jadowitą ujrzeć w sobotnie popołudnie, zasmarkaną i kaszlącą, z mocno
zredukowanym i sterczącym na wszystkie strony włosem, popylającą z
grabiami i taczkami po kortach oznacza...
że rychło spełnią się marzenia o grze na wolnym powietrzu, idzie wiosna, zielenią się drzewa, a koty będą radośnie drzeć japy.
a, że jadowita obiecała ojcu swemu, że dłubać na kortach pomoże, to swój tyłek pokaźny
przywlekła, choć baardzo wolała leżeć w łóżku i popijać nalewkę z malin.
Jadowita zakatarzona jest wybitnie niefajna. Kwęka, jęczy, kicha
donośnie przez pół nocy, smarka przez drugie pół i ma dziwne zachcianki
żywieniowe, rujnujące wszystkie zasady
dotyczące wdrażania zasad, w zasadzie.
Orzeszki o 22? czemu nie?
Poza tym, był tłusty czwartek, więc sami rozumiecie, że ten tydzień należy uznać za stracony. Pod wieloma względami.
Wracam do łóżka.
Zdrowia zycze
OdpowiedzUsuńA
całe szczęście walka z katarem zazwyczaj kończy się powodzeniem :) dziękuję :)
UsuńNiestety w tłusty czwartek też sobie pozwoliłam. Cztery pączki!
OdpowiedzUsuńJa też cztery, ale domowe :) nie wiem czy takie nie liczą się podwójnie ;P
UsuńA ja sobie pozwoliłam 3/4 pączka z różą i wcale nie żałuję. A fałdy mam do oddania, a nikt nie chce ;--)
OdpowiedzUsuńZa to jutro kto lubi może się umartwiać, jest okazja.
bo sobie pysznie pozwoliłaś, to co masz żałować.
Usuńjeśli chodzi o fałdy... Kobieta dzwoni do koleżanki: kochana, jak te reklamy kłamią... już trzeci tydzień smaruję brzuch ludwikiem, a tłuszcz nie znika!!