czwartek, 7 kwietnia 2016

urlopowo zabiegana

wzięłam kilka dni urlopu
wczoraj, oprócz mycia okien, pomagałam Ojcu swemu kilka godzin na kortach
(łopata została mi w lędźwiowym, wstawałam dziś na czworakach)
oddałam w końcu do sklepu rolety
(które, kupione jako identyczne, miały różnorakie mocowania, z którymi usiłowałam,
bez powodzenia, się mocować)
odwiozłam stare ciuchy podlotki do ośrodka pomocy w razie przemocy
nawiedziłam sklep ogrodniczy i wyszłam lżejsza o pół wypłaty
zaliczyłam zumbę na ostatnich nogach
oraz pożarłam pół opakowania lodów i ciasto

o drobiazgach typu sprzątanie, gotowanie, nie warto wspominać
zawsze w takich okolicznościach zastanawiam się
jakim cudem wyrabiam się na codzień
skoro mając dzień wolny nie nadążam :)

ciekawe, co przyniesie dziś
oprócz oczywiście kolejnych odcinków nieustającej sagi pt "wielkie błyszczące okna"?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz