środa, 3 kwietnia 2013

smark-niagara

Noc. Drzemię, z policzkiem wtulonym miłośnie w pudełko chusteczek. W nosie wierci, kręci, swędzi, w końcu czuję falę. Siadam, smarkam. Kładę się, drzemię. Czuję łaskotanie, drażnienie - fala. Siadam, smarkam. W końcu - sucho. Znajduję pozycję idealną. Niagara ucichła, przyczaiła się za wezgłowiem łóżka - wiem, jak tylko się ruszę, zaatakuje. Tym razem uda się zasnąć.

Buuuuuuuudziiiiiiiiiiik!!!!!


Niagara jest wynikiem buntu kolejnej części garderoby. Musiałam ostatnio kilka razy służbowo polatać po świeżym powietrzu, czyli roztopionym błocie solno-śniegowym, raz, drugi i trzeci przemoczyłam nogi, myślę, trudno, taka karma. W domu okazało się, że szybkobiegające superwygodne botki mam dziurawe od spodu! Wiosno, czy Ty to widzisz?

Za oknem zaspy. Za niecały miesiąc będzie długi majowy weekend. Bez komentarza.


Ps - wszyscy uważają, że katar jest skutkiem mojego szalonego powodzenia w Lany Poniedziałek. Również bez komentarza :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz