czwartek, 13 grudnia 2012

...

nasza Paris odeszła wczoraj.

Zabiegana pomiędzy szpitalem (Tata), oddziałem psychiatrycznym dziennym (gdzie usiłuję umieścić Mamę) i swoimi kłuciami i bólami, na dodatek katarem i kaszlem (znowu?!) Agi, niezbyt poważnie potraktowałam dwudniowy brak apetytu kotki i jej ogólną apatię. Tym bardziej, że byliśmy umówieni do weterynarza na zdjęcie szwów po sterylizacji na dzisiaj, więc... :( A na tle jej rozszalałych dzieci, każdy kot wyglądałby apatycznie.

wczoraj znaleźliśmy ją martwą. Dziś rano zawiozłam ją do weta, na sekcję, boję się o pozostałe kocięta.

Nie było mojej histerii, jak po śmierci mojej "starej" kotki, z którą spędziłam 11 lat. Paris była u nas od wiosny, trochę z boku - nie lubiła się przytulać, siedzieć na kolanach, grzać mi pleców w łóżku itp. Czulsze nastroje miała po urodzeniu kociąt, ale jej minęło. Zostałam nią obdarzona trochę z zaskoczenia - nie zagrzała miejsca u koleżanki i na gwałt szukała domu. Ja, pomimo, że od śmierci mojej Czarnej minęły dwa lata, ciągle byłam w "kociej żałobie" i pocieszyciela nie szukałam.


Zostało trochę zdjęć i dzieciaczki :) Dobra z niej była mama i ładnie wychowała dzieci, więc pewnie wyleguje się w kocim niebie


Dużo ostatnio załatwiam, odwiedzam lekarzy, analizuję wyniki, wsłuchuję się w swoje i cudze dolegliwości i ogólnie mam taki niespecjalny nastrój. A już prawie było świątecznie. Zazwyczaj przychodzą mi do głowy różne humoreski, widzę śmieszne sytuacje tam, gdzie ich nie ma - a teraz posucha. Wszystko dookoła jest ponure, choinką na rynku targa złowieszczy wiatr, a radosne z pozoru dzwoneczki aniołów z opłatkami brzmią jak zapowiedź nadejścia jakiejś przerażającej postaci z horroru. Może to moja szefowa, zdegustowana spadkiem formy? :)

Pojawiły się wieści o pewnym arcyważnym filmie, który trzeba wesprzeć, aby powstał - postaram się, ale wydatki w związku z wizytami/chorobami/pobytami w tym miesiącu przekraczają moje wszelkie wyobrażenie.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz