy kilka dni.Wczoraj na przykład - muszę tu bardzo pochwalić Fochmana i Podlotkę - wzięliśmy się wszyscy do gotowania i w trymiga z kuchennego chaosu (o, chaos mi wychodzi znakomicie) wyłonił się gar bigosu oraz mniejszy - gulaszu (gulasz jest w ogóle doskonały, jemy go z różnymi dodatkami - ziemniaczki, kasza, ryż, dorzuca się papryki albo pieczarek i są różniste dania :)).

Czasem nachodzi mnie wena, żeby ugotować coś ciekawszego
szkoda, że tak rzadko :)



*deski ratunku - na przykład kurczak z rożna z sałatką z garmażerii

wtorek, 30 września 2014

nocne rozmyślania




Ze snu o 3:51 wyrwał mnie sms *
oczywiście, nie potrafiłam zasnąć powrotnie
tak więc leżałam sobie rozmyślając
o smutnych chorych duszach za oceanem
o domu, którego nie kupię, bo znalazł się nabywca
o Wielkim Bracie, który emigruje do Wrocławia
o potencjalnych kupujących, którzy się nie odzywają
ech

pociecha w Józi, która leży razem ze mną, nie myśli prawdopodobnie o niczym,
i grzeje mi nereczkę :)



sms spod Budapesztu od koleżanki, którą osobiście wypchnęłam
na ryzykowną ale jakże kuszącą wyprawę
po południowej Europie, czymś w rodzaju campera, z czwórką kompletnie jej nieznanych ludzi.
Żyje, ma się dobrze, nikt jej nie wypreparował organów, ani nie sprzedał do burdelu (to pomysły Fochmana), jadą, zwiedzają, towarzystwo ok. Jam to uczyniła - to znaczy, tchnęłam w nią ryzykownego ducha przygody (bo zamierzała spędzić urlop w domu, nie mając z kim jechać)
zazdroszczę tej wyprawy, może kiedyś...:)


niedziela, 28 września 2014

letnie (jeszcze) burze

jeśli ktoś nie wie
jaki dzień był wczoraj,
to informuję uprzejmie,
że niedziela to był dzień denerwowania jadowitej przez domowników
(bo dzieci na turnieju były bardzo grzeczne, rodzice też)

najpierw - wyciągnięta z szafy kurtka
okazała się mieć urwane wiązania i kieszenie wypchane brudnymi skarpetkami
i papierkami i chusteczkami
kurtkę w sobotę pożyczała Podlotka
na wycieczkę, więc...

potem przyuważono Fochmana
jak gąbką kuchenną myje psie miski
w ogóle nie widział problemu
a jadowita jest uboższa o jakieś 8 złotych
bo dziewkami rzucała (ale nieprzetworzonymi)

wracając z kolei z turnieju
zamiast podgrzanego przez Podlotkę obiadu
dom spowity w dymie i spalone mięso...
(no, ale to każdemu się zdarza, więc nie awanturowałam się prawie wcale)

zaraz wystosowałyśmy zapytanie do wuja google
i zastosowałyśmy wszystkie metody odwaniania (?) naraz
wszędzie stoją miseczki z solą
na kuchni wrze gar z wodą z octem
a drugi z cytryną
ponadto, skropiłam wszystko różanym olejkiem i okadziłam kadzidełkiem
mamy z głowy wszelkie komary, to pewne

piątek, 26 września 2014

środa, 24 września 2014

ameba

wątpliwości, dylematy
ważne pytania o sens
albo życiowe zakręty
to u innych

ja prowadzę życie duchowe na poziomie ameby
a rozterki i wewnętrzna walka
okazują się pospolitą niestrawnością

jestem istotą prostą
pogodzoną ze sobą i otaczającym mnie światem
(a przynajmniej tak to sobie tłumaczę)
czasem dziwnym
ale zbywam to wzruszeniem ramion

Może to wpływ pewnych - niewielkich, mam nadzieję
problemów zdrowotnych natury kobiecej

dodatkowo straciłam chęć do ćwiczeń
a to u mnie niepokojące
jeśli coś poprawiało mi nastrój
to było właśnie wylanie ze trzech litrów potu
i ból mięśni

Wczoraj próbowałam zastąpić tortury cielesne
ciastem ze śliwkami, bananowymi czipsami i
równie słodkim filmem
lubicie bajki? Bo ja bardzo :)

wtorek, 23 września 2014

dziewka wszeteczna

Fochman stwierdził, że za dużo przeklinam
więc ustawił skarbonkę (urocza rybka Nemo)
do której mamy wrzucać 2 zeta za każde brzydkie słowo
arbitrem jest Podlotka
na razie jest 8-2 (jedna moja k... bo internet się ślimaczył, a miał mieć prędkość światła bez mała, a Fochman przyłapany kilkakrotnie w trakcie obliczania współrzędnych)
byłoby 8-4 ale Podlotka lojalnie nie uznała mojej "dupy" za przekleństwo
mogłoby być nawet 8-6
lecz wysoka komisja orzekła
że dziewka wszeteczna w rzyć chędożona
jest wyrażeniem zgoła biblijnym
i 2 złote nie należy się

poniedziałek, 22 września 2014

i po Podlotkowej imprezie



tym razem nie było czekoladek w pościeli
za to były nocne śpiewy (wkroczyłam koło pierwszej)
i tu mnie dziewczątka zaskoczyły
bo darły się
na nutę ludową
zabrzmiały
pognała wołki na bukowinę
i inne
donośne chóralne góralskie "hej" sprawiało, że podskakiwały nasze łóżka
a biedny Bigdog
cały dzień odsypiał grupowe pieszczoty i nocny hałas:)
trochę nie wyszło mi ciasto
ale trudno, i tak szybko zniknęło :)

a piosenka od czapy, bo chodzi za mną ostatnio

czwartek, 18 września 2014

szalone majty, szalone tańce - czyli jadowite podsumowanie wesela



A było tak:
chmura ponura od rana płacząco-siąpiąca zmusiła mnie do przewrócenia strychu do góry nogami. Celem poszukiwań były szare, zamszowe czółenka, które w miarę pasowały do czarno-biało-szarej kreacji i dodatków; przygotowane sandały na koturnach wprawdzie pięknie podkreślały krwisty lakier na paznokciach stóp, ale na deszcz nie nadawały się absolutnie (oczywiście, później wylazło słońce i buty trzeba było przebierać :)) 

Żadna siła natomiast  nie jest w stanie mnie zmusić żebym ubrała rajstopy, które z pewnością wymyślił jakiś sadysta nienawidzący kobiet. Zamiast tego wyłowiłam z czeluści szafy nigdy właściwie nie używane i niewiadomopoco trzymane gacie z grubego i elastycznego czegoś, podobno wyszczuplające

Wbiłam się w to coś od stanika po uda – licząc, że przynajmniej będzie ciepło w tyłek
bo wyszczuplenie jakieś specjalne nie nastąpiło

Natomiast już w kościele nastąpiło rolowanie i narastający dyskomfort, co skłoniło mnie do pozbycia się rzeczonych gaci w samochodzie koleżanki. Z tymiż w drzwiach samochodu jeździł dni kilka mąż koleżanki, aż w końcu, szukając ścierki do przetarcia szyby, natknął się na osobliwe znalezisko; dobrze, że były to majty nawierzchnie:)

Potem właściwie już nic się dziwnego nie działo – państwo młodzi się całowali, weselnicy pili i tańczyli, i właśnie…

Koleżanka przyniosła dziś film. Film, na którym JADOWITA TAŃCZY.

i to jest, proszę ja was, coś strasznego.

Otóż, ja WIEM, że nie ruszam się jak Jennifer Lopez. Ale, WIEDZIEĆ a WIDZIEĆ, to dwie zupełnie różne rzeczy. Na filmie zobaczyłam babę w powiewającej kiecce, omiatającą rękami i nogami cały parkiet, bez jakiejkolwiek nad członkami kontroli, bez rytmu i odrobiny wdzięku; wokół baby padają współtancerze godzeni raz po raz zamaszystymi ciosami. Mało tego, okazało się, że tańczę także TWARZĄ. 

Mietek Szcześniak, jeśli obejrzy kiedykolwiek ten film, zamiast "tańcz tak, jakby nikt nie patrzył", specjalnie dla mnie zaśpiewa "tańcz, kiedy nikt nie patrzy".

jeśli przedtem nie padnie ze śmiechu. Co ja uczyniłam, kilkakrotnie.

I tym optymistycznym akcentem kładę na mój taniec zasłonę milczenia :)

 


poniedziałek, 15 września 2014

gruz w poduszce

znacie ten stan
gdy łóżko, zamiast gładkim prześcieradłem
(no, może odrobinę nieperfekcyjnie wyprasowanym)
wyłożone jest kostką brukową
poduszka chrzęści
gdy przydałby się trzeci bok
bo dwa własne jakieś niewygodne
i nijak nie możesz się ułożyć?

gdy nie pomaga monotonny szum deszczu za oknem
i powtarzana jak mantra tabliczka mnożenia?

(nie pomaga też, że mimo międlenia tej cholernej tabliczki
od trzech nocy
nadal nie wiem, ile jest 7x8,
co Fochman wie, wyrwany ze snu o 3 nad ranem, sprawdziłam!)

więc nie tabliczka
pozostaje liczenie baranów

jestem niewyspana
choć obiektywnie powinnam padać trupkiem
po weselu, na przykład :)

ice-coś-tam




Nie zachwyciło mnie specjalnie
oblewanie się wodą (lodowatą w dodatku, brr...)
wiedziałam, że cel podobno szczytny
ale nawet jak zaczęli oblewać się znajomi
to nie zwróciłam na akcję szczególnej uwagi

dopóki nie przeczytałam
artykułu w Newsweeku
„Aż stracisz oddech” Małgorzaty Święchowicz


tak sugestywny, że od razu zaczęła drgać mi powieka
leżąc rano próbowałam sobie wyobrazić
że nie mogę się obrócić, ani wstać,
ani dotknąć czoła Podlotki śpiącej obok
ani za ucho pomiętosić Bigdoga
ani Józi pogłaskać

Naprawdę, dziękujmy za zdrowie
Ci, którzy je mają
bo nawet jeśli czasami trzeszczy nam kark
to możemy nim ruszać.
Tak.