wybrałam się bardzo rano po pieczywo
przeciwdeszczowo zabezpieczona
nowym parasolem Podlotki od góry i błyszczącymi kaloszami od drugiej strony
rozejrzałam się dyskretnie - cisza i spokój, w końcu to 6:30
wykonałam zatem dziki skok obunóż do sporej kałuży
kiedy dobiegło mnie gromkie "dzień dobry" zza płotu
mina sąsiada - coś pomiędzy "ta kobieta niczym mnie już nie zaskoczy" a zdziwieniem, że jednak
(przyłapał mnie już kiedyś na śpiewie i tańcu* obok samochodu)
cóż
:)
znowu szyję roletę
tym razem spłynęło na mnie natchnienie na kącik jadalny w żywych kolorach
jakoś szybciej mi idzie
udało mi się kupić materiał o prawie idealnych wymiarach
oczywiście, stare zasłony z ciuchów
no i wiedziałam już, gdzie szukać kółeczek i innych dżinksów
kilka dni urlopu minęło pracowicie, deszczową sobotę umilamy sobie z Podlotką
gorącą szarlotką z lodami, wygłupami z kotami, i ja - nalewką, Podlotka - kakaem.
Fochman w drodze na wywczasy, chata wolna :)
*czytaj: na podrygach :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz